Hej,
z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy. Nie miałam zbytnio czasu, żeby usiąść i popoprawiać. Mam nadzieję, że nie rzucają się zbytnio w oczy.
Miłego czytania ♥
-------
Hermiona stanęła na skraju parku skąd miała dobry widok na Grimmuald Place 12. Czy budynek nadal ją pamięta? Czy jego magia ją rozpozna i wpuści do środka? A może po prostu powinna zapukać i czekać jak ktoś jej otworzy? Była tak zestresowana jak w pierwszy dzień w Hogwarcie. Uśmiechnęła się mimowolnie na to wspomnienie.
Rozejrzała się po ulicy i kiedy okazała się pusta, przebiegła szybko w stronę schodów. Stanęła na najwyższym ze schodków i zawahała się. W ostatniej chwili zmieniła zdanie i zapukała w drzwi. Próbowała ukryć swój uśmiech, ale było jej ciężko. Cieszyła się, że za chwilę zobaczy swoich przyjaciół.
Omal się nie popłakała kiedy drzwi się otworzyły, a ona zobaczyła Rona. Czekała na jego pierwszy ruch. Sama nie wiedziała jak ma zareagować widząc jego pełną zdziwienia minę. Uśmiechnęła się przyjaźnie do przyjaciela.
- Podczas naszego pierwszego spotkania w Sali wejściowej... co nam powiedziałaś? Mi i Harremu – dodał po chwili analizując jeszcze swoje pytanie. Nigdy nie był najlepszy w zadawaniu pytań, od tego zawsze była Hermiona. Patrzył na nią w oczekiwaniu modląc się, żeby odpowiedziała poprawnie. Pragnął, żeby to była Hermiona.
- Pierwsze nasze spotkanie nie odbyło się w Sali wejściowej, Ronaldzie. Pierwszy raz spotkaliśmy się w pociągu. Wpadłam do waszego przedziału z Nevillem. Pytałam czy nie widzieliście jego ropuchy – im dalej mówiła tym bardziej miała ochotę się rozpłakać widząc minę Rona, który z każdym jej dalszym słowem uśmiechał się coraz bardziej.
- Boże, Miona. To naprawdę ty – wyszeptał obejmując ją mocno. Wciągnął ją do środka i zamknął drzwi. Również go mocno objęła czując znajomy zapach. Nie zapanowała nad swoimi łzami. Wtuliła mocno twarz w jego sweter i rozpłakała się głośno.
- Tak mocno za wami tęskniłam – zdołała jedynie wychrypieć. Wtuliła się jeszcze mocniej bojąc się, że to tylko sen. Za chwilę się obudzi i będzie nadal u Dołohowa. Bała się, że to wszystko było tylko pięknym, cudownym snem. Zaśmiała się przez łzy. Czuła zapach swetra Weasleyów. Był to charakterystyczny zapach, sama dostała takich kilka od pani Weasley. To nie mógł być sen. To działo się naprawdę.
- Schudłaś, Miona – wyszeptał odsuwając ją od siebie. Odgarnął jej włosy za ucho i pogłaskał po policzkach. – To naprawdę ty... Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.
- Wyglądałam gorzej, Ron. Opieka Dracona dużo mi dała.
Ron zacisnął mocno zęby, żeby czegoś nie powiedzieć co mogłoby ją zranić. Zamknął oczy i policzył szybko do dziesięciu. Nie mógł na nią nakrzyczeć. Teraz jedynie chciał, żeby poczuła się wśród nich bezpieczna.
- Malfoy nie zrobił Ci krzywdy? – ale o to musiał spytać.
- Dzięki niemu tu jestem, Ron. Gdyby nie on... nie wiem co by się ze mną stało. On nie jest złym człowiekiem.
Zdziwiła się kiedy zamiast prawić jej morale, on jedynie kiwnął głową. Gdzie się podziała ta wybuchowość Rona? Uśmiechnęła się kiedy Ron pocałował ją w czoło.
- Cieszę się, że żyjesz. Chodź, nakarmimy Cię – zażartował. Złapał ją za dłoń i skierował się korytarzem w stronę kuchni. – Gdy mama Cię zobaczy to złapie się za głowę. Nam jedzenie odmówi, a Tobie da – śmiał się dalej.
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...