amnesia

420 29 2
                                    

Simon płakał.

Przysunął nogi do klatki i schował twarz w kolanach.

Nie wiedział czemu obudził się w szpitalu.

Nie wiedział czemu ma na sobie bandaż, dlaczego trzeba go zmieniać co chwila.

Nie widział co robi w tej wielkiej willi z tym pięknym, czarnowłosym Meksykaninem.

Nie wiedział co oznacza ten złoty pierścień na jego palcu.

Nie wiedział dlaczego Meksykanin tak dobrze się nim opiekuje.

Delikatnie się z nim obchodzi.

Przytula go z czułością, całuje w czubek głowy.

A może on powinien zacząć pracować, aby zapłacić za to wszystko i wynieść się stąd w najlepsze?

Przecież on sprawia tylko same kłopoty.

Pociągnął nosem, dławiąc się łzami. Usłyszał cichy tupot stóp, skrzypnięcie drzwi. Uniósł głowę i zobaczył go.

Czarne włosy zaczesane były do tyłu, w ciemnych oczach malowało się zmartwienie. Miodowa skóra idealnie kontrastowała z białą koszulą. Wyglądał idealnie. Przystojnie.

Mężczyzna podszedł bliżej i usiadł na łóżku.

– Simon, co się stało? – Zapytał, kładąc rękę na jego ramieniu. Wzdrygnął się. Powiedzieć wszystko zgodnie z prawdą czy nakłamać? Czy będzie go to interesowało czy nie? Pomoże mu czy wyjdzie z pokoju, nie mówiąc nic?

Szatyn otarł łzy rękawem pastelowej niebieskiej bluzy. Poczuł dotyk gładkich palców na swojej szczęce, jego głowa odwróciła się w stronę czarnowłosego. Nie wyglądał jakby chciał go skrzywdzić. Zaczął uspokajająco gładzić policzek brązowookiego.

– Simon, co się stało? – Powtórzył. Przełknął ślinę, a potem wybuchnął.

– Mam tego wszystkiego dosyć! – Łzy zaczęły ponownie wypływać. – Tak bardzo się o mnie troszczysz, pomagasz mi, a ja nadal nie wiem kim jesteś! Nie wiem niczego! Jestem bezużyteczny! – Ciemnooki zaskoczony, lekko się od niego odsunął. Czyżbym go wystraszył? – Dlaczego? Dlaczego!? – Raphael. Tak miał na imię. – Raphaelu, czemu mi pomagasz!? – Raphael patrzył na niego zaskoczony i przerażony jednocześnie.

– Simon – Zaczął. Dlaczego on zawsze mówi jego imię? Jest tak ważne? Ujął szatyna za dłoń, zaczął kreślić kółka na jej wierzchu. – Pomagam ci, bo cię kocham – zastygł. – Jestem tutaj, bo chcę, abyś wszystko sobie przypomniał, rozumiesz?

– K.. kochasz mnie? Ale ja nawet nie wiem czy ja kocham ciebie.. – te słowa były jak strzał, który przeszył serce Santiago.

– W.. wiem.. ale zrobię wszystko, abyś sobie przypomniał. Chodź. Trzeba ci zmienić opatrunek – zszedł z łóżka, a Simon żmudnie podążył za nim.

Szli przestronnym korytarzem. Pomimo, iż mężczyzna już wiele razy widział obrazy znajdujące się na ścianach, wciąż je podziwiał. Musiały kosztować fortunę.

Zeszli na dół, Meksykanin posadził go na kanapie. Brązowooki czuł się naprawdę nieswojo. Zacisnął palce na sofie, podczas gdy starszy mężczyzna szukał opatrunków oraz środków dezynfekujących.

Na początku Simon całkowicie zamknął się w sobie. Nie wychodził w pokoju, o nic się nie pytał. Teraz pytania same pchały mu się na język.

– Czy mieszkaliśmy razem? – Niższy dołączył do niego.

– Tak.. trzy lata – odpowiedział. – Połóż się.

– Z.. z jakiego powodu? – Meksykanin zawahał się. Nie wiedział czy to odpowiedni moment, aby przypominać mu od razu wszystko.

Podwinął jego bluzę, ściągając bandaż z brzucha. Wzdrygnął się na widok czarnych szwów.

– To.. długa historia, mi cariño. Jeszcze za wcześnie  na taki natłok informacji – przemył mu szwy. – Wszystko w swoim czasie – szatyn zamilkł. – Zaczniemy wszystko ci przypominać.  Nie martw się – nałożył nowy bandaż. – Jesteś głodny?

– Nie.. – usiadł. Raphael uśmiechnął się.

– Uwielbiałeś słodycze. Potrafiłeś zjeść całe ciasto w jeden dzień – pozbył się zużytych bandaży, odłożył środek dezynfekujący.

– Naprawdę? – Przytaknął. – A mamy jakieś ciasto?

– Jasne – zachichotał i po chwili wręczał mu ciasto czekoladowe przekładane kremem. Ponownie usiadł obok niego, wtopił ręce w jego włosy. – Jesteś piękny – wyszeptał. Lewis spłonął rumieńcem.

– Jak masz zamiar wszystko mi przypomnieć?

– Spotkamy się z bliskimi tobie ludźmi.. będziemy odwiedzać różne miejsca.. spędzać czas tak jak ty spędzałeś.. będziemy dużo rozmawiać. Bardzo dużo. Zobaczysz, jeszcze wszystko będzie dobrze.

– Tak.. będzie dobrze..

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz