Majcia mistrzyni kuchni - Majcia ma wolne

286 8 1
                                    


 Majcia mieszkała w pałacu od miesiąca. Codziennie gotowała przeróżne dania. Pożary w kuchni, tworzenie nowych istnień z produktów w proszku oraz dziwne odgłosy z garnka były na porządku dziennym.

Dziewczyna była zachwycona współpracownikami i atmosferą panującą w całym pałacu. Nikt ją jeszcze za nic nie skarcił chociaż powinien. Na przykład wtedy, gdy pomyliła surową rybę na sushi z dziwnymi glutkami dla zwierząt morskich.

Szczęśliwa Majcia właśnie wstawiała wodę na herbatę, gdy nagle do kuchni weszła Puma, duża kotka o czarnej sierści z białym krawatem.

-Panna Majcia proszona do biurka Felixa! - powiedziała głośno i odeszła.

Wszyscy w kuchni zamarli.

-Szef cię wzywa Majcia – powiedział drżącym głosem chłopak o czarno-białych włosach z króliczymi uszami, krojący marchewkę.

-Czy to źle? - zapytała speszona Majcia, nie wiedziała czego się spodziewać.

Nikt jej nie odpowiedział. Dziewczyna wyszła z kuchni. Felix – szef wszystkich w pałacu. Coś przeskrobałeś? To właśnie do niego trafiasz na dywanik. Budził on grozę pośród pracowników oraz szacunek.

Majcia udała się do szerokich schodów, przy których stała doniczka ze średnich rozmiarem drzewkiem liściastym. Siedziała na nim mała papużka falista.

-Na które piętro do biurka Felixa? - zapytała dziewczyna zwierzę.

-Szef cię wzywa!? - papuga aż podskoczyła. - Trzecie piętro. Powodzenia

Majcia wolnym krokiem, niczym ślimak wspinający się na drzewo, udała się na górę. Nigdy jeszcze nie była na trzecim piętrze. Pałac był ogromny, a ona nie zwiedziła go nawet w połowie.

W końcu dotarła do celu. Powitał ją długi korytarz w odcieniach bieli i jasnego błękitu. Znajdowało się tu naprawdę dużo par drzwi. Jednak Majcia rozpoznała te, które prowadziły do biura Felixa. Znajdowały się one za zakrętem na końcu korytarza. Czarne, wielkie drzwi, a obok tabliczka z napisem: Biuro Szefa.

Majcia zapukała niepewnie. Po usłyszanym proszę, weszła. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to duży, czarny jak smoła dachowiec. Kot patrzył na nią swoimi zielonymi ślepiami z podniesioną głową, jakby chciał na nią spojrzeć z góry. Jego wzrok przyprawiał o dreszcze.

-Panienka Majcia – odezwał się.

Dziewczyna aż podskoczyła. Znała ten głos i spojrzenie.

-Pa-pan Fe-Felix – jąkała się, zupełnie jak przy pierwszym spotkaniu.

Kot zmienił się w czarny dym i przybrał ludzką postać. Czyli jednak jest demonem – pomyślała Majcia.

-Została tu panienka wezwana, ponieważ...

-Ale ja niechcący ożywiłam to sushi! - przerwała mu. - Nie wiedziałam, że zacznie nagle się chybotać na wszystkie strony i krzyczeć, że wszystko je boli, że nic nie widzi i...

-Przepraszam – powiedział spokojnie z kamienną miną. - Co panienka zrobiła?

-Eee, chciałeś szefie pozmawiać o czymś ze mną – uniknęła odpowiedzi.

Czarnowłosy postanowił odpuścić temat... na razie.

-Masz wolne na czas nie bardzo określony

-Przepraszam, co? - zdziwiła się.

-Rozkaz z góry i zacytowałem tak jak mi przekazano

-Jak to czas nie bardzo określony?

Shoty, xreadery i inne bajery (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz