Rozdział 8

4K 198 17
                                    

Biegłam korytarzami z prędkością światła. Zbiegałam ze schodów po kilka stopni na raz.
Jeśli ucieknie, to mój koniec. Nie mogłam na to pozwolić.
Po pięciu minutach dobiegłam do celu w podziemiach wieży. Szybko zorientowałam się, że chłopak faktycznie uciekł i nie był to błąd systemu, a agenci stoją i myślą co robić. Zamiast działać, oni stoją i patrzą po sobie! Uroczo, nieprawdaż?
— Pozwoliliście mu uciec?! Idioci! — krzyknęłam i pobiegłam w stronę, z której dochodziły odgłosy walki. Na szczęście nie zdążył dobiec do wyjścia.
Niezły był. Tego nie przewidziałam. Kiedy walczył z jednym z agentów, podbiegłam do niego od tyłu akurat w chwili, kiedy goryl padł nieprzytomny. Jednym, sprawnym ruchem wykręciłam rękę chłopaka za plecy i zadałam cios w kolana, przez co upadł na klęczki. Pewnie udało mi się to tylko dlatego, że skupił się na przeciwnikach z przodu i zapomniał o czujności za sobą. Zapomniał, że z tamtej strony mogą dobiec nowi przeciwnicy. Był za pewny siebie, jeśli uważał, że tamci agenci nie będą w stanie się pozbierać i go dogonić. Za sobą słyszałam już kroki. Odchyliłam lekko jego głowę i wstrzyknęłam lek usypiający.
— Co... ty... mi... — wycharczał, po czym oczy mu się zamknęły i poczułam ciężar jego ciała, kiedy opuściła go świadomość. Położyłam ciało na ziemi. Mogłam puścić go, ale wtedy zarobiłby dużo siniaków. Nie byłam aż tak wredna; wiedziałam, że więzień to dalej człowiek, który później odczuje efekty takiego zachowania.
— Alexa! Nic ci nie jest?! — Usłyszałam krzyk Rossa. Jak zawsze w porę.
— Żyję. Złapałam więźnia. Ci idioci nie umieją nawet przypilnować chłopaka dwa razy młodszego od nich — warknęłam zirytowana.
— Ktoś musi go stąd zabrać... — westchnął Ross, stając obok mnie.
— Nawet nie patrz na mnie — oznajmiłam ostro. — Złapałam go, więc nie będę wlec ciała do celi.
— Jak zawsze mi zostaje brudna robota. — Wywrócił oczami i przerzucił chłopaka przez swoje ramię.
— Mogłeś zawołać któregoś z tamtych kretynów, Ross — oznajmiłam z lekkim śmiechem. Razem wróciliśmy do celi chłopaka.
— Szczerze? Nie wiem, co cię w nim tak fascynuje. — Wskazał głową blondyna. — I nie popieram tego, ale skoro tak ci na nim zależy, to wolę go odprowadzić do celi osobiście — odpowiedział sucho. Nawet nie zwróciłam uwagi na jego ton.
— Yhym — mruknęłam tylko. Otworzyłam drzwi do pomieszczenia i weszłam do środka, Ross wszedł za mną i położył chłopaka na jego posłaniu. Wyszedł bez słowa, widocznie wkurzony na mnie. Nie rozumiałam, o co tym razem się wścieka, dlatego to również wyrzuciłam z głowy. Podeszłam do Aidena i chwilę na niego patrzyłam. Sprawdziłam mu puls, myśląc nad swoim kolejnym krokiem. Po paru minutach wyszłam, zamknęłam drzwi celi i stanęłam przed szybą. Znowu patrzyłam na niego. Co jest ze mną nie tak? Gdzie mój zwyczajowy profesjonalizm?
Może faktycznie widzę w nim coś, czego tak naprawdę on nie ma?
Może się jednak mylę?
Może to po prostu zwykły przestępca?
W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że to nie jest zwykły przestępca tylko jeden z tych zagubionych w świecie chłopców. Miałam nadzieję, że się nie mylę, bo porażki w kryteriach ludzkich były bolesne.
- Jarvis, powiadom mnie jak tylko otworzy oczy - poprosiłam i poszłam do pracowni. Weszłam do środka i znowu zaczęłam przeglądać projekty, kiedy nagle dostałam wiadomość od Furrego:
Przyjdź do mojego biura najszybciej jak będziesz mogła. Najlepiej od razu. Czekam, Furry.
Ciekawe co tym razem. Stwierdziłam, że nie będę kazała Furremu czekać i od razu udałam się do jego biura. Zapukałam i kiedy usłyszałam "proszę", weszłam do środka.
- Dzień dobry Alexandro - powiedział swoim twardym głosem. - Usiądź.
- O co chodzi? - zapytałam, siadając na krześle, naprzeciwko niego. Dyrektor nie wzywał bez potrzeby do swojego gabinetu.
- Chodzi o tego chłopaka z ostatniej misji - oznajmił. Mało szczegółów. Nigdy nie lubiłam braku szczegółowości w rozmowach z nim. Czasami właśnie ten szczegół zaważył na negocjacjach.
- Coś nie w porządku? To nie ten chłopak? Mieliśmy złapać innego? - zarzuciłam go pytaniami. Potrzebowałam więcej informacji.
- Nie, nie, nie. Wszystko z nim w porządku. Zastanawiam się tylko, czy poradzisz sobie z tak specyficznym zadaniem - powiedział. Zatkało mnie, ale na krótką chwilę. Zwątpił w moje umiejętności? To gorsze niż mogłam się spodziewać.
- Poradzę sobie! Dam radę. Udowodnię, że dam radę. Dyrektorze, to moja sprawa, ja go złapałam i doprowadzę ją do końca - oznajmiłam hardo.
- Podoba mi się twoja determinacja, Alexandro. Dobrze. Zostawiam tę sprawę tobie, ale nie zawiedź mnie. Chłopak musi zostać uniewinniony i wyjść na wolność.
- Oczywiście, Dyrektorze - odpowiedziałam i wyszłam z jego biura. Chwilę później w głowie pojawiło mi się pytanie. Dlaczego Furremu tak zależało na tym żeby uniewinnić Aidena?
Wątpiłam żeby kiedykolwiek się ze mną podzielił tą informacją. To pytanie miało zostać w mojej głowie bez odpowiedzi.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz