Partia

865 107 30
                                    

- Darren, jesteś? - rozległ się głos zza drzwi

Starszy natychmiast się zerwał z ziemi. 

- Weź go! - syknął do Stana, który podbiegł do Małego, złapał go nieco brutalnie za ramię i uniósł do góry. Ustawił się od tyłu, docisnął chłopca do siebie i lewą ręką zasłonił mu bardzo mocno usta. Zaskoczony Jaston nie zdołał wydusić z siebie choćby jednego jęknięcia.  

Darren patrzył na to uważnie, jakby chciał się upewnić, że wszystko przebiegnie bez kłopotu, a następnie zebrał gwizdki ze stołu i włożył je do szuflady w szafce pod lustrem. Dopiero, kiedy odwrócił się i upewnił się, że Jaston jest dobrze trzymany, otworzył drzwi do łazienki i gestem polecił Stanowi wejść do środka.

- Już idę! - zawołał głośno

Chłopiec niemal nie mógł oddychać. Stali w ciemności. Czuł jak bardzo wali mu serce. Mężczyzna trzymał go bardzo mocno, boleśnie wciskając mu palce w biceps, a przedramię pod brodę. Mimo to, jakby Jaston chciał się uwolnić, być może zdołałby to zrobić.

Na razie jednak nie czuł takiej potrzeby. Nadstawił uszu, aby nie uronić choć słowa z tej rozmowy.

- Przepraszam, spałem... - wymruczał Darren swoim miłym głosem - Co się dzieje?

- Mogę wejść? - rozległ się głos Morteza.

Brzmiał dosyć ostro i bardzo konkretnie.

- Tak...jasne - głos drugiego Starszego był dla odmiany miły jak szumiący potok. 

Jaston poczuł irytację, że Stan trzyma go tak mocno. Próbował nieco szarpnąć ciałem, ale chwyt Starszego był bardzo silny.

Co ten idiota wyprawiał! Przecież był po ich stronie! Po co Stan zakrywał mu usta? Wiadomo było, że nie zdradzi swojej obecności! W końcu to Mortez trzymał sztamę z Loganami, ich wspólnym wrogiem!!!  - pomyślał

- Wiesz o planowanym ataku na Centrum... - zaczął Mortez swoim zachrypniętym głosem - Zaczęło się. To nastąpi dziś wieczorem lub w nocy. 

- Co ty gadasz...? - powiedział Darren tonem pełnym zaskoczenia. 

Jaston miał ochotę się zaśmiać.

Ale ten Darren umiał udawać...!

- Tak - potwierdził Mortez - My w piątkę będziemy w Gabinecie. Zajmiemy się ochroną Szefa i Stanforda.. Chcielibyśmy abyś ty zadbał o bezpieczeństwo dzieciaków z ośrodka... Nic im nie powinno się stać, ale w razie niebezpieczeństwa, musisz przeprowadzić obronę. Masz tu klucz do szafki z bronią przy dyżurce. Wydasz im to, co uznasz za potrzebne. Grand, Ores i Hot mają pełne szkolenie strzeleckie. Troy, Hauey i Freeq podstawowe. To powinno wystarczyć. 

- Matko, Mortez... to brzmi bardzo poważnie! - zawołał Darren 

- Sprawa jest poważna. Jest jeszcze jedna kwestia - zaczął Mortez i urwał - Myślimy, że za wszystkim stoi Brad, Stan i Smart. Wolałbym abyś ich nie wprowadzał w plan.

- Co ty mówisz...!!! - zdziwił się Darren - Ale, że oni...?! 

- Tak - powiedział sucho Mortez - Wiem, że wszyscy podejrzewali Ripsa, ale on jest czysty... Proszę cię jeszcze w imieniu sir Logana abyś zadbał o bezpieczeństwo Jastona. Martwi się o niego. Masz go strzec jak źrenicy oka. Powinien być w pokoju Cerveta i Hole'a, albo łazić gdzieś po Ośrodku. Możesz go oddać pod opiekę Iana. Jest wciąż chory, ale da radę. Daj im dla bezpieczeństwa człowieka z bronią.  

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz