Coś

1.5K 117 96
                                    

Kiedy Mortez przebudził się, wciąż było ciemno, ale czerń nocy była już nieco wyblakła. Wnętrzem dłoni dotknął miejsca obok siebie. Było puste i zimne. Już długo nikt nie dzielił się z nim swoim ciepłem. Nim zapalił światło, rozejrzał się. Zauważył zarys twarzy kogoś, kto siedział w nogach łóżka i zdawał się patrzeć w okno. Dopiero wtedy pstryknął włącznikiem lampy.

- Która godzina? - spytał nieco zaspanym, a przez to mocniej zachrypniętym głosem

George powoli odkręcił głowę i zamrugał, jakby został wyrwany z zamyślenia.

- Ymm... - powiedział, jakby próbując zebrać myśli - Jakoś koło siódmej. 

Jego głos był dziwnie słaby. Mortez uniósł się na łokciu.

- Czemu nie śpisz? - zapytał ostrzej niż zamierzał.

George westchnął.

- Nie mogłem zasnąć - odpowiedział cicho - Obudził mnie sen i... - urwał

- Jaki sen? - spytał Starszy

George  zacisnął usta. Lampka rzucała długie cienie na jego twarz. Oczy ginęły w mroku.

- Znów śniła ci się siostra? - zapytał mężczyzna

- Nie... ale... to nie był dobry sen... Był o psie, który trzymał w paszczy ludzką rękę - mruknął niechętnie George.

- Skąd taki obraz? - spytał Mortez

George znów westchnął. Końcami palców zaczął miętosić kołdrę.

- Widziałem to kiedyś - mruknął w końcu niechętnie - Na początku, jak byłem u Havrick'a zabrał mnie do Zaala na Arenę.

- Tak. Mówiłeś o tym. - przypomniał sobie Mortez

- I tam... widziałem... straszne rzeczy - powiedział George drżącym głosem - Musiałem patrzeć i... - urwał i przygryzł wargi - Nie mogę o tym zapomnieć... Często myślę o tym... - urwał i dokończył szeptem - Czy sir Logan wiedział...

- Wiedział o czym? - spytał mężczyzna

Tym razem George długo nie odpowiadał.

- Havrick zobaczył moje plecy i od razu wiedział, że jestem zhańbiony - powiedział w końcu chłopak - I powiedział, że musi mnie wysłać do Zaala... I tylko przypadek sprawił, że wciąż żyję. Gdyby to nie był Havrick... tylko ktoś inny... Ja bym tam umarł. W mękach, Mortez.

George urwał. Choć jego głos już zamilkł, pamięć o wypowiedzianych słowach wciąż brzęczała w powietrzu. Mortez zmarszczył brwi.

- Czy on wiedział...? Że skazuje mnie na śmierć...? Czy on zrobił to celowo..? - spytał chłopak gorączkowo

Z jakiegoś powodu jego głos zabrzmiał rozpaczliwie. Przygryzł wargi, jakby chciał powstrzymać ich drżenie. Mortez wyciągnął dłoń w jego stronę i położył ją na jego kolanie w uspokajającym geście.

- George... - powiedział delikatnie - On chciał cię uderzyć czternaście razy. Zwyczajowo uderza się wielokrotnością siedmiu.

- Czemu?

- Taka tradycja, która ma związek z Założycielami. Legenda mówi, że było ich siedmiu i każdy z nich był biczowany siedem razy przez siedem kolejnych dni. Dlatego Liczba siedem jest uważana za wzorcową - powiedział Mortez lekko wzruszając ramionami

- To czemu oznaczył mnie hańbą?! Thurlail. Tak to się nazywało? - zapytał chłopak z nieokreśloną rozpaczą w głosie

Mortez oblizał wargi.

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz