the price of love

105 10 1
                                    

Wezdycham poirytowany i przysuwam do siebie kartonowe pudło.

– Co ja w ogóle tutaj robię? – mruczę do siebie.

Przyszedłeś tu z powodu tego chłopaka, podpowiada mi sumienie.

Prycham i zaczynam układać rozświetlacze. Pracuję w Rossmannie już pół roku. Mam przerwę po liceum i wciąż nie wiem na jakie studia się udać i czy w ogóle powinienem tam iść. Muszę przyznać, że robotę w Rossmannie udało mi się zdobyć po koleżeńsku, dzięki mojemu przyjacielowi.

I tutaj spotkałem tego chłopaka, który całkowicie zamącił mi w głowie.

Simon był ode mnie z dwa lata starszy. Powiedział, że studia zaczął niedawno i sam miał długą przerwę po liceum. Poinformował mnie jeszcze, że Rossmann jest pracą dorywczą, ponieważ posiada internetowy sklep z japońskimi słodyczami.

– Wciąż mam mało zamówień, więc nie utrzymam się z tego – powiedział mi wtedy. – A ja muszę opłacać tą stronę i inne takie. Trochę roboty z tym jest – zacisnąłem usta i wsunąłem kartkę z ceną za plastik.

Miałem właśnie nocną zmianę, na której musimy wyłożyć cały towar z dostawy, która i tak miała spore opóźnienie. Kiedy tylko wrócę do domu, padnę na łóżko i prześpię cały kolejny dzień. Mógłbym siedzieć wtedy z książką w ręku i..

– Hej, nie chcesz zrobić sobie przerwy? – podskakuję i odwracam się. Simon wpatruje się we mnie z uśmiechem na twarzy. – Kierownik poszedł na fajkę. Możemy coś zjeść póki nie patrzy.

– No.. nie wiem. Wolałbym to wszystko wyłożyć już teraz i mieć wszystko, szybko z głowy – odpowiadam.

– Dawaj, Raphael. Doskonale wiesz, że on będzie gadał ze swoją żoną czy coś. Zdążymy zjeść zanim on skończy – wzdycham i podnoszę się.

– Niech będzie – w sumie to trochę zgłodniałem. Simon zaprowadza mnie na zaplecze i podsuwa nogą przenośną lodówkę.

– Wybierz sobie. Wszystko jest ode i mnie i w stu procentach nie zatrute – puszcza do mnie oczko i sam wyciąga puszkę napoju. Niepewnie patrzę do środka i szperam pomiędzy pudełkami paluszków w czekoladzie, batoników czy innych słodyczy.

– Nie.. wygląda to na pełnowartościowy posiłek – mruczę. Simon chichocze.

– Nie przesadzajamy – w końcu wybieram paluszki w czekoladzie i puszkę brzoskwiniowej coli. Simon odchyla się na swoim krześle i przegląda coś na telefonie.

Otwieram puszkę z cichym syknięciem. Wypijam kilka łyków i muszę przyznać, że jest nawet smaczna.

– Wiesz na jakie studia chcesz iść? – pyta.

– Nie – odpowiadam. – Nie mam żadnego pomysłu.

– Nie masz hobby? – kręcę głową.

– Nie mam – wzdycham, wkładając dwa paluszki do ust. – A ty? na jakie studia chodzisz?

– Japonistykę – odpowiada.

– Słyszałem, że to bardzo trudny kierunek – stwierdzam.

– To prawda – patrzy na mnie swoimi pięknym czekoladowymi oczami zza szkiełek okularów. – Ale daję sobie radę.

– Czyli twoją pasją jest Azja?

– Można tak powiedzieć – kiwa głową. – Wspieram bardzo dużo sprzedawców, grup, firm i innych takich. Dużo czytam, oglądam. Kupuję z oficjalnych stron – drapie się po karku.

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz