Uzbrojona po zęby, leciałam razem z innymi Avengers w szybowcu. Nie chciało mi się jakoś specjalnie gadać z kimkolwiek. Nie wyspałam się i to dzięki nim. Znowu. Patrzyłam przez okno, podczas gdy inni gadali między sobą o różnych sprawach. Nie interesowały mnie one, więc nie miałam nawet ochoty podsłuchiwać.
Po jakiś dziesięciu, ciągnących się w nieskończoność, minutach wszyscy ustawiliśmy się na pozycjach. Według planu miałam złapać "młodego". Wolę określenie "chłopaka o niebieskich oczach". Ładniej brzmi, tylko trochę długa ta nazwa robocza.
Póki co, byłam w powietrzu i czekałam, aż chłopak się pojawi. Informator był pewny, że będzie to ta sama ekipa co wcześniej. Zobaczymy czy nie kłamał. Po kilku minutach czekania zobaczyłam go. Stał na straży. Jak zawsze, według informatorów.
— Poddaj się dobrowolnie — poprosiłam, lewitując przed nim z wyciągniętą ręką. Nie chciałam z nim walczyć, ale miałam świadomość, że było to nieuniknione. Każdy pragnie wolności i chyba nikt nie odda jej bez walki.
— Chyba sobie kpisz — odpowiedział i zaczął mówić do słuchawki.
Dobra. Pora na mój plan. Wylądowałam i wyszłam ze zbroi. Stanęłam przed nim ubrana w dopasowany, czarny kombinezon.
Nie myślcie sobie nic. Nie jestem głupia. Parę ostrzy miałam ukrytych w otchłaniach materiału.
— Poddaj się dobrowolnie — powtórzyłam zdecydowanym głosem.
— Nie ma takiej opcji. — Wyciągnął miecz i skierował w moją stronę. Wywróciłam oczami w myślach. A jednak nie będzie łatwo jakbym chciała.
— Opuść to żelastwo. Spokojnie. — Uniosłam ręce, pokazując, że nie mam czym się bronić. — Widzisz? Nic ci nie grozi z mojej strony.
— Jaką mam pewność? — zapytał, widocznie rozważając różne opcje.
— Moje słowo. Dodatkowo, chyba sam widzisz, że cały mój arsenał stoi tam. — Kiwnęłam głową w stronę zbroi.
— Jaką mam pewność? — Powoli zaczynał mnie irytować. Wymazałam z twarzy wszelkie tego oznaki. Profesjonalizm przede wszystkim.
— Chcesz mnie obmacać i sprawdzić, czy aby na pewno nic nie mam, czy jak? Chyba widzisz. Czy może już oślepłeś? — zapytałam lekko zirytowana, na co teatralnie wywrócił oczami.
— Jesteś z nimi, stąd wniosek, że jesteś nieobliczalna — odpowiedział, chowając miecz. No, w końcu postęp!
— Dlaczego z nimi pracujesz? Przecież wiem, że tego nie chcesz. — zaryzykowałam to stwierdzenie, bo tak naprawdę nie wiedziałam niczego o jego przeszłości i teraźniejszości. Nie znałam nawet imienia. Opuściłam ręce, na co chwycił rękojeść miecza. — Jestem niegroźna. Nic ci nie zrobię — obiecałam, trochę naginając prawdę. No dobra, trochę bardzo.
— Avengers zabijają ludzi. Krzywdzą ich. Nie ratują, tylko pogarszają dodatkowo sytuację. My im pomagamy — wyjaśnił, wbijając we mnie przenikliwy wzrok. — A ty pomagasz zbrodniarzom. Jesteś jednym z nich.
— Kto ci to powiedział? To kłamstwa! — Podeszłam bliżej niego, ale ten się cofnął.
— To prawda! Mydlicie im oczy! Krzywdzicie! Przez was giną setki takich jak my!
— To nieprawda! To wasz gang zabija, kradnie i sam dobrze wiesz, co jeszcze wyprawiacie! — Zauważyłam, że zmieszał się trochę na moje słowa.
Nagle chłopak padł na ziemię. Podeszłam bliżej i sprawdziłam puls.
Niby był w porządku i oddychał, ale zobaczyłam małą strzałkę wbitą w bark.
— Poważnie? Mówiłam, że młodego macie zostawić mnie! Po co mi jego zwłoki, skoro był mi potrzebny przytomny? — Jeden z agentów popatrzył na mnie przestraszony. Większość znała moje możliwości i bała się doprowadzić mnie do furii. — Zrób coś pożytecznego i zanieś go do celi w Stark Tower. Nie patrz tak na mnie. Jest za ciężki, a ja chciałam, żeby poszedł tam o własnych siłach. Twoja wina. — Wzruszyłam ramionami. Ubrałam zbroję i wróciłam do szybowca, gdzie siedzieli już wszyscy.
— Dobra robota — powiedział Stark.
— Jak zawsze — dodał Clint.
— Dzięki — mruknęłam, siadając na swoim miejscu.
CZYTASZ
Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅
FanficAlexandra Stark jest siedemnastoletnią córką Tonego Starka, jednak nienawidzi ojca przez wspólną skomplikowaną przeszłość. W TRAKCIE KOREKTY! Korektor: GL Sztuka Pisania: @fumumvendere #63 w Fanfiction - 07.07.2021♥️ #93 w Fanfiction - 16 stycznia 2...