Rozdział 54

532 25 0
                                    

Perspektywa Alexy
O ile czułam się źle, wracając do domu razem z Deanem i reszta agentów, tak poczułam się tragicznie kiedy znalazłam się w swoim apartamencie.
- Podjęłaś głupie, niepotrzebne ryzyko!! - ryczał Stark na cały głos. Sięgnęłam po kubek ciepłej herbaty i upiłam z niej łyk. Akurat w tym momencie Aiden musiał wyjść i zostawić mnie samą z ojcem. Cudowne wsparcie.
- Na pewno było inne wyjście! - dodał, na co westchnęłam.
- Wydzierasz się na mnie jakbym była głupia nastolatka, która zaszła w ciążę na imprezie w klubie. Możesz przestać? - zapytałam jeszcze trochę cichym głosem, bo gardło i płuca dalej trochę paliły po wlanej siłą zimnej wodzie w delikatne organy.
- Mogłaś umrzeć - powiedział poważnie i spojrzał na mnie z obawą.
- Ale nie umarłam. Nie wybieram się na drugi świat, uwierz mi - zapewniłam i upiłam kolejny łyk.
- Alexo, martwię się o ciebie po prostu. Zrozum. - Usiadł na skraju mojego łóżka, tak żeby być blisko mnie.
- Tęsknię za naszymi kłótniami. - Wywróciłam oczami. - Od kiedy to tak dobrze wychodzi ci rola kochającego tatusia? - Przechyliłam głowę w bok, a Stark wyciągnął z szafki nocnej czekoladę.
- Tym cię przekupie? - zapytał, na co zabrałam mu czekoladę z uśmiechem.
- Może - mruknęłam. - Mów dalej.
- Chciałbym żebyś zrezygnowała z tak ryzykownych misji - zaczął, na co westchnęłam. Domyślałam się, że o tym będzie chciał rozmawiać.
- Nie spełnię twojej prośby, Tony.
- Za słaba łapówka? - zapytał z wymuszonym uśmiechem.
- Coś mniej więcej - odparłam. - I tak szybko się uczysz. - Puściłam mu oczko. Stark uśmiechnął się lekko, a po chwili oboje spojrzeliśmy na otwierające się drzwi. Aiden zawahał się.
- Zostawię tylko zupę i mogę iść - rzucił, obserwując nas.
- Chodź, mój grzejniku! - Wyciągnęłam do niego ręce. Chłopak obszedł łóżko i usiadł obok mnie, po czym podał mi miskę. Zajęłam się jedzeniem, przez co zapadła cisza.
- Dziękuję - rzucił Stark w stronę Aidena. Uniosłam brew, ale nie skomentowałam.
- Za co? Alexa żyje dzięki Deanowi. Jako jedyny zachował zimną krew i wiedział co robić. Prawda jest taka, że przestałem myśleć, kiedy długo się nie budziła. Spanikowałem - przyznał mój chłopak. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią. 
- Przez ciebie muszę podziękować Deanowi. - Szturchnęłam go w bok i wróciłam do kończenia zupy. 
- I tak musiałabyś mu podziękować. Gdyby nie wyciągnął cię z wody, nie miałabyś żadnych szans - stwierdził poważnym tonem. Po dłuższej chwili odłożyłam miskę i westchnęłam. 
- Jak się czuje ten buc? - zapytałam. 
- Mówił, że bywało lepiej, ale będzie żył - odparł Stark.
- W gruncie rzeczy nie jest taki tragiczny jako partner. Za słabo się znamy, przez co parę rzeczy poszło nie tak, ale stety bądź niestety jest całkiem niezły. Mogłabym z nim pracować - powiedziałam, układając się wygodnie na poduszce. Aiden przykrył mnie kołdrą, a Stark westchnął.
- Rozważysz moją prośbę? - zapytał na odchodnym.
- Nie, ale rozważę całościowe przejście do Tarczy - ucięłam. Widziałam, że Tony był rozczarowany. Nie o to mu chodziło zupełnie, ale cóż, jego geny i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że on też uparłby się dokładnie tak jak ja przy swoim. 
- Odpoczywaj, zajrzę później - mruknął i już po chwili zniknął za drzwiami. Obróciłam się twarzą do Aidena i zrobiłam maślane oczy.
- Przytul - poprosiłam, trzepocząc rzęsami. Chłopak z uśmiechem pokręcił głową, ale położył się i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie strasz mnie tak więcej - poprosił. Wtuliłam głowę w jego pierś, a on mocno mnie objął. 
- Postaram się - obiecałam, choć wiedziałam, że tę obietnicę trudno będzie spełnić. 
- Kiedy was znaleźliśmy wyglądałaś jak martwa. Dean był słaby i ledwo się trzymał świadomości, ale oddychał i żył. Ty byłaś tak blada... - urwał. Czułam jak wszystkie jego mięśnie się zaciskają.
- Nic mi nie jest. Wszystko jest w porządku. - Lekko pogładziłam dłonią jego pierś. 
- Dzięki Deanowi. Padł dopiero, gdy ty zaczęłaś oddychać. Tylko on nie zrezygnował, my już nie mieliśmy nadziei - przyznał ze skruchą. 
- Wtedy on zjadłby moje lody - wytknęłam. - Dobrze wiedział, że to jest argument nie do przebicia.
- A ja nie jestem takim argumentem? - zapytał, a w jego głosie zabrzmiała ta znajoma nutka, wyczuwalna tylko wtedy, kiedy droczył się ze mną. Uśmiechnęłam się. 
- Ciebie kocham najbardziej. Bardziej niż lody. - Spojrzałam na niego i musnęłam jego usta swoimi. Uśmiechnął się na ten gest.
- Cieszę się, że to mi przypadł zaszczyt męczenia się z tobą - przyznał, całując mnie w czubek głowy.
- Cieszę się, że tak chętnie przyjąłeś ten zaszczyt. - Przymknęłam oczy.
- Nie chciałabyś poznać mojej matki? - zapytał po dłuższej chwili milczenia. Z wrażenia otworzyłam oczy i usiadłam żeby móc lepiej na niego spojrzeć. 
- Co się tobie stało? - zapytałam zaskoczona.
- Pytałem poważnie. Z uwagi na komplikacje poprzedniego zadania na pewno dostaniesz wolne. Moglibyśmy polecieć do Japonii. Zobaczyłabyś moją ojczyznę, poznała moją matkę. Co ty na to? - Lekko chwycił moją dłoń i zaczął bawić się naszymi palcami.
- Bardzo chętnie. Chwila z dala od Nowego Jorku dobrze mi zrobi, a przy okazji poznam przyszłą teściową. To bardzo dobry pomysł - przyznałam, już zastanawiając się jaka jest matka Aidena. O Katanie słyszałam dużo rzeczy, najczęściej przewijało się, że jest genialną wojowniczką, ale i piękną kobietą. Byłam ciekawa czy to wszystko było prawdą. 
- Rezerwować lot na jutro czy pojutrze? - zapytał, spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Pojutrze! Muszę się przecież spakować i przygotować. Nie mogę pokazać się jak niedoszły topielec. - Zgromiłam go wzrokiem, na co on się zaśmiał. 
- Ależ oczywiście - powiedział tylko, nie przestając się uśmiechać.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz