you have a fever

172 23 0
                                    

Raphael ziewnął, rozciągnął się i o odchylił na krześle. Wyprostował stronę podręcznika, czując piasek pod powiekami. Przetarł oczy i w końcu postanawiając dać sobie spokój. Odsunął się od biurka, po czym wstał. Wyjrzał przez okno, za którym widniał śnieg. Śnieg, mróz i chłód, a Simona nadal nie ma.

Poszedł do kuchni w celu zaparzenia sobie herbaty, gdy usłyszał otwierające się drzwi. Simon mruczał coś pod nosem, otrzepując buty z śniegu. Santiago od razu złapał drugi kubek i włożył kolejną torebkę herbaty.

Młodszy chłopak ściągnął kurtkę, przeczesał włosy ręką i poczłapał do kuchni. Objął czarnowłosego rękoma w pasie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

– Zabieraj ode mnie te zimne łapska – fuknął Meksykanin, ale i tak uśmiechnął się w głębi duszy.

– Tobie też dzień dobry – wychrypiał. Jego ciałem wstrząsnęły drgawki.

– Wszystko w porządku? – rozluźnił uścisk jego lodowatych dłoni i odwrócił się. Spojrzał mu prosto w oczy, które się świeciły, wyglądały na zmęczone, a nos miał zaczerwieniony.

– Tak, dlaczego miałoby nie być? – odpowiedział, chowając się w golfie starszego mężczyzny.

– Wyglądasz jakbyś był chory.

– Na pewno nie jestem chory, wyluzuj – wymruczał. Później zakaszlał, a Raphael w tym czasie zalał herbatę.

– Polenizowałbym – uniósł jedną brew.

– Raphaaa – jęknął. – Ze mną jest wszystko dobrze – nie dawał za wygraną. – Wypiję tą herbatę i idę się uczyć – kichnął.

– Nigdzie nie pójdziesz – włożył mu kubek w dłonie. – Do łóżka.

– Raphaelu Santiago nie jestem chory.

– Ale możesz być chory, Simonie Lewisie. Do łóżka, ale to już.

– Zmuś mnie – uśmiechnął się chytrze na co Meksykanin zabrał mu kubek, odłożył go na blat razem ze swoim, złapał za ramiona i przyłożył swoje czoło do jego czoła.

Czas się zatrzymał, a Simon patrzył na niego z zaskoczonym wyrazem twarzy, z rozdziawionymi ustami.

– Masz gorąco czoło. Do łóżka – wskazał je palcem.

– T.. tak się nie robi!

– Przynajmniej wiem jak cię uciszyć – puścił do niego oczko. Lewis powłóczył nogami do posłania, kubek wrócił do jego rąk, ale za to Raphael niemalże siłą wepchnął mu termometr do ust.

– Jesteś okrutny – wykrztusił.

– Nie, tylko się o ciebie martwię – ułożył usta w dziubek.

– Mhm – burknął, czarnowłosy wyciągnął urządzenie. Potem dotknął go palcem wskazującym w nos.

– I jednak jesteś chory – Simon wystawił mu język i owinął się szczelniej kołdrą.

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz