your name

236 29 5
                                    

Soulmate AU, gdzie w Twoje osiemnaste urodziny, na Twoim ciele pojawia się tatuaż z imieniem Twojej bratniej duszy.

– Czyli to dzisiaj.

– Tak – Simon wlepił wzrok w kuchenne kafelki i zaczął nerwowo ruszać nogami.

– Czy coś cię trapi? – Rebecca postawiła przed nim talerz z tostami oraz kubek z herbatą.

– Wiesz.. nie wiem czy to jakiś poważny powód – uśmiechnął się nerwowo.

– Większość twoich powodów jest poważna. Mów – usiadła na przeciw niego. – Co tam ci w głowie siedzi.

– Więc.. – westchnął. – Chodzi o Raphaela.

– Wiedziałam!

– Nie pomagasz – burknął, ale mimowolnie uśmiechnął się, tym razem szczerze.

– Za pewne martwisz się o to, że jeśli tobie pojawi się jego imię, to okaże się, że on ma kogoś innego. – Brzmi fałszywie, ale czasem tak się zdarza. Simon słyszał o wielu przypadkach, w których bratnie dusze wcale nie były dobrane. – Albo to tobie pojawi się ktoś inny.

– Tak.

– Oo, Simon. To urocze. To tak jak w tych książkach – powstało wiele książek, w których zakochiwały się dwie osoby, które nie były bratnimi duszami. Później spotykało je nieszczęście.

– Życzysz mi nieszczęścia? – Mruknął.

– Nie, oczywiście, że nie. Dobrze wiesz o co mi chodzi – mrugnęła do niego a on wywrócił oczyma i w końcu wziął się za jedzenie tostów. – A dzisiaj wychodzisz i wracasz dopiero jak po ciebie zadzwonię. Słyszałam, że Raphael gra mecz, więc pójdziesz sobie pooglądać.

– C.. co? Ale..

– Żadnego ale. Zaufaj siostrze.

– Jasne..

***

Godzinę później Rebecca niemalże wypchała go zza drzwi. Fuknął, poprawił torbę i poszedł w stronę boiska. Kompletnie nie wiedział co jego siostra miała zamiar zrobić, ale wolał już nie wchodzić jej w drogę. Tak naprawdę wolał zostać w domu – tatuaż mógł pojawić się w każdej chwili. No, ale cóż.

Spojrzał nerwowo na zegarek na nadgarstku i przegryzł wargę. Miał piętnaście minut. Przyspieszył, by po chwili znaleźć się przy boisku.

Hola – usłyszał męski głos z silnym hiszpańskim akcentem. – Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie – podskoczył i się odwrócił.

– Woah, Raphael! Przestraszyłeś mnie! – Starszy chłopak się zaśmiał.

Lo siento. – Simon zmierzył go wzrokiem. Miał na sobie uniform w barwach jego drużyny, na ramieniu widniała czerwona opaska kapitana a na nadgarstku opaska na rzepę. Raphael dostał już swój tatuaż, ale zakrywał go jak tylko mógł. – Przyszedłeś popatrzeć?

– Pokibicować! Zawsze będę wspierał swojego przyjaciela! – Santiago zaśmiał się ponownie.

– Cieszę się z tego powodu – uśmiechnął się odsłaniając rząd lśniących, białych zębów.

– Raph! Chodź, zaraz zaczynamy!

– Już idę! – Odkrzyknął, później dodał szeptem – będę dzisiaj na twoich urodzinach – puścił do niego oczko i odbiegł do szatni. Serce Simona waliło jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki.

Rebecca. Syknął w myślach i ruszył na trybuny.

Mecz przebiegł szybko. Raphael był naprawdę dobrym kapitanem i odpowiednio współpracując z innymi zawodnikami zapewnił swojej drużynie zwycięstwo. Lewis natomiast niemal nie zdarł sobie gardła, zawziętym kibicowaniem. A może jednak sobie zdarł?

sunkissed | saphael one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz