Panował gorąc, skwar. Powietrze było ciężkie i gęste. Raphael wciąż przesiąknięty wonią lakierów do włosów, różnorodnych żelów oraz szamponów przeciskał się pomiędzy ludźmi na chodniku, zastanawiając się co oni jeszcze robią tutaj o takiej porze, gdy słońce świeci najmocniej i poprawił okulary przeciwsłoneczne, które zsunęły mu się z nosa.
Poprawił torbę na ramieniu, czując nieprzyjemną suchość w ustach. W końcu wyszedł z największego tłumu i dojrzał przed sobą chłopaka w niebieskiej koszulce i z żółtym plecakiem. W ręku trzymał bukiet kwiatów.
Biegł w jego kierunku.
– Może tobie się spodobają! – Wykrzyczał zapłakanym głosem i wręczył mu bukiet. Przytulił go mocno, a potem pobiegł dalej. Meksykanin stanął jak wryty. .
Przyjrzał się kwiatom – dokładnie różom w kolorach delikatnego pomarańczu oraz bieli. Pomimo, iż niektóre płatki były pogięte a łodygi lekko powyginane były piękne. Czarnowłosy odwrócił się i gdy jeszcze dostrzegł fragment żółtego plecaka ruszył za nim biegiem.
– Hej! Zaczekaj! – Krzyknął. Chłopak zatrzymał się. Ciemnooki podszedł do niego. W momencie, w którym bliżej mu się przyjrzał mógł dostrzec czerwony ślad na jego twarzy i kilka małych zadrapań.
– N.. nie.. nie podobają ci się? – Na jego twarz wpełzł roztrzęsiony uśmiech, a jego głos brzmiał jeszcze smutniej i żałośniej.
– Co? N.. nie! Nie, nie! Jest śliczny, naprawdę! Tylko.. co się stało? – Szatyn nie powiedział nic, tylko w jego wielkich, czekoladowych, schowanych za okularami oczach pojawiły się kolejne łzy, uśmiech zniknął. Nic nie odpowiedział tylko rzucił się w jego objęcia.
Raphael zaskoczony całą sytuacją tylko poklepał po plecach.
– Jak masz na imię?
– S.. simon.. – wykrztusił.
- Piękne imię. Jestem Raphael. Więc, Simon. Gdzie mieszkasz? Jest naprawdę gorąco, więc może cię odprowadzę?
– Nie mam domu. Mieszkam u znajomych – wyraz twarzy bruneta złagodniał i poczuł ukłucie w sercu.
– To w takim razem zaprowadzę cię do znajomych?
– Nie. Nie chcę tam teraz wracać – Raphael rozejrzał się, a potem westchnął.
– W takim razie może pójdziemy do mnie? Wyglądasz na zmęczonego – Simon zastanowił się, ale w końcu ustąpił.
– Niech będzie.. – Raphael położył dłoń na ramieniu chłopaka i zaczęli iść w stronę mieszkania.
Gdy weszli do środka uderzył ich przyjemny chłód. Santiago zaprowadził go na białą kanapę, a sam poszedł do kuchni, aby wyszukać wazon i umieścić w nim bukiet róż. Później wziął dwie szklanki, nalał do nich wody i wsypał do nich kilka kostek lodów oraz plasterek cytryny.
Wrócił do salonu i podał jedną z nich brązowookiemu.
– Dziękuję – powiedział cicho i wypił ją kilkoma łykami.
– Więc, opowiesz mi..
– Wyznałem miłość znajomemu. Ale.. ale on ją odrzucił i uderzył mnie bukietem..
– Oh, Simon.. ale to tylko oznacza, że on na ciebie nie zasługiwał..
– A wiesz co jest najlepsze? On tam mieszka razem z nami i moja najlepsza przyjaciółka z nim chodzi i nawet nie raczyła mi o tym powiedzieć!
– Doskonale wiem co czujesz.. doskonale wiem co czujesz, Simon.. – wyszeptał.
– To znaczy, że..
– Tak. Lubię chłopców. Moja rodzina jest rodziną katolicką. Ja również – tutaj wyciągnął spod koszulki wisiorek z grubym, złotym krzyżykiem. – Moja mama pomimo, iż kochała.. mnie bardzo, nie mogła się z tym pogodzić. Nie chciała, abym się wyprowadzał jednak z powodu upokorzenia, którego zasmakowałem od braci spakowałem manatki i opuściłem rodzinny dom. Czasem jeszcze telefonuję z mamą, ale to bardzo rzadko.
– Oh.. taki mi przykro..
– Ale to było kiedyś. Zajmijmy się tobą, dobrze? Pogadajmy o czymś innym. Czym się interesujesz?
– Gram na gitarze.. lubię również pisać wiersze. Chodzę do drugiej liceum, ale.. również pracuję, muszę mieć jak zarobić za opłacenie pobytu.
– Ja już pracuję - speszył się lekko. – Jestem fryzjerem, ale moją pasją jest malowanie obrazów..
– Potrafisz malować? Moja przyjaciółka też..
– Hej. Nie myśl teraz o nich.
– Chcę je zobaczyć – powiedział.
– Naprawdę?
– Tak – skinął głową.
– Hmm.. no dobrze. Chodź – wstał z kanapy i zaprowadził go do innego pomieszczenia. Pachniało w nim farbami, podłoga była wyłożona folią a wszędzie stały sztalugi z obrazami. Na samym środku stało płótno z niedokończonym obrazem. Przedstawiał parkową ścieżką, wokół której rosły drzewa wiśni.
– O wow.. - wyszeptał. - Wow.. cholera.. one.. one są śliczne – Santiago uśmiechnął się.
– Dziękuję. – Brunet podszedł do kolejnego z obrazów. Tym razem były to słoneczniki. – Jak długo malujesz?
– Sześć lat. W domu nie miałem możliwości. Gdy trafiłem pod dach mojego najlepszego przyjaciela, tam zacząłem. Idealnie zadbał o wszystko – poprawił pędzle znajdujące się w puszce. – Wiesz co? Zrobię nam coś do jedzenia. Na pewno jesteś głodny.
– Nie, nie.. ja już będę się zbierał.. i tak zrobiłem za dużo kłopotów.. – zachichotał nerwowo.
– Nie narobiłeś żadnych kłopotów. Nalegam. Chodź.
– No.. dobrze.
***
Wieczorem, Simon oderwał wzrok znad telefonu i spojrzał na Raphaela.
– Podałem mojej znajomej adres.. będzie tutaj, aby mnie odebrać.
– Oh.. tak, jasne.. – po upływie trzydziestu minut pod drzwiami zjawiła się czarnowłosa dziewczyna.
– Oh, Simon! – Krzyknęła. – Nawet nie wiesz jak się martwiłam! Jace mi wszystko powiedział i.. co w ciebie wstąpiło, idąc do nieznajomego mężczyzny!?
– Raphael jest w porządku – odparł cierpko. Podniósł swój plecak i założył go. Przytulił się do ciemnookiego. – Dziękuję.. dziękuje za dzisiaj. Czy mogę dostać twój numer?
– Jasne – uśmiechnął się dziarsko. Gdy dwójka opuściła jego mieszkanie spojrzał na róże.
Było ich osiem.
CZYTASZ
sunkissed | saphael one-shots
Fanfiction❝PRZYNAJMNIEJ RAZ UWIERZ W PRZEZNACZENIE❞ #1 w valentines [15.04.2020] #1 w biseksualnośc [15.04.2020] #1 w raphaelsantiago [03.01.2021] #1 w boysromance [05.01.2021] #1 w lewis [05.01.2021] #1 w saphael [05.01.2021] #1 w aseksualność [05.01.2021] ...