Rozdział 32

2K 116 24
                                    

Perspektywa Alexy
Po tygodniu w końcu wstałam i byłam w stanie normalnie chodzić. Mały sukces. Siedziałam głównie w pokoju na zmianę z pracownią.
W końcu byłam prawdziwą sobą i... uwielbiałam budować, składać, tworzyć.
Siedziałam w pracowni i grzebałam przy silniku. Tak nudzi mi się i nie mam co robić. Smutne.
Po chwili, kiedy montowałam już silnik na leżąco, ktoś wszedł do środka.
- Alexa? - usłyszałam znajomy mi głos.
- pracownia! - krzyknęłam ale chyba dalej mnie nie widział. Cóż... może dlatego, że leżałam pod autem?
- ej... gdzie ty? - zapytał zdezorientowanym głosem.
- no tu - wysunęłam się z pod pojazdu - spójrz w dół - dodałam patrząc na niego z dołu. Spojrzał w dół a nasze oczy się spotkały. Uśmiechnęłam się lekko na co on też się wyszczerzył.
- nudzi Ci się prawda? - zapytał opierając się o blat.
- ja nigdy nie siedzę na dupie bezczynnie - warknęłam wstając. Skrzyżowałam ramiona na piersi - w przeciwieństwie do Ciebie - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Ej. Ej. Ej. - podszedł do mnie blisko - zakapiorze - nachylił się i pocałował bardzo zachłannie w usta, uprzednio wplatając dłoń w moje włosy. Przyciągnął mnie bliżej i trzymał tak żebym nie mogła się odsunąć.
Puścił mnie dopiero po paru minutach. Odsunął się oblizując wargi z zadziornym uśmieszkiem.
- jeszcze mnie napastuje. Pffff! - mruknęłam ukrywając rumieńce pod włosami.
- rumienisz się! Wygrałem! - krzyknął szczęśliwy.
- zamknij się na litość boską! To twoja wina! - krzyknęłam wkurzona.
- Moja wina tak? - powoli zsunął dłonie na moja talię, pieszcząc każdy, nawet najmniejszy fragment. Kiedy już ułożył dłonie w upatrzonym miejscu, przysunął mnie mocniej do siebie. Przylęgłam do niego ciałem a ba moje policzki znowu wpłynął gorący róż.
- a żeby Cię szatan... - zaczęłam ale skończyłam w myślach.
- moje słodkie rumieńce - ucałował ona moje policzki. Westchnęłam cicho.
- jeszcze nie twoje - mruknęłam mu cicho do ucha.
- hmm... - zamyślił się - to zostań moja - wyszeptał konspiracyjnym tonem głosu do mojego ucha.
- jak romantycznie! W pracowni! - stwierdził Stark, wchodząc do środka. Czułam, że Aiden chce się odsunąć ale specjalnie przyciągnęłam go do siebie przez co jego głowa odpoczywala na moim ramieniu. Chyba wyczuł o co mi chodzi i złożył czuły pocałunek na mojej szyji.
- mmm... - mruknęłam cicho czując tą pieszczotę - spierdalaj Stark - warknęłam ostro w stronę pseudo ojca.
- nie zgadzam się żebyś całowała się z kimś, kogo ledwo znasz i kimś, kto prawie pozbawił Cię życia. - odwarknął wkurzony
- to moje życie, nie twoje. Nie potrzebuje twojej zgody na nic - wysyczałam przez zęby.
- jesteś moja córka. - warknął jeszcze mocniej na co Aiden drgnął niezauważalnie w moich objęciach. Mocniej go przytuliłam pokazując, że mam zdanie Starka głęboko w dupie.
- nie. Nie jestem. A teraz stąd wyjdź. To moja pracownia, do której ty, nie masz prawa wstępu. Żegnam. - warknęłam i ułożyłam głowę w zagłębieniu szyji Aidena. Przymknęłam oczy. Po chwili usłyszałam huk zamykanych drzwi i donosne kroki ojca w stronę windy.
- wiesz, że on ma rację? - zapytał szeptem Aiden.
- on nie ma racji. Nie ma prawa nawet do mnie mówić. I nie jest moim ojcem do cholery. - syknęłam.
- ech... - westchnął i puścił mnie. Odsunął się ale trzymał moje dłonie.
- dasz się zaprosić na randkę? - zapytał na co mnie zamurowało. Woo... Uśmiechnęłam się lekko.
- dam się zaprosić. - odpowiedziałam.
- dzisiaj? Wieczorem? - w jego oczach tańczyły iskierki z radości.
- chętnie - pocałowałam go w policzek.
- będzie super! Zobaczysz! Lecę już przygotować wszystko. Przyjdę po Ciebie o siódmej. - powiedział i wybiegł z pokoju szczęśliwy. Zaśmiałam się i wróciłam do pracy.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz