31. Bo rodzina trzyma się razem

2.1K 91 23
                                    

Hermiona następnego dnia obudziła się z bólem głowy. Kac morderca, jęknęła cicho. Wiedziała, że nawet jeśli mogła to eliksir na kaca jej nie pomoże. Nie była teraz czarownicą, odebrano jej magię. Musiała sobie poradzić mugolskimi sposobami. Tak jak pomyślała, tak też zrobiła. Zaczęła od prysznica.

Stojąc pod strumieniem lodowatej wody zaczęła sobie powoli przypominać co się działo poprzedniej nocy. Ależ ty głupia, Granger, skarciła siebie w myślach. Co w Ciebie wstąpiło, żeby dać się, aż tak ponieść. Całowała Malfoya i co gorsze, podobało jej się to... Teraz na trzeźwo pewnie drugi raz by tak samo postąpiła. Coś w tym chłopaku było...

- Malfoy, coś ty mi podał – wyszeptała wychodząc spod prysznica i przeglądając się w lustrze. Chciało jej się płakać na widok swojego wychudzonego ciała. Wyglądała okropnie. Widoczne kości nie zachęcały do dotykania. Czyżby Ognista tak zadziałała na Draco, ze nie zwracał na to uwagi? Przecież ona nic nie miała w sobie pociągającego... Kompletnie nic. Wyglądała jak strach na wróble.

Wysuszyła włosy i ubrała się. Musiała porozmawiać z Draco o wczorajszych wydarzeniach. Zapytać go czy to co robił było tylko pod wpływem alkoholu... Czy gdyby miał okazję powtórzyć to na trzeźwo to czy byłby skłonny to zrobić. Chciała go o to spytać, ale równocześnie tak bardzo obawiała się jego odpowiedzi. A co jeśli ją wyśmieje?

- Draco? – zawołała niepewnie wychodząc z łazienki. Salon był pusty. W kuchni też się nie kręcił. Skierowała swoje kroki do jego sypialni. Niepewnie położyła dłoń na klamce i biorąc głęboki wdech weszła do środka. Pomieszczenie było kontrastem jasnego apartamentu. Królowały tu ciemne kolory. Zielony, no jasne. Ślizgon z krwi i kości, mruknęła widząc narzutę tego koloru. Jego łóżko było dwa razy większe od niej, pomijając fakt, że jej też było dwuosobowe. Westchnęła. Czy Malfoy wszystko musi mieć duże?

Sypialnia okazała się pusta. Żadnych rzeczy, które mogłyby wskazać, że ktoś tu w ogóle spał. Narzuta w idealnym stanie. Żadna koszula nie powieszona na krześle. Nic a nic, czego nie można było powiedzieć o jej pokoju. Już w pierwszy dzień zdążyła zrobić tam bałagan.

- Draco, gdzie jesteś? – zapytała wiedząc, że i tak nie otrzyma odpowiedzi. Wróciła do salonu i położyła się na kanapie okrywając się pobliskim kocem. Przyzwyczaiła się do jego obecności. Do tej jego ironicznej minki. Do jego pięknych oczów i przyjemnych w dotyku platynowych włosów. Uśmiechnęła się na wspomnienia wczorajszego dnia i przymknęła oczy. Draco, gdzie ty znowu polazłeś?

***

- Gin?

Otarła łzy z policzków i odwróciła się w stronę brata, który wyszedł na dach. Wymusiła lekki uśmiech i ponownie wróciła do obserwowania Londynu. Nie wiedziała czego Ron od niej chciał. Był przyjacielem Harrego. Możliwe, że stanie po jego stronie. Każdy ostatnio patrzył na nią jak na trędowatą. Zdradziła Zakon...

- Tak jakoś myślałem, że Cię tu znajdę. W środku jest tak gęsta atmosfera, że spokojnie można byłoby ją kroić – zaczął żartobliwie siadając obok niej. Ginny nadal nic nie powiedziała. Bała się odezwać.

- To jest do kontaktu z nim? – zapytał patrząc na monetę, którą trzymała w dłoni.

- Tak – odpowiedziała chowając monetę do kieszeni. A co, jeśli będzie chciał ją zabrać?

- Lubisz go?

- Nawet bardzo – odpowiedziała szczerze ocierając oczy czując, że za chwilę znów się rozpłacze.

- Rozumiem, że Cię uszczęśliwia... Czy się mylę? – Ginny spojrzała na niego srogo. Oczywiście, że Blaise ją uszczęśliwiał! Inaczej tak, by nie przeżywała zachowania Harrego.

Nie uciekaj | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz