Było wcześnie rano, ale Cervet nie mógł spać. Do piątej obracał się w łóżku, a potem postanowił wstać i przenieść się do saloniku Starszych, aby nie budzić Hole'a. Tym, co sprawiało, że nie mógł zasnąć, była troska o Jastona.
Poprzedniego dnia chłopiec miał sesję z Mortezem. Po niej był totalnie rozbity. Leżał w izolatce zwinięty w kulkę pod kołdrą i płakał, nie odzywając się ani słowem. Cervet kazał Freeqowi go pilnować, a potem wpadł do sali treningowej, w której wciąż był Mortez. Kiedy zobaczył naczynie z wodą i linę zwisającą z sufitu, wiedział co się wydarzyło.
- Jak mogłeś! - warknął - To tylko dziecko, a ty stosujesz na nim swoje popierdolone metody! Kurwa!
- Posłuchaj... - zaczął Mortez
- Nie zamierzam słuchać twoich cholernych tłumaczeń!!! - warknął Cervet - Dzieciak jest teraz totalnie rozwalony!!! To nie jest George ani nikt z drugiej drogi!
- Zgadza się - mruknął Mortez, krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Nie powinieneś dostać tego dzieciaka! - Cervet wycelował w niego palec
Mortez wzruszył ramionami.
- Nie chcę go. - powiedział spokojnie
- Co?! - Cerveta wyraźnie zaskoczyła taka odpowiedź
- To, co słyszałeś. Nie nadaje się dla mnie. Nie wytrzyma.
Cervet zastygł.
- Kurwa...On ma jedenaście lat, Jacob! Jedenaście!!! To jest dziecko! - wycedził
- Wiem. - powiedział Mortez spokojnie
- Powiem Szefowi co mu zrobiłeś - ostrzegł Przewodniczący
- Już wie - odparł spokojnie Mortez
- Co?!
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Powiedziałem też, że nie będę go prowadził.
- I co on na to? - zaniepokoił się Cervet
Mortez wydął wargi.
- Postanowił wysłać go do Ośrodka.
- Co?! - Cervet złapał się rękoma za głowę i cofnął kilka kroków - Co postanowił?! - powtórzył
Mortez pokiwał głową.
- Dobrze usłyszałeś - odparł.
- Wiesz, co się tam z nim stanie - powiedział cicho Przewodniczący - Nie przeżyje tego.
- Pewnie tak - zgodził się Mortez.
Cervet zastygł.
- Pewnie tak? - zapytał - Pewnie tak?! - powtórzył głośniej - Co ty bredzisz??? Kurwa!!!
Podszedł do ściany i oparł się o nią rękoma. Zwiesił głowę. Gorączkowo myślał.
- Jak ci zależy, możesz się nim zająć - powiedział spokojnie Mortez
- Już mu mówiłem!!! Nie zgodził się. Kurwa!!! - Przewodniczący pokręcił głową - Czuję się tak cholernie bezradny... - powiedział z mocą
Kąciki ust Morteza nieznacznie uniosły się do góry.
- Czemu ci zależy na tym dzieciaku? - zapytał bezbarwnym tonem, starając się ukryć rozbawienie.
Cervet obrócił się i oparł plecami o ścianę. Odchylił głowę.
- Nie chcę aby powtórzył historię George'a - powiedział spokojnie