Zadowolenie

1.7K 125 59
                                    

Ian stał przy oknie i wciąż na nowo odtwarzał rozmowę z Cervetem, która odbyła się gdy mężczyzna zaprowadził go do pokoju. 

Stali naprzeciwko siebie. Wściekły Cervet i wycofany Ian. 

Mężczyzna zaśmiał się kpiąco. 

- Ja po prostu cię nie rozumiem! To było proste! Miałeś wziąć od niego kasę za milczenie i tyle. Wszystko by się skończyło! - ryknął - Co z tobą?

Ian spuścił wzrok. 

- To by było niemoralne - powiedział 

- Jakie? - zdziwił się Cervet

- Niemoralne - powtórzył Ian. - Nie mogłem wziąć od niego pieniędzy. Wtedy miałbym udział w cierpieniu chłopca. 

- W jakim świecie ty żyjesz?! Nie widzisz tego? Udało ci się go wkurwić! Gratulacje! - zamilkł - Pomyliłem się co do ciebie. Wziąłem cię za racjonalnego faceta, a ty jesteś pieprzonym idealistą, który da się spalić za jakieś durne zasady moralne... Nie pomożesz mu, rozumiesz? Nikt z nas nie może mu pomóc. Nic się nie da zrobić. - w głosie Cerveta zabrzmiała nuta żalu - Nie rozumiesz naszych realiów. Gdybyś wiedział, co się tutaj dzieje... - mężczyzna pokręcił głową i urwał. Po chwili powiedział spokojnie  - Zostań tu, pójdę zobaczyć jakie będą konsekwencje twojego popierdolenia. 

Wyszedł.

Ian zgarbił się. Oparł głowę o zimną szybę. Co teraz?

Usiadł na łóżku. Zgasił światło i dał się pogrążyć mrokowi, który wkradł się przez okno, wysysając resztki dnia.  

Jego myśli kłębiły się. Nie wypuszczą go. 
Wszystko na marne... Praca stracona. Tyle wysiłku zmarnowanego przez jedno głupie działanie. Może Cervet miał rację? Powinien wziąć pieniądze i zapomnieć o wszystkim? Nie był w stanie pomóc temu dziecku. Z kim zadarł? Czy była to jakaś mafia? 

Nagle zapragnął aby koordynator tu wrócił. Pójdzie jeszcze raz do Szefa, przeprosi, przyjmie pieniądze, obieca milczenie. Nie uratuje tego dziecka... Jednak może uratować inne, które nie są tak omotane... złem. 

Usiadł. Stanie przed kamerą i zamacha. Jeżeli ktoś go obserwuje, wyślą tu kogoś. Nacisnął włącznik światła. Nic. Nie zapaliło się. Wcisnął go jeszcze kilka razy. Bez rezultatu.
 Ach, czyli to działało tylko w jedną stronę. Sprytne.

Znów opadł na kołdrę. Jaką będzie miał reputację jak jutro nie przyjedzie do internatu? Nawet nie napisał maila. Nie zadzwonił. Właśnie... jego telefon. Gdzie on był? Musieli go zabrać. Może mógłby jeszcze zadzwonić...przeprosić... powiedzieć o zapaleniu nerek.  

Czy dadzą mu telefon aby zadzwonił na chwilę? Albo laptopa aby napisał maila?

Wstał i podszedł do drzwi. Zapukał w nie zwiniętą pięścią. 

- Halo! - zawołał - Jest tam ktoś? 

Chwile nasłuchiwał. Nikt nie nadchodził. Zaczął walić w drzwi.  W końcu ktoś tu przyjdzie.
Musiał przyjść. 


 ***

- Iść z tym do niego dzisiaj? - zapytał Yortif 

- Jest szansa, że to poprawi mu humor - mruknął Cervet

Starszy wydął wargi. Zebrał dokumenty z powrotem do teczki i wstał z ociąganiem.

- Pójdziesz ze mną? - spytał Cerveta

Ten wykrzywił twarz.

- Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że nie będę go już dzisiaj oglądać. 

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz