numbers are not names.

216 22 12
                                    

Sceny +18

Perspektywa Simona

To był świat, w którym egoistycznym, bogatym ludziom poprzewracało się w głowach. Cywilizacja w Nowym Jorku była rozbudowana, technologia na najwyższym poziomie, jednak oni zamienili to wszystko w czasy przetrwania, jakby grali w grę i kliknęli tryb "survival" albo chcieli zabawić się jak dzieci z bujną wyobraźnią, cofnęli się kilka lat wstecz. Odłączyli Nowy Jork od innych miast, miał stać się krajem. Chcieli wszystkich nas sobie podporządkować, chcieli zrobić nas posłuszne roboty, które za pomocą jednego pstryknięcia palcem będą robić to co im kazano.

Byli tacy, którzy się buntowali, jednak jedyne co ich czekało to sroga kara, a jeśli to się znowu powtórzyło – publiczna egzekucja ze słowami: patrzcie co się dzieje z tymi śmieciami, którzy się nam sprzeciwiają. To świat, w którym zamiast pięknych, pełnym znaczenia imion, posiadamy trudne do zapamiętania numery. Świat, w którym nie ma miejsca na czułość, miłość, przyjaźń.

Mój partner, chłopak, miłość mojego życia. Osoba, która wspierała mnie od lat szkoły średniej, mój promyk słońca, moja podpora. Mój przyszły mąż, ojciec moich dzieci. Naszych dzieci. Został mi odebrany. Nie pamiętam jego numeru, ale pamiętam jego imię. Raphael. Raphael, Raphael, Raphael. Z hebrajskiego, semickiego oznacza "Bóg uleczy". Leczył mnie, leczył moje rany. Pomimo tego, że miłość jest tu zakazana, a co gorsza miłość pomiędzy dwoma mężczyznami, gdzie jeden czuły gest, typu położenie ręki na ramieniu, poklepanie po nim, złapanie za rękę, zostawało się ugodzonym, on tego nie zaprzestawał.

Nie mogłem zliczyć ilości siniaków, rozcięć, połamań i stłuczeń, które miał na swoim ciele. Zawsze mnie przytulał, całował w czoło, przytulał. Zasypialiśmy wtuleni w siebie, aby następnego poranka zostać rozdzieleni uderzeniem bata. Chodziliśmy w pomarańczowych kombinezonach, na nadgarstkach mieliśmy czytniki, aby ten kto uciekł, mógł zostać od razu przyprowadzony z powrotem. Ale mi go zabrali. Zabrali mi piękny widok jego pięknej, okrągłej twarzy, ciemnych oczu, czarnych włosów. Nie pamiętam ile już minęło od tego czasu. Ale wciąż pamiętam jego głos. Pociągający, przedłużał każdą sylabę, nawet nie wiem czy to było specjalnie czy nie.

Zostałem przydzielony do pracy fizycznej, jak na mężczyznę przystało. Moja przyjaciółka Clary zajmuje się projektowaniem ubioru, a Isabelle ich szyciem. Nie mam pojęcia ile mają już ran na dłoniach z powodowanych złym wykonaniem. Ja zostałem przeznaczony do przenoszenia ładunków budowlanych wraz ze znajomym Ericiem. Pamiętam jak kilka razy kilka cegieł, belek czy nawet toreb z zaprawą na mnie spadło. Głównie na stopy, jednak raz otrzymałem w głowę, przez co miałem chwilę wolnego, aby móc się wykurować i ponownie wrócić do pracy.

Do czego został przeznaczony Raphael? Już Ci piszę. Raphael był stworzony do wygrywania. Do zdobywania wspaniałych wyników w sporcie. Zawsze wracał umęczony z całodziennych treningów z siniakami, potłuczeniami raz przyszedł ze złamaną ręką. Mimo to się trzymał, mimo tego wciąż nazywał mnie swoim mi amor, mi sol naciente, mi pequeño, mi corazón. Ah, łzy plamią mi kartki, na których piszę. Doskonale wiem, że kiedy ktoś z nich się dowie, że to wszystko spisuję, zostanie mi przyrządzone piekło. Doskonale to wiem. Jednak mnie to nie obchodzi. Będę walczył o to, co mi odebrano.

Zastanawiasz się może czy są ludzie, którzy stają się wolni. Owszem są. Zostaje im ściągnięty kaftan, czytnik, są traktowani jak bogowie, później im odbija i wcale nie są takim skruszonymi ludźmi jak wcześniej.

Są wyszkoleni na potwory.

Zapomniałem o jednym. Głównym kierownikiem tego wszystkiego, całego zamieszania, zmiany, jest Valentine Morgenstern. Ojciec mojej najbliższej przyjaciółki, który nawet nie szczędzi własnej córki. Potwór bez serca.

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz