Walka z nim była zaciekła.
On był jak dziki zwierz.
Rzucał się, szarpał, wymierzając ciosy na ślepo, czasem było słychać jak szkło rozbija się o kafelki.
Warczał i prychał, jakby chciał ich wszystkich wystraszyć, ostrzec.
Młodszy zaczął płakać.
Kiedy udało im się go związać oraz zamknąć w osobnym pokoju, był już ranek.
Wytarł szkarłatne łzy, które zbierały się w kącikach jego oczu.
— Gdzie papa? — cichutki tupot małych stópek rozniósł się po salonie. Odwrócił się do dziewczynki, podnosząc ją.
— Papa.. papa załatwia teraz ważne sprawy klanu. Chodź, idziemy spać — ale on nie mógł usnąć. Agresywne zachowanie Raphaela dręczyło go jak najczarniejszy koszmar, wbijało się w jego głowę ostrymi pazurami, męcząc.
Nie spał.
Nie mógł.
Klan zadecydował osłabić lidera, dopóki nie przybędzie Magnus, więc ani jedna kropla krwi nie wchodziła w rachubę.
Lewis usiadł, więc pod żelaznymi drzwiami i słuchał.
Najpierw panowała cisza.
Później zaczęły rozlegać się ciche pomruki.
Włoski na jego ciele zjeżyły się, gdy przeraźliwy jęk wypełnił pustą przestrzeń.
— Deja mi mente! — to działało jak huśtawka nastrojów. Głos raz był rozpaczliwy, a raz przepełniony jadem. — No te necesito aqui! Ayuda! — Simon przyłożył rękę do ust.
Uciekł.
Raphael uciekł.
Pomimo osłabienia i mocnej liny, która owijała ciasno jego ciało, uciekł.
W poszukiwania ruszyli Simon, Lily, Elliot oraz Stan. Rosą miała zająć się reszta klanu.
Wparowali do apartamentu Magnusa, jak burza.
Simon ledwo pozwolił oddać marynarkę, którą trzymał.
— Co on do cholery robi z Camille?
Zapach krwi był ostry. Ich kroki odbijały się echem.
Raphael był jak marionetka.
— Odebrałeś mi władzę — Camille trzymała jego głowę, zbroczonymi krwią rękoma — ale ja ją mogę odzyskać. — Przejechała paznokciem wzdłuż jego szyi.
Podła żmija.
Lewis był sparaliżowany strachem, jego umysł krzyczał rusz się! Ale jego ciało wołało nie!
Nie wiedział kiedy, jak.
Trzymał w rękach martwe ciało Camille.
Puścił je szybko, podbiegając do krzesła i starając ocudzić Raphaela. Naciął kłami swoją skórę na nadgarstku i przyłożył do ust Santiago.
— Pij — powiedział rozstrzęsionym głosem — no pij! — jęknął, kiedy kły zatopiły się w jego ręce. Palce drugiej ręki tańczyły na tyle jego szyi. — Już dobrze. Jesteś bezpieczny.
Bezpieczny.
Błąd.
CZYTASZ
sunkissed | saphael one-shots
Fanfiction❝PRZYNAJMNIEJ RAZ UWIERZ W PRZEZNACZENIE❞ #1 w valentines [15.04.2020] #1 w biseksualnośc [15.04.2020] #1 w raphaelsantiago [03.01.2021] #1 w boysromance [05.01.2021] #1 w lewis [05.01.2021] #1 w saphael [05.01.2021] #1 w aseksualność [05.01.2021] ...