Doping

1.8K 126 177
                                    

Płuca paliły, jakby nie były w stanie się całkowicie napełnić. Jaston charczał. Trzymał telefon mocno w dłoni, żeby tylko nie zgubić go w ciemnościach. Musiał znaleźć jakieś miejsce, aby móc zadzwonić i wezwać pomoc, ale nie mógł, bo jeden z Napastników podążał jego tropem. 

Jedyną przewagą jaką miał Jaston było to, że on znał teren, a mężczyzna nie. Szybko uciekł z otwartej przestrzeni, wiedząc, że tam łatwiej będzie w niego trafić. Skręcił w niski lasek, prowadząc mężczyznę drogą między małymi murkami. Cervet coś mu kiedyś tłumaczył, że to pozostałość po zagrodzie dla kóz. Usłyszał jak mężczyzna mocno walnął się w nogę. 

- Do cholery! - warknął - Ty mały kutasie!!! 

To nie był ani Crystal ani Darren, ale któryś z uzbrojonych mężczyzn. Jaston wiedział, że się nie odczepi i będzie ścigał go tak długo, aż go dorwie. Ramię tak strasznie bolało. Zastanawiał się, co mogło go ugryźć. Przez chwilę przypomniał sobie o psie Stanforda i był ciekawy, co się z nim stało. 

Ty głupku - uzmysłowił sobie nagle - Po prostu zostałeś postrzelony. 

Miał ochotę się śmiać.  Przedzierał się przez krzaki, starając się iść szybko. Nie mógł już biec. Napastnik podążał za nim, choć już znacznie ostrożniej. Zbliżali się do jego polany. 

Gdzieś tam był nóż - myślał Jaston - Jakbym go znalazł, może miałbym jakieś szanse... Mógłbym zaczaić się za drzewem i zaatakować znienacka. 

Żałował, że rano bezmyślnie posłał nóż w krzaki zamiast na przykład zostawić go wbitego w drzewo. No ale kto by rano przypuszczał, że będzie jeszcze go potrzebował?

Kiedy dobiegł na miejsce, zrozumiał, że nie ma już szans. Było już ciemno. Nie da rady odszukać noża w gęstych zaroślach. Mężczyzna był niemal za nim. Jaston słyszał jak rozgarnia krzaki i szuka przejścia między nagimi gałązkami. 

 Oddech chłoca rwał się w gardle, a nogi słabły z każdą chwilą. 

Umrze tu... zabity przez jakiegoś złego człowieka. 

Miał tylko nadzieję, że Mortez zemścił się za wszystkich.

Ruszył w stronę skraju polany i na sekundę stracił orientację, jakby nie mógł pojąć gdzie się znajduje. Zachwiał się.

"Uważaj, tam jest skarpa!" - usłyszał w głowie głos Mutsu

- Przecież tam nie idę - wymamrotał. 

Miał ochotę położyć się i zasnąć. 

Nagle coś zrozumiał. 

Skarpa... o której goniący go człowiek nie wiedział!

To musiało być już blisko. Gdzieś tutaj...pewnie między tymi drzewami. Dowlecze się do urwiska i stanie trochę przed nim. Najwyżej spadną razem. Ruszył w tamtą stronę, celowo robiąc dużo hałasu. 

Chodź tu, skurwielu!

Wypatrzył krawędź po tym, że odcinała się mocną czernią od reszty polany. Stanął metr od niej i czekał. Usłyszał zbliżające się kroki. 

- Mutsu? - zawołał - Tu jestem! Zwiałem mu! To ty, Mutsu...? 

- Nie! - warknął jakiś głos, mężczyzna przystanął 

- O nie! - wykrzyknął Mały - Na pomoc!!! Nie zabijaj mnie! - poprosił

- Crystal chce cię żywego! - warknął mężczyzna - Inaczej już dawno byś nie żył!

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz