blooming rose

111 15 0
                                    

Kiedy Simon otworzył zestarzałe drzwi hotelu, poczuł jak pocisk uderza go w brzuch. Był jak puszka, ściśnięta przez silną rękę, nie mógł złapać tchu. Wraz z wesołym śmiechem, rozległy się krzyki.

– Łapać ją! – Lewis zamrugał, rozglądając się dookoła. Ktoś przebiegł obok niego, ale on poczuł tylko podmuch wiatru i zauważył białą smugę. Oparł się o zimną ścianę.

Z myśli wyrwał go znajomy stukot lakierków, który był szybki, zwinny, ale również i zezłoszczony.

– Mam cię! – w powietrzu rozniósł się zmęczony, ale pełen triumfu głos. Simon przetarł oczy i podszedł bliżej do miejsca zamieszania.

Widok Raphaela Santiago, trzymającego na rękach małą dziewczynkę, spowodował, że oprócz igły, która ponownie zszyła ich serca poczuł przyjemne ciepło. Ciepło, które oznaczało coś innego.

Santiago westchnął rozdrażniony, zaczynając klepać się po kieszeniach, wyraźnie czegoś poszukując. W końcu wyciągnął z nich smoczek i włożył do ust małej dziewczynki. Ona tylko oplotła jego szyję pulchniutkimi rączkami i położyła główkę na ramieniu.

– Raphael – podszedł bliżej, dostrzegając zmęczone rysy i cienie na twarzy wampira.

– Już jesteś? Dobrze – i ponownie wszedł do hotelu. Chłopak podążył za nim jak posłuszny piesek, wprost do gabinetu.

– Czyje to dziecko? – spytał, gdy Raphael położył dziewczynkę na dywaniku wśród morza zabawek. Jej włosy były czarne, błyszczące jak onyks, skóra alabastrowa. Miała na sobie małą, rubinową sukieneczkę.

– Jest członkiem klanu – zasiadł za biurkiem, chowając twarz w dłoniach.

– Jest wampirem? – głos Simona stał się wyższy, pełen zaskoczenia.

– Aha – przytaknął.

– Jak.. jak ma na imię?

– Nie wiemy – położył głowę wraz z rękoma na biurku. – Elliot ją znalazł. Wiadomo, że nie wykopałaby się sama, a ja nie miałem siły nawet zacisnąć kołka w ręku. Nie pozwoliłbym nawet zrobić tego nikomu innemu. Więc wykopałem ją sam – jego głos był stłumiony. – Nazwaliśmy ją Rosa – dodał z gorzkim smutkiem.

– Rapha.. – szatyn położył mu rękę na ramieniu.

– Nie mam żadnego doświadczenia jeśli chodzi o dzieci. Żadnego. Nie miałem szansy posiadać dziecka. – Brązowooki ujął jego twarz w dłonie i spojrzał mu prosto w oczy.

– Obydwoje temu sprostamy. – Uśmiechnął się delikatnie, całując go w nos. – Damy sobie radę.

Simon obudził się w środku nocy. Przewrócił się na bok, ale napotkał puste obok siebie.

– Raphael? – wyszeptał. Kiedy spojrzał na okno, zauważył wampira skąpanego w księżycowym świetle. Rosę trzymał na swoich kolanach, bawiąc się jej włosami. W momencie, w którym dziewczynka uniosła główkę z jego klatki, ten popatrzył na nią i pocałował ją w czółko. Zdawało się, że nie słyszał swojego imienia wypowiedzianego przez Simona.




sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz