Tej nocy nie zapomnę...

1.7K 33 2
                                    

Z reguły jestem dość odważna. Nigdy nie bałam się ciemności, zostania samej w domu, dziwnych hałasów dobiegających z różnych części domu. Potrafiłam wszystko logicznie wyjaśnić. Nie wierzyłam w zjawiska paranormalne i nadprzyrodzone stwory. Niestety pewniej burzowej nocy wszystko się zmieniło...

Był piątek, późny wieczór. W domu nikogo nie było. Rodzice na drugim końcu kraju u swoich znajomych i denerwująca, młodsza siostra nocująca u swojej koleżanki. Miałam cały dom dla siebie. Nie pierwszy raz zostałam w nim zupełnie sama, a jedynymi żyjącymi osobami byłam ja i moje zwierzaki.
Siedziałam na łóżku, w swoim pokoju czytając książkę. Na dworze było ciemno. Gęste chmury tkwiły na niebie. Mój pokój oświetlała jedna lampa, świecąca nade mną. Pochłonięta czytaniem nie zwróciłam uwagi na coraz szybciej pędzący wiatr, który przelatując przez mój dach wydawał dźwięki podobne do gwizdania.

Z zajęcia wyrwał mnie piorun. Wstałam z łózka i spojrzałam przez okno. W oddali widziałam błyskawicę, a deszcz padał jak oszalały. Nagle zgasło światło. Odcięli mi dopływ prądu. Wzięłam lezącą na stoliku komórkę i oświetlając sobie dzięki niej drogę, zeszłam po schodach do kuchni. Zajrzałam do szuflady, w której znajdowały się świeczki, zapałki i latarka. Położyłam te rzeczy na stole, znajdującym się niedaleko.

Wtedy usłyszałam miauczenie i syczenie kota. Dobiegało ono z salonu. Wzięłam latarkę i natychmiast tam poszłam. Pomyślałam, że jego zachowanie pupila spowodowane jest burzą. Zwierzęta nie przepadają za piorunami, kiedy je słyszą zazwyczaj się gdzieś chowają.

Moja latarka zaczęła migać, a kot jeżył się i syczał, patrząc w ciemność. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zawołałam go, lecz nie zareagował. Dopiero, gdy do niego podeszłam uspokoił się i uciekł na piętro, po schodach.

Kiedy myślałam, że już po wszystkim i zaczęłam odwracać się w stronę wyjścia z pokoju, moja latarka całkiem przestała działać. Nagle usłyszałam za sobą szumiące dźwięki. Odwróciłam się. Telewizor włączył się sam z siebie. Szumiał, a jego ekran śnieżył. Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie było prądu, a mimo to telewizor działał. Szybko wcisnęłam włącznik od światła, chcąc sprawdzić czy może elektryczność wróciła. Niestety nie. Moje ciało przeszyły zimne dreszcze.
Bum! Rozległo się uderzenie pioruna. Zaskoczył się. Jego huk był tak donośny, iż można wnioskować, że uderzył blisko domu. Kiedy otrząsnęłam się po uderzeniu grzmotu, spostrzegłam, że telewizja wróciła do normalności. Odetchnęłam z ulgą. Wtedy blask uderzającej błyskawicy oświetlił pokój na ułamek sekundy. Zobaczyłam wtedy niewyraźną postać.Ze strachu cofnęłam się. Próbowałam sobie to wyjaśnić zmęczeniem.

Usiadłam na kanapie. Po chwili uspokoiłam się. Wstałam i włączyłam latarkę. Znów działała. Poszłam na górę do swojego pokoju. Miałam już dość wrażeń na dziś. Chciałam się położyć i jak najszybciej zasnąć. Niestety nie było mi to dane. Po przebraniu się w piżamę, usłyszałam hałasy dobiegające ze strychu. Z jednej strony po wcześniejszych przeżyciach trochę się bałam, ale moja ciekawość była silniejsza. Przy okazji chciałam sobie udowodnić, że to co widziałam wcześniej to tylko wytwór mojej wyobraźni, a na strychu nic nie ma.

Weszłam po drewnianych, wysuwanych z sufitu schodach. W rękach trzymałam latarkę. Rozejrzałam się. Nikogo nie widziałam, ale usłyszałam cichy szloch. Poszłam w jego stronę. Jednak nie natrafiłam na nic prócz starych gratów. Płacz ucichł. Szłam w stronę wyjścia, kiedy nagle usłyszałam za sobą dźwięk. Tak, jakby coś spadło. Odwróciłam się i serce mi stanęło. Parę centymetrów przede mną stała dziewczyna w wieku około 14 lat. Na szyi miała bliznę jakby po uduszeniu lub próbie powieszenia się. Jej skóra była delikatnie szarawa.

Szloch dziewczyny zamienił się w paranoiczny śmiech. Bardzo się wystraszyłam. Przerażona wybiegałam z domu. Padał deszcz, co chwila słychać było pioruny, a ja biegłam na boso, w piżamie. W głowie cały czas miałam obraz dziewczynki i dźwięk jej śmiechu.
Dobiegłam w końcu do domu mojej przyjaciółki. Opowiedziałam jej rodzicom co się stało. Stwierdzili, że jutro wrócimy tam razem, a dziś mam nocować u nich w domu. Spałam w jednym łóżku z koleżanką. Znaczy spałam... to trochę za dużo powiedziane. Zanim się położyłyśmy przyjaciółka próbowała mnie pocieszyć, nie bardzo to pomogło. W końcu ona zasnęła, a ja siedziałam roztrzęsiona na łóżku reagując krzykiem na każdy szmer, który usłyszałam. Co chwila zapalałam latarkę, by sprawdzić czy na pewno nikogo nieproszonego nie ma w pokoju. Tej nocy nie spałam.

Następnego dnia razem z rodzicami mojej przyjaciółki udaliśmy się do mojego domu. Nic jednak nie wskazywało na to, że ktoś oprócz mnie tam był.
Parę godzin później okazało się, że policja niedaleko od mojego domu znalazła ciało dziewczyny. Popełniła samobójstwo.Niestety nie dali mi obejrzeć zwłok, ale na nazajutrz w gazecie było jej zdjęcie. To była ONA, dziewczynka, którą widziałam wtedy w domu, a właściwe jej duch.
Trzy dni potem odbył się pogrzeb. Poszłam na niego. Po zakopaniu w ziemi ciała dziewczyny już mnie nie nawiedziła w nocy. Do dzisiaj gdy opowiadam tę historię trzęsą mi się ręce. Większość ludzi nie wierzy w moją opowieść. Też bym pewnie sobie nie uwierzyła. Sama nie jestem pewna co dokładnie widziałam tej nocy. Na wszelki wypadek dowiedziałam się paru rzeczy, które mogą mi się przydać gdyby sytuacja miała się, nie daj Boże, kiedyś powtórzyć.

Shoty, xreadery i inne bajery (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz