29. Ale on nie chciał.

3.8K 138 61
                                    

Caitlin

Podwiozłam Paula pod ich dom. Mimowolnie rozejrzałam się za autem Nialla, ale nigdzie nie zauważyłam czarnego mercedesa.

- Do zobaczenia - pożegnał się z nami Paul.

- Cześć - powiedziałam, po czym odjechałam, gdy Zoe również się odezwała.

Potem w samochodzie zrobiła się między nami niekomfortowa cisza. Dawno tak się przy niej nie czułam.

- Masz prawo być na mnie zła. Przepraszam. Po prostu myśleliśmy, że dzięki tej rozmowie między wami się polepszy i...

- Wiem, chcieliście dobrze - przerwałam jej.

Wiem, że nie chcieli, aby to tak się skończyło. To nie była ich wina.

Może to nie był najlepszy pomysł, ale dzięki temu mogłam ostatni raz poczuć dotyk jego ust na swoich.

Może to było głupie myślenie, ale ta rozmowa, która rozrywała moje serce, była tego warta. Była warta, aby ostatni raz poczuć się przy nim tak dobrze.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak się przy tobie czuję - szepnął jedynie, po czym pocałował mnie, kładąc jedną dłoń na policzku, a drugą na biodrze.

Pierdol się, wszechświecie. To wcale nie jest zabawne.

Co ty ze mną robisz, Lawson?
Co ty zrobiłeś ze mną, Horan?

- Tak, ale wyszło odwrotnie - głos jej się załamał, więc spojrzałam na nią przelotnie, mając nadal uwagę, jak najbardziej się dało, skupioną na drodze.

- Nie myśl, że to wasza wina. Tak w ogóle to chciałam wam za to podziękować - czułam, jak kolejny raz szklą mi się oczy. - Na początku myślałam, że to przez was się tam znaleźliśmy, ale tak naprawdę to stało się dzięki wam - zaakcentowałam dwa ostatnie słowa. - Może, gdyby nie ta rozmowa, to nadal miałabym jakąś cichą nadzieję na to, że coś może się zmienić, ale teraz? Ja zaryzykowałam, Zoe. Tak jak powiedział Harry. Otworzyłam się przed nim, a on opowiedział mi wcześniej historię z Manchester, dlaczego się tutaj przenieśli. I mimo tego, co usłyszałam, to ja i tak zaryzykowałam. Ale on nie chciał. Nie zaryzykował. Powiedział, że robi to dla mojego dobra - poczułam pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. - Bardziej martwił się o mnie niż o siebie, wiesz? - głos mi się załamał, więc odchrząknęłam.

I mimo tego, co mówiłam, to wyobrażałam sobie, jak ostatnia kropla nadziei nie chce opuścić mojego ciała. Trzymała się kurczowo, a serce tylko ją dopingowało.

Głupie serce.

- Ale nie ma już co tego roztrząsać. To koniec, Zoe. Koniec - powtórzyłam, jakbym chciała, aby te słowa do mnie dotarły.

Ale one nie chciały zapaść mi dłużej w pamięci.

- Obiecuję, że już nie będę knuła przeciwko tobie - szepnęła po dłuższej chwili. - Przepraszam - dodała.

- Nie przepraszaj. Chodziło ci o moje szczęście. Chodziło wam o nasze szczęście.

- Ale to tylko pogorszyło sprawę.

- To już nieważne. Zakończmy ten temat - oznajmiłam, na co kiwnęła głową.

Gdy wróciłyśmy do domu, obejrzałyśmy jeszcze cztery odcinki serialu, po czym Zoe postanowiła pójść już do siebie. Gdybym miała opowiedzieć, co działo się w tych odcinkach, to miałabym z tym problem. Nie mogłam się na nich skupić.

- Coś się stało? - odezwał się tata, kiedy otworzyłam lodówkę, aby się czegoś napić.

- Dlaczego pytasz? - zapytałam.

Nie powinniśmy | N.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz