finger painting

164 17 3
                                    

– Alberto, nie bądź taki!

– Weź sobie sam, David!

– No weź! – dwójka małych chłopców biegała po olbrzymim domowym ogródku. Najwyraźniej byli ze sobą pokłóceni, a przyczyną ich sprzeczki była figurka Iron Mana. – Po prostu mi ją oddaj, teraz moja kolej! – młodszy chłopiec nagle potknął się i wylądował twarzą w trawie. Zacisnął na niej palce w piąstki i zaniósł się płaczem.

– Nie płacz! Nie chciałem! – Alberto wykrzyczał przerażony, podbiegając do brata. – Proszę, przestań płakać! – w pewnym momencie przybiegł również ich pies i zaczął lizać Davida po twarzy. Tamten zaśmiał się przez łzy.

Rozległo się sfrustrowane westchnienie, szelest gazety i lekki trzask leżaka. Wysoki mężczyzna ubrany elegancko na czarno, podszedł do nich.

– Co się tu dzieje? – powiedział poirytowanym głosem i pomógł synkowi wstać. Otrzepał go z trawy, po czym ukucnął przed dwójką. – Co mówiliśmy na temat zabawek?

– Że mamy się dzielić..

– Więc, dlaczego się nie dzielicie? – Alberto nie patrzył na ojca, tylko w bok.

– Chciałem się pobawić.. – wymruczał skruszony.

– Możecie się pobawić nim razem, prawda? Macie jeszcze mnóstwo zabawek – odgarnął włosy z czoła Davidowi. – Teraz się ładnie przeproście i pójdźcie się bawić znowu – chłopcy popatrzyli na siebie, po czym Alberto zamknął brata w uścisku.

– Przepraszam.

– Wybaczam – zaśmiali się i ruszyli do ponownej zabawy. Raphael wrócił na miejsce pod parasolem, ale leżak był już zajęty przez kogoś innego.

– Spadaj – burknął, trącając męża w ramię.

– Nie. Wypad – odburknął.

– Simon, mamy tysiące leżaków, idź sobie weź inny, ja miałem ten pierwszy.

– Zachowujesz się jak dziecko.

– Wyjazd z baru.

– Zmuś mnie – skrzyżował ręce na piersi. Santiago–Lewis wywrócił oczyma, pochylił się i namiętnie pocałował Simona w usta. Ten objął jego twarz i odchylił swoją głowę. Później jednak wyjąkał. – Przestań dzieci tu są..

– Fuj – usłyszeli. Oderwali się od siebie i zaśmiali głośno. Raphael wiedząc, że nie wygra z mężczyzną, usiadł mu na kolanach i położył głowę na jego ramieniu. Obydwoje rozkoszowali się śpiewem ptaków, szumem drzew, śmiechem dzieci, nie zwracając uwagi na hałasy miasta zza żywopłotem.

– A wiesz, że w pracy mamy kolejnego Raphaela? Nigdy nie sądziłem, że to imię osiągnie taką popularność.

– Ludzie nadają nam nasze imiona, nie bez powodu – wywrócił oczyma. – Macie tam chyba z pięciu Simonów.

– Ze mną siedmiu.

– No właśnie – zamknął oczy, zachwycając się przyjemnym ciepłem słońca.

– Magnusów mamy czterech, a Aleców jakoś z pięciu..

– Szaleństwo – powtórzył. – Jest wiele innych imion, niech będą oryginalni – przeciągnął się, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. – Ale nie ma niczego złego, co by na dobre nie wyszło – pocałował go w szyję.

– Tata! Papa! Jesteśmy głodni – rozległo im się nad uchem. Czarnowłosy wydał jęk, ale później uśmiechnął się i zerwał z kolan męża.

– Kto pierwszy w kuchni! – wykrzyczał, a dzieci puściły się biegiem ze śmiechem. Simon zwlókł się niechętnie z leżaka, ale potem pobiegł za nimi.

Po jakże sycącym obiedzie, cała czwórka położyła się na kanapie w salonie i nie miała zamiaru nic robić.

– A może chcecie pomalować? – Simon podniósł się do siadu.

– Tak! – wykrzyczeli zgodnie David i Alberto, zrywając się z kanapy. Szatyn zachichotał, poszedł po farby oraz kartki. Dzieci usiadły przy stole, a Raphael obok nich.

Z początku wszystko szło dobrze, dopóki Alberto nie wpadł na wspaniały pomysł, aby pomalować paluszkami. David po chwili odgapił pomysł brata. Raphael przełknął ślinę, niezbyt pewny co do tego, gdy Simon sam do nich dołączył.

– Ty chyba teraz żartujesz – powiedział.

– Nie. Chodź pomalujesz z nami – i zostawił mu zieloną plamkę na nosie.

– Osz ty.. – złapał za kubeczek z farbą, nabrał na dwa palce i wykonał dwie linie na jego policzku. Dzieci popatrzyły na nich zaskoczone

– Co tatusiowie robią?

– Nie wiem. Ale skoro oni mogą to my też możemy – podsumował Alberto i zeskoczył z krzesełka. Złapał Raphaela za rękę, zostawiając zacny odcisk dłoni.

- O ty mały.. – podniósł go, zostawiając żółty ślad na uchu. Chłopiec zaśmiał się i złapał go obydwiema rączkami za twarz.

Nie mieli zamiaru sprzątać.

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz