Woń środków odkażających mieszała się z lękiem i bólem.
Tak pachnie śmierć - pomyślał Mortez - Ta szpitalna, w białych rękawiczkach.
Siedział na kanapie na długim korytarzu i czekał aż z gabinetu wyjdzie Said aby udzielić mu informacji o jego Dzieciaku.
Coś długo nie wychodził.
Mortez ściskał palcami brodę starając się wyglądać na mniej zdenerwowanego niż był w rzeczywistości.
Ile to mogło trwać, kurwa!
W końcu klamka poruszyła się, a drzwi uchyliły i Mortez zerwał się z miejsca. Said wyszedł z Gabinetu i popatrzył na niego wymownie. Ubrany był w zielony lekarski kitel i wyglądał znacznie bardziej profesjonalnie niż w Centrum.
- Wstrząs neurogenny? - spytał sucho Starszy
- Tak ci powiedział internet? - spytał kpiąco lekarz
- Nie, miałem to na technikach chłosty - wymruczał Mortez
- To nie jest wstrząs neurogenny, ale ostra reakcja bólowa. W odcinku piersiowym kręgosłupa, doszło do podrażnienia nerwów, a w konsekwencji do reakcji rdzenia - powiedział Said - Objawy ma takie jakby miał wstrząs mózgu lub był pod wpływem alkoholu. Ślinotok, bełkotliwa mowa, problemy z chodem, problemy z regulacją temperatury...To bardziej wynik szoku niż stanu fizycznego. Żeby był wstrząs neurogenny, potrzebny jest uraz kręgosłupa, a to nie zaszło.
Mortez odetchnął głęboko, czując, że głaz, który miał na ramionach, odkleja się i spada z trzaskiem na ziemię. Ściągnął usta i pokiwał głową. AQ!'
- Co nie zmienia faktu, że waliłeś bez kontroli - mruknął lekarz zimno - To aż do ciebie niepodobne.
- Tak wyszło - mruknął Starszy posępnie - Powinienem go odwieść do Centrum?
Said się skrzywił.
- Jakby był normalnym pacjentem, został by trzy dni na obserwacji a ty byś trafi do aresztu - mruknął kpiąco - Ale obaj wiemy jak jest... W Centrum położyłbym go na noc w izolatce albo i nie. Trudno powiedzieć... Dałem mu leki stabilizujące i przeciwbólowe oraz zastrzyk uspokajający. Teraz będzie spał. Czy to będzie w samochodzie czy w Centrum, nie ma dużej różnicy - dodał - Byleby było mu ciepło. Jak załatwisz swoje sprawy, daj mu ze dwa dni poleżeć w łóżku. Musi zejść obrzęk. Następnym razem nie uderzaj go bez kontroli po kręgosłupie.
- Okey, dzięki - mruknął Mortez
- Masz tabletki - mruknął Said i wręczył mu dwie fiolki - Pomarańczowe są przeciwbólowe, a niebieskie uspokajające. Maks po cztery na dobę... Dobrze by było gdybyś już go zabrał zanim ktoś ogarnie, że to nie jest pan Alex Verington lat pięćdziesiąt siedem - dodał kpiąco - Który poślizgnął się na podjeździe jakieś trzydzieści razy pod rząd, za każdym razem waląc plecami o krawężnik...
Mortez skinął głową i wszedł za Saidem do gabinetu.
George siedział na leżance ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Przed sobą kurczowo trzymał metalową nerkę. Co kilka chwil mrugał, starając się nie zasnąć.
- Dasz radę iść? - spytał Said
- Ta..ak - wymamrotał bełkotliwie chłopak
Mortez pochylił się i złapał go za ramię, stawiając go do pionu.
- Stoisz? - zapytał sucho, próbując wyjąć mu z rąk metalowy pojemnik.
George trzymał go jednak kurczowo.
CZYTASZ
Łowca
General FictionDrugi Tom serii: Druga Droga. Pierwszy Tom znajdziesz tutaj: Srebrna Maska