Woda

1.4K 131 51
                                    

Wył z bólu. Mortez przywiązał go do ławki, wystawiając poza jej obrys jego obnażone, spętane stopy i właśnie teraz uderzał w nie krótką pałką. George nigdy by nie przypuszczał, że uderzenia w podeszwy stóp mogą być tak bolesne. 

- Aaaaaa...! Panie! - jęczał George - Przepraszam... przepraszam...

- Powiedz mi, co chcę wiedzieć - wycedził Mortez 

- Nie mogę... Panie...! - wyszlochał George. 

- To cię trapi, a nie powinno... Zaufanie. Powiedz mi! - wysyczał jego Patron -  Wiesz, że mam nieskończony arsenał możliwości by wydobyć z ciebie informację? Nie karz mi tego robić - powiedział cicho Mortez - Wolę żebyś mi powiedział, sam z własnej woli. 

George pokręcił głową.

- Falaka to początek... - syknął Mortez - W końcu coś cię złamie. Musze wiedzieć co się dzieje, bo to jest coś, co stoi między nami... Co sprawia, że mi nie ufasz. Dowiedziałeś się czegoś o mnie... i to powoduje twój lęk. 

Usta Morteza zacisnęły się w jedną linię. 

- Z kim rozmawiałeś? - zapytał spokojnie, ale George wyczuł, że za tym pytaniem kryje się lód. 

Milczał. 

- Z kim rozmawiałeś, George? 

Poczekał chwilę, i zamachnął się. Kij trafił w stopy chłopaka. Znów zawył. 

- Nie chcę cię bić... ale zmuszasz mnie do tego.  

Obszedł go dookoła. 

- Jeszcze raz... Trzecia Zasada Nieprzekraczalna - powiedział 

- Trzecia Zasada Nieprzekraczalna: Servant niezwłocznie każdy nakaz Mastera swego wykonuje i wszystko czyni by go zadowolić. - wyszlochał George 

- Powiedz mi zatem...z kim rozmawiałeś. 

George otworzył usta a potem je zamknął, załkał. 

- Ale widzisz, że łamiesz Zasadę? - spytał Mortez zimno - Dostrzegasz to? 

- Ja po prostu...nie mogę... - wyznał chłopak z bólem - Przepraszam. 

Czuł jak rozczarowanie Morteza narasta. 

- Wcześniej czy później wydobędę z ciebie tą informację. Wypuść ją... Czy to był Cervet? 

- Nie mogę powiedzieć, sir!

Zapadła cisza. Ramię Morteza przecięło powietrze. Gdy kij dosięgnął stóp chłopaka, ten wygiął się do góry i zawył. 

- Bijąc cię mocniej, spowoduję trwałe obrażenia stóp - powiedział spokojnie Mortez - Chcę tego uniknąć. Widzisz to? To też jest wyraz troski... Ja jestem wierny moim słowom... jestem przy tobie... wybaczam ci... prowadzę cię... A ty? Gdzie jest twoja wierność, George?

- Panie...ja chciałbym, ale... 

Mortez przymknął oczy. Odłożył narzędzie na stół. 

- Dobrze, idziemy dalej. - powiedział. 

Powoli odpiął go od ławki. 

- Połóż się na plecach - polecił. 

Przypiął go mocniej niż wcześniej. Za nogi na wysokości ud i przez klatkę piersiową. Dodatkowo związał mu ciasno ręce sznurem, na brzuchu.  

Potem wyszedł. Zapadła straszna cisza. George ośmielił się unieść spojrzenie. Zastanawiał się jak teraz Patron będzie go bił, skoro niemal wszystkie miejsca miał zakryte. Poczuł się nagle straszliwie zmęczony. Nie chciał zdradzać Mortezowi tych strasznych słów... Nie chciał aby Patron wiedział, co ich czeka... Że na końcu jest tylko jedna droga...Urwisko, na którym on, George, straci życie, spadając ze skały... 

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz