Rozdział 16

2.8K 148 12
                                    

Perspektywa Alexy
Siedziałam przy Rossie i trzymałam jego dłoń. Czekałam aż się wybudzi. Czekałam i czekałam... aż w końcu zacisnął palce na mojej ręce i powoli otworzył oczy.
— Ross! Przepraszam cię! To był taki impuls i... przepraszam. — Przytuliłam go lekko. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć, więc postawiłam na gest.
— Hej, spokojnie. Nie powinienem cię straszyć. To nie twoja wina. Zareagowałaś tak, jak powinnaś, ale w obliczu zagrożenia. Jest okej, przecież żyję. — Gładził ręką moje plecy. Po chwili puściłam go i usiadłam na swoim poprzednim miejscu. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę, jakbym mogła przejrzeć ewentualne kłamstwo. W jego oczach nie zobaczyłam nic, co sugerowałoby, że nie jest ze mną szczery i ma do mnie żal. Uznałam, że cała moja panika, lamenty i poczucie winy wystarczyły mu jako zadośćuczynienie, więc postanowiłam zmienić temat.
— Powiedz mi, dlaczego wy się tak nienawidzicie? — zapytałam zamyślona. Dopiero kiedy słowa opuściły moje usta, zorientowałam się, że może to nie był najlepszy moment.
— W sensie? Kto z kim? — odpowiedział pytaniem, widocznie nie rozumiejąc, co mam na myśli.
— Ty i Aiden. Chłopak, którego capnęłam — wyjaśniłam krótko.
— Może on ci to wyjaśni. Pozwolisz, że się zdrzemnę, a ty idź i zrób przesłuchanie. — Uśmiechnął się. Nie byłam taka pewna jego uśmiechu. Może po prostu chciał zwalić na Aidena ciężar wyjaśnień? Może oboje spiskowali za moimi plecami? Ale po co?
— Ale... — zaczęłam, jednak przerwał mi.
— Znam cię i wiem, że jak chcesz się czegoś dowiedzieć, to się dowiesz. Idź już. — Zachowywał się dziwnie. Jak nie on. Może to kwestia leków, które podał mu Stark?
— Ty mógłbyś mi powiedzieć, o co chodzi, Ross. — Uniosłam brew.
— Idź i go zapytaj, okej? — Przymknął oczy, co chyba kończyło rozmowę. Postanowiłam dać za wygraną i pozwolić mu odpocząć.
— No dobrze. Zajrzę do ciebie później. — Wymusiłam uśmiech i wyszłam.
— Jarvis, gdzie jest Aiden? — rzuciłam w powietrze i spojrzałam na zegarek, żeby sprawdzić ewentualne nowe wiadomości.
— Na balkonie, madame — odpowiedział krótko.
— U mnie? — Od razu ruszyłam w tamtą stronę.
— Tak, panno Stark — odpowiedział komputer. Szybkim krokiem weszłam po schodach na górę. Potem po cichu wkroczyłam na balkon.
Chłopak opierał się o barierkę i wpatrywał w piękne widoki miasta osnute wieczornym cieniem. Sama uwielbiałam ten widok. Wiatr delikatnie mierzwił jego blond włosy. Ten widok był jeszcze piękniejszy. Oparłam się o barierkę obok niego i dłuższą chwilę milczałam. Cisza nie była niezręczna. Oboje myślami przebywaliśmy gdzieś indziej.
— Piękny widok, co? — raczej stwierdziłam, niż zapytałam, cały czas patrząc przed siebie.
— Tu muszę się zgodzić — westchnął rozmarzony.
— Dlaczego tak bardzo się nienawidzicie? — walnęłam prosto z mostu. Kątem oka spostrzegłam, iż chłopak trochę zesztywniał. Możliwe, że po prostu się zdziwił. A może miałam rację i sprawa była bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało? Może jednak łączył ich jakiś spisek?
— Kto z kim? Jeśli chodzi o mnie, to w tej wieży tolerujesz mnie tylko ty — odpowiedział oschle. Zapowiadała się ciężka rozmowa.
— Nie o to chodzi. — Wywróciłam oczami. — Chodzi o ciebie i Rossa.
— Jeśli nie wiesz, o co chodzi, to jesteś albo ślepa, albo mało spostrzegawcza — odpowiedział zdziwiony. Jakby to, co ukrywali, powinno być dla mnie oczywiste.
— Opis pasuje. Powiesz mi o co chodzi? — Spojrzałam na niego wyczekująco.
— No błagam cię. Jesteś mądra. Połącz fakty. Popatrz logicznie.
— Dalej nie rozumiem. — Patrzyłam na niego jak na idiotę, za to on patrzył dalej przed siebie. Może łatwiej było mu na mnie nie patrzeć? Ale dlaczego?
— Znacie się z Rossem długo, prawda? — zapytał. Zaczynał mnie irytować.
— No tak. Kilka ładnych lat. Co ma to wspólnego? — dalej nie rozumiałam, do czego dąży.
— A no ma. Jest zazdrosny — stwierdził i wzruszył ramionami.
— O co niby? — zapytałam, starając się ukryć zaskoczenie. Może chciał więcej niż bycia tylko moim partnerem? Może miał większe aspiracje w Tarczy, o których mi nie mówił?
— Złe pytanie. Raczej o kogo — mruknął, a ja uniosłam brew. Niczego już nie rozumiałam. Każdy tok mojego rozumowania był zły.
— To o kogo? — warknęłam zirytowana.
— O mnie — odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Na chwilę mnie zatkało. Musiałam zebrać myśli.
– Jak to o ciebie? Przecież my się tylko przyjaźnimy, a w twojej kwestii to tylko praca! — sprostowałam zaskoczona. Skąd on brał takie wnioski?
— Na pewno tylko się przyjaźnicie? — To pytanie przelało czarę goryczy.
— A co? Źle? Nie powinniśmy się przyjaźnić? — Skrzyżowałam ramiona na piersi.
— Jesteś ślepa. I głupia. — Pokręcił głową.
— Powiesz w końcu, o co chodzi?! — zapytałam już ostrzejszym tonem. Miałam dosyć gierek.
— On cię kocha, a jakiś czas temu pojawiła się konkurencja w postaci mnie. — Wzruszył ramionami. — Proste.
— Słucham? Mówisz, że ja jestem głupia, a sam jesteś nie lepszy. — Ponownie uniosłam brew. Przyganiał kocioł garnkowi.
— On cię kocha. Dla niego to nie jest tylko przyjaźń, ale nie chce niszczyć tego, co jest między wami — oświadczył, odwracając się w moją stronę.
— Teraz wytłumacz część drugą — zażądałam.
— Widzi, że ty coś do mnie czujesz. O to jest zazdrosny. — Spojrzał mi głęboko w oczy.
— Ty chyba żartujesz. — Odwróciłam wzrok. — Łączy nas tylko fakt, iż ja próbuję uniewinnić ciebie. Nic więcej. Masz za wysokie ego, a twoje domysły są absurdalne.
— Popatrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz — zażądał.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz