Pechowa wyprawa

113 2 0
                                    

Młoda elfka z rasy elfów moczarowych wybrała się w małą podróż w poszukiwaniu żab do jej żywej kolekcji, która miała w swoim domu. W tym celu opuściła swoje tereny rodzinne, grzybowa krainę. Z torbą na ramieniu i okrągłymi okularami na nosie szła przed siebie niepewnym krokiem. Na szczęście miała przy sobie mapę. Słońce chwilami raziło ją w oczy, dlatego zaciągała na nie swoją beżowa bucket hut czapkę.

Idąc tak przez spokojny bezkres lasu jej nieduże, lecz szpiczaste na końcach uszy, usłyszały niepokojący dźwięk. Elfka wystraszona przyspieszyła kroku i zaczęła się rozglądać. Niestety nie zauważyła zastawionej na zwierzęta pułapki, jaką była głęboka dziura zasłonięta gałęźmi i ściółką. Wpadła w nią.

-Ała, moja noga! - krzyknęła z bólu.

Nie mogła na niej stanąć. Wołała chwilę o pomoc. Bezskutecznie. Zostało jej tylko czekać, aż ktoś ją znajdzie. Podjęła dwa razy próbę wydostania się, nic jednak z tego nie wyszło. Siedziała tak i nasłuchiwała śpiewu ptaków. W końcu jednak usłyszała czyjeś kroki. Schowała elfie uszy za brązowo rudymi włosami i zaczęła krzyczeć o pomoc.

-A cóż my tu mamy? Co panienka robi w tej dziurze? - nad pułapką pochylił się mężczyzna w średnim wieku. Nad jego górna warga rósł gęsty, ciemny wąs.

-Pomoże mi pan? Wpadłam i nie mogę wstać, boli mnie noga.

-Spróbuję, ale następnym razem proszę się lepiej rozglądać. Ja te pułapki zastawiamy by łapać zwierzęta nie ludzi.

-Jest pan kłusownikiem?!

-Nie, nie. Tylko... myśliwym.

Mężczyzna wszedł do dołu i wyciągnął z niego elfke, po czym sam się wyczłapał. Zauważył wtedy między jej włosami, szpiczaste uszy. Uśmiechnął się do siebie. Zaproponował, że pomoże jej dojść do swojego powozu i zawiezie do szpitala, by ktoś się zajął jej noga. Kobieta zgodziła się. Po drodze była bardzo rozmowna.

-To pański wóz? - zapytała, gdy zbliżali się do okratowanej dorożki.

-Tak.

-A po co te kraty? - zaciekawiła się.

-Przewożę w niej zwierzęta, które złapie. Pokazać ci?

-O tak! Bardzo chętnie.

Mężczyzna otwarł drzwi i wepchnął tam kobietę.

-Ej co pan robi!

-Dużo płacą za elfy, wybacz mała. To nic osobistego.

-Wypuść mnie!

I tak elfka po paru godzinach jechania, znalazła się w dość osobliwym miejscu. Dwóch silnych mężczyzn włożyło ją do klatki, a tą z kolei do magazynu. Nie była tam jedyną nadnaturalną istotą. Pomieszczenie było dość ciemne. Gdzieniegdzie znajdowały się lampy i jedna lada, a na niej kasa sklepowa. Wokoło było wiele pudeł i kartonów z różną zawartością.

-Długo tu siedzisz? - zapytała osobe z klatki obok.

-No, z 3 dni. - odparł.

Był to młody chłopak z ciemnoblond włosami, mający na sobie tylko spodnie, wyglądające na zrobione ze skóry. Jego głos był spokojny, można powiedzieć melancholijny.

-Czym jesteś? - przyglądała mu się z zaciekawieniem.

-Skinwalkerem.

-Wow! Serio? W co się zmieniasz?! Pokażesz?!

-Może potem.

-Karmią tu czymś? Albo chociaż dostaniemy wodę? Leki przeciwbólowe też by były fajne. Noga mnie boli.

Shoty, xreadery i inne bajery (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz