sleeping like a cat

232 22 0
                                    

Simon Lewis był dla niego wielką podporą. Starał się, aby Raphael czuł się najbardziej komfortowo, opiekował się nim jak tylko mógł. Santiago odczuwał niesamowity smutek i żal, że nigdy nie będzie skłonny usłyszeć swojego kochanego. Ale kto wie? Może po śmierci? W Raju?

Obudził się, czując na szyi masę malutkich pocałunków oraz ręce ciasno zaciśnięte na swojej klatce piersiowej. Uśmiechnął się i odwrócił, aby spotkać się ze wzrokiem Simona. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, zaczynając mierzwić czarne włosy Meksykanina. Przysunął się bliżej w celu złożenia małego pocałunku na nosie partnera.

Ciemnooki zachichotał, chowając twarz w zagłębieniu szyi Lewisa.

Nie mam ochoty wstawać. Wymigał i spojrzał na Simona.

A to dlaczego?

Po prostu. Nie chcę. Simon zaśmiał się, a on żałował, że nie może tego usłyszeć.

Zrobię nam śniadanie. I wstał z łóżka. Raphael zrobił zawiedzioną minę, wyciągając rękę, aby go powstrzymać, ale ten tylko ją złapał, złożył pocałunek na kostkach palców i wszedł do garderoby. Santiago owinął się ciaśniej kołdrą, zamknął oczy. 

Brązowooki wszedł do pokoju z tacą, akurat gdy ten skończył się modlić. Schował książeczkę i różaniec do szuflady, a szatyn owinął go ramionami, kładąc głowę na ramię Raphaela. Meksykanin sięgnął, aby odchylić jego głowę, uśmiechał się. Santiago poczuł tylko wibracje na swojej szyi, mówiące, że Lewis coś burczy i wcale nie miał zamiaru zabierać głowy z ramienia.

Pogodził się z tym, że zostanie mu zjeść śniadanie w pozycji klęczącej, więc sięgnął po kromkę ciemnego chleba. Simon urwał jej kawałek i włożył go sobie do ust. Santiago uniósł jedną brew i odwrócił wzrok na niego, na co on tylko się zaśmiał.

Idiota. Wymigał.

Twój kochany idiota.

Tak. Mój kochany idiota. Szatyn zszedł z niego, na co on odetchnął z ulgą, ponieważ jego nogi zaczęły pulsować bólem. Zjedli śniadanie w miłej atmosferze (z resztą jak zawsze), Simon wcale nie zaprzestawał rozpraszania Raphaela, tym, że odgarniał jego włosy, obsypywał pocałunkami czy tykał w brzuch, bok bądź policzek.

Później obydwoje ruszyli do łazienki, gdzie nie pozwolił Santiago na żel do włosów, migając, że używa go za dużo a jego włosy potrzebują czasem odpoczynku i tak już dobrze o nie dba. Później sam chwycił grzebień i go uczesał.

Meksykanin nie mógł prosić o lepszego chłopaka.

Pomińmy fakt, że obydwoje męczyli się z elektryczną szczoteczką ciemnookiego, ponieważ postanowiła przestać działać i wcale nie chciała się włączyć. Po dziesięciu minutach niekończącej się mordęgi, w końcu zaczęła buczeć i obydwoje znieśli triumf.

Wieczory był jeszcze lepsze – gdy Raphael leżał w wannie pod pierzyną piany, Lewis wchodził do łazienki i jak gdyby nigdy nic, dołączał do niego na co brunet reagował ogromnym, czerwonym rumieńcem. Później albo zwyczajnie leżeli dopóki woda się nie ochłodziła i nie dawała znaku, że trzeba się umyć albo ochlapywali się wodą jak małe dzieci bądź oblepiali włosy pianą.

Po walce w łazience, zakończonej sukcesem, Meksykanin wylądował na kanapie z książką w rękach a brązowooki manewrował w kuchni.

Tylko nie spal patelni. Wymigał, za nim starszy mężczyzna odwrócił wzrok.

To było rok temu, okej? Nie przypominaj mi tego. Ciemnooki zachichotał i wrócił do swojej książki. Czytanie oraz pisanie oraz nauka, były w jego życiu najtrudniejszym momentem. Język migowy ma  inną strukturę, gramatykę i tak naprawdę nigdy nie słyszał brzmienia słów, ale mniej więcej je rozumiał. Jednak czasem i tak miał problem.

Uczył się swojego ojczystego języka – hiszpańskiego oraz angielskiego. Porozumiewał się w obydwóch, ale czytał po hiszpańsku. Zawsze gdy Simon zaglądał mu przez ramię, odwracał się i migał, że pewnie czyta jakieś erotyki dlatego wiecznie na papierze są hiszpańskie słowa.

Raphael czytał dużo. Nie byłoby dnia, w którym nie przeczytałby przynajmniej jednej strony. Przewrócił kolejną kartkę, zaczynając czuć pyszne zapachy z kuchni. Może Simon na takiego nie wyglądał, ale gotował bardzo dobrze.

Spędził godzinę na czytaniu, póki materac obok niego się wgniótł a Lewis nie podstawił mu pod nos kubka z kawą.

Twoje ulubione. Karmelowe. Wygestykulował jedną ręką i położył głowę na jego ramieniu.

Gracias.

***

Cała wesoła gromadka przyszła o szesnastej. Zajęli każde miejsca w salonie a Simon odetchnął z ulgą, że żadnego miejsca nie zabrakło. Czarnowłosy siedział zwinięty przy brązowookim trzymając go swoimi rękoma za jego rękę i przytulając go.

– A pamiętacie nasz pierwszy wspólny wypad poza miasto? – Powiedział Magnus, gdy śmiechy po wcześniejszym wspomnieniu ucichły. Szatyn od razu zaczął tłumaczyć Meksykaninowi.

– Gdzie to my wtedy byliśmy? – Jace spojrzał znad swojej szklanki.

– Mieliśmy do wyboru ognisko na plaży i kemping w lesie, ale wybraliście las, mówiąc, że jest lepszy – włożył sobie ciastko do ust. – Ale skończyliśmy cali w ugryzieniach robactw, mokrzy i brudni, aż w końcu skończyło się na tym, że spaliśmy w furgonetce Simona.

Miałeś furgonetkę?

Miałem. Ale ją sprzedałem, teraz mam ten lepszy samochód.

– Albo pamiętacie kiedy musieliśmy się rozstać w liceum? Bo już każdy szedł do innego collage'u. – przypomniała Clary.

– A później i tak większość z nas spotkała się w tym samym – zaśmiała się Isabelle znad swoje ciasta.

– Wtedy Simon poznał Raphaela – wciął Alec na co Simon zastygł. – Nie mógł przestać o nim rozmawiać – brązowooki uśmiechnął się nerwowo.

Oh, serio tak było?

Wcale nie, on kłamie.

Ale właśnie mi to wymigałeś. Lewis zrobił dzióbek.

– Oh, dajcie spokój – powiedział, nie wiedząc, że na jego twarz wpełzł rumieniec. Reszta spotkania przebiegła wspaniale. Jednak zanim dobiegło końca, Simon nic nie zauważając, położył rękę na swoim kolanie, ale zanim wyczuć tekstury jeansów wyczuł puszyste włosy Raphaela. Spojrzał na niego zaskoczony i stwierdził, że mężczyzna usnął.

Uśmiechnął się czule i pogładził ręką jego policzek.

– Aww.. śpi jak kot.

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz