Rozdział 55

726 24 0
                                    

Perspektywa Aidena
Od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl żeby pokazać Alexie Japonię i przy okazji poznać ją z moją matką. Kiedy dziewczyna zasnęła, wyszedłem do swojego pokoju i zadzwoniłem do matki. Powiedziałem jej, że chcę przyjechać z moją dziewczyną i opowiedziałem jej co planuje. Katana powiedziała mi to co spodziewałem się od niej usłyszeć, że jeśli czuję, że to ta dziewczyna, dogaduję się z nią i mimo upływu czasu tęsknota nie maleje, kiedy nie ma jej obok to zaręczyny są dobrą decyzją. Po tym, jak prawie ją straciłem na zawsze i czułem jak serce umiera w mojej piersi razem z nią, byłem tego pewien. To ta dziewczyna, za którą będę tęsknił zawsze, kiedy nie będzie jej obok. To ta, za którą ciągle będę wodził wzrokiem mimo upływu lat. To z nią chce się kłócić i godzić chwilę po kłótni. 
Na rano zostało mi kupić bilety na samolot i pierścionek. 
Noc w większości upłynęła mi na pilnowaniu Alexy. Ciągle się przekręcała z boku na bok i mówiła przez sen. Kiedy przebudziłem się zaniepokojony niespokojnym oddechem dziewczyny, okazało się, że płacze przez sen. Obudziłem ją i przytuliłem do siebie. 
- Nic ci nie grozi - szeptałem raz po raz, próbując ją uspokoić. Kiedy w końcu usnęła, ja nie potrafiłem zasnąć. Czuwałem większą część nocy i zostawiłem ją dopiero rano z karteczką "Pamiętaj żeby się spakować". 
Na szybko ogarnąłem się po nocy i kupiłem bilety na samolot przez internet. Później rozpoczęła się moja wędrówka po jubilerach. Chyba większość facetów przyzna mi rację, że wybieranie pierścionka dla swojej ukochanej to istna makabra. Musiał być idealny pod każdym względem i po piątym już salonie jubilerskim zacząłem się zastanawiać czy nie mam wygórowanych oczekiwań. Z drugiej strony miałem też świadomość, że nikt nie zrobi mi w dzień personalizowanego pierścionka na zamówienie. Pomysł, choć najlepszy z możliwych, był nierealny. 

Perspektywa Alexy
Chwilę po obudzeniu, dosłownie zdążyłam otworzyć oczy i podnieść się do siadu, do mojego pokoju wpadł Stark z dziwnie wyglądającym talerzem. Zawartość talerza wyglądała co najmniej niepokojąco, ale bardziej niepokojące było zachowanie Tonego, który umościł się wygodnie obok mnie na łóżku i podał mi - prawdopodobnie - posiłek. 
- W porządku? - zapytałam, obserwując go uważnie. - Zastanawiam się czy mam już zwidy czy jeszcze nie.
- Smacznego - rzucił zamiast odpowiedzi na moje pytanie. Przyjrzałam się nieufnie talerzowi. 
- Mogę zapytać co to jest? - wyrzuciłam z siebie w końcu.
- Miała być jajecznica, ale trochę mi się spiekła. Lubisz dobrze wypieczone jedzenie prawda? - zapytał, drapiąc się po karku.
- Ale nie spalone - odparłam ze śmiechem. - Nie obraź się, ale wolę nie ryzykować biegunką. - Odłożyłam talerz na szafkę nocną i wyciągnęłam z szuflady ciastka.
- Chcesz? - zaproponowałam z pełnymi ustami. Stark parsknął śmiechem. 
- Zapasy pełną parą, co? - zapytał, po czym wziął jedno.
- Nie zawsze chce mi się schodzić do kuchni, a żadne z nas nie zaprojektowało jeszcze robota dowożącego jedzenie do pokojów. 
- To jest genialny pomysł. Czemu żadne z nas nie zrobiło tego wcześniej? - zapytał, marszcząc brwi.
- Też się nad tym zastanawiałam - mruknęłam, biorąc kolejne ciastko.
- I doszłaś do jakiś wniosków?
- Tak - odparłam krótko. 
- Podzielisz się nimi? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- Że jesteśmy zbyt inteligentni na tak proste wynalazki. Możesz wynaleźć skomplikowany kombinezon, który pozwala ci latać, ale robot gosposia to już za dużo dla takich mózgów jak my. - Chwilę siedzieliśmy w ciszy rozważając moje słowa, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

Perspektywa Aidena
Przestałem liczyć po dziesiątym salonie jubilerskim, który odwiedziłem i wyszedłem z pustymi rękami. W życiu nie pomyślałbym, że kupno pierścionka zaręczynowego jest tak trudną męczarnią. 
Dopiero późnym południem udało mi się trafić na salon, który miał zaopatrzenie o jakie mi chodziło. Znalazłem tam piękny pierścionek z białego złota, który wyglądał jakby był przeplatany dwoma wstęgami z osadzonym na środku niebieskim kamieniem w kształcie łezki. Niebieska łezka znajdowała się pomiędzy dwoma malutkimi niebieskimi kryształkami. To było zdecydowanie to o co mi chodziło.
Kiedy wróciłem do wieży, szybko spakowałem potrzebne rzeczy na wyjazd i schowałem głęboko pierścionek. Alexa wykazywała czasami zdecydowanie za silne zdolności przewidywania, a jej ciekawość zazwyczaj była nie do powstrzymania. Nie chciałem ryzykować zdemaskowania i zepsucia niespodzianki przy okazji. 
Najciszej jak umiałem wszedłem do pokoju mojej przyszłej narzeczonej i równie cicho zamknąłem za sobą drzwi, jednak kiedy spojrzałem na łóżko nie mogłem nie parsknąć śmiechem. Zobaczyłem na wpół przykrytą Alexę, przytuloną do reszty zrolowanej kołdry z rozczochranymi włosami i rozrzuconymi po całej poduszce. Na jej lekko odsłoniętym boku leżała męska dłoń. Przesuwając spojrzeniem wzdłuż ręki, zobaczyłem rozwalonego obok niej Tonego z lekko uchylonymi ustami. Wolnym ramieniem zakrył pół twarzy jakby raziło go słońce. Stark był mniej rozczochrany, ale jego ubrania były pogniecione. Wokół śpiących rozrzucone były papierki po chipsach, ciastkach i czekoladzie, nie wspominając już o puszkach coli czy butelkach po wodzie. Stwierdziłem, że nie będę litościwy i zrobiłem zdjęcie bałaganu razem z dwoma szkodnikami, po czym, uprzednio schowawszy telefon, krzyknąłem na cały głos:
- Pali się! Ewakuacja! 
Jeżeli liczyłem na jakikolwiek efekt, mocno się rozczarowałem. Alexa przewróciła się na drugi bok, a Stark zsunął tylko ramię żeby na chwilę na mnie spojrzeć, po czym nakrył nim oczy z powrotem. Wywróciłem oczami. Identyczne wręcz charaktery, a dziewczyna kiedyś myślała, że oszuka świat i siebie, że sławny Iron Man nie jest jej ojcem. Wystarczyło spojrzeć na nich teraz.
- Mam tylko nadzieję, że nie piliście alkoholu - zacząłem, krzyżując ręce na piersi. 
- Tony pił - mruknęła cicho Alexa.
- Mówiłaś, że nie masz nic przeciwko - odmruknął i ziewnął. 
- Śmierdzisz. - Przewróciła się na plecy i powoli otworzyła oczy. - Przytul. - Wyciągnęła do mnie ręce na co zaśmiałem się. 
- Zasłużyłaś? - zapytałem podchwytliwie. Dziewczyna uśmiechnęła się i przeciągnęła.
- Jasne, że tak - odparła bez cienia wątpliwości w głosie. Przetarłem dłonią twarz.
- Pamiętasz, że jutro wylatujemy? - uniosłem brew. 
- Że gdzie? - Stark usiadł gwałtownie.
- Do Japonii. Chcę żeby Alexa poznała moją matkę i miejsce gdzie się urodziłem i dorastałem - odparłem. Stark zmarszczył pytająco brwi. 
- Alexa idzie się ogarnąć i pakować, a my chwilę pogadamy - zarządziłem. Stark wstał i kopnął jedną z pustych puszek.
- Bez buziaka nie ma mowy - odezwała się córka Starka tonem obrażonego dziecka. Westchnąłem i podszedłem do niej. Pochyliłem się i cmoknąłem ją w usta.
- To ci musi wystarczyć, Skarbie - szepnąłem jej do ucha i lekko musnąłem zębami jego płatek. Zostawiłem dziewczynę jeszcze w łóżku i wyciągnąłem Starka na korytarz.
- Coś kombinujesz - stwierdził, kierując się w stronę swojego biura. Podrapałem się nerwowo po karku, zastanawiając się jak powiedzieć temu szaleńcowi, że planuję oświadczyć się jego córce. Szliśmy w ciszy. Odezwałem się dopiero, kiedy zamknąłem za nami drzwi jego gabinetu i odetchnąłem głęboko. 
- Chciałbym żeby Alexa... w sensie... chcę się jej oświadczyć - wydusiłem w końcu. 
Tony zachowywał się jakby nie usłyszał. Wyciągnął z barku dwie szklaneczki i nalał do obu po trochę whisky. Upił łyczek z jednej i podał mi drugą. 
Nie wiedziałem jak mam odczytać jego milczenie, więc przyjąłem szklaneczkę i czekałem aż trybiki obracające się w jego głowie narzucą mu potrzebę użycia języka. 
- W takim razie zdrowie młodej pary.

Podróż z lotniska do mojego domu rodzinnego upłynęła bardzo szybko. Alexa prawie cały czas wyglądała przez okno i zachwycała się kwitnącymi drzewami i kwiatami. Do tego momentu nie czułem jak bardzo tęskniłem za ojczyzną.
- Tu jest całkiem inaczej niż w Nowym Jorku – rzuciła, kiedy taksówka wysadziła nas pod domem mojej matki.
- Japonia to inny krąg kulturowy – rzuciłem, chwytając za walizki. – Chodź. Poznasz moją mamę.
Zostawiłem walizki w korytarzu i poszedłem w stronę pokoju Katany. Zapukałem dwa razy i otworzyłem dopiero po dłuższej chwili.
- Dzień dobry – przywitałem się. Matka uśmiechnęła się i podeszła mnie przytulić.
- A gdzie twoja przyszła narzeczona? – zapytała z uniesioną brwią. – Zostawiasz gości samych?
- Podziwia twoje kwiaty, więc chwilowo tak. – Podrapałem się nerwowo po karku.
- Poznam ją dzisiaj, synu, czy tak będziemy stać? – Uśmiechnęła się.
- Tak, jasne. Chodź. – Chwyciłem mamę pod ramię i ruszyliśmy do werandy z ogromną ilością kwiatów.
- Musi ci bardzo na niej zależeć, bo strasznie się denerwujesz – stwierdziła, na co westchnąłem.
- Zależy mi na niej nawet bardziej niż bardzo.
Alexę zobaczyliśmy przed wiśnią, gdy wpatrywała się w jej kwiaty. Podeszliśmy bliżej niej, a gdy byliśmy wystarczająco blisko, obróciłem ją twarzą do nas. 
- Mamo, to jest Alexa, Alexo to jest moja mama - przedstawiłem je sobie, choć wyszło to trochę kulawo.
- Witaj, Alexandro. - Matka wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny z lekkim uśmiechem. - Miło mi cię wreszcie poznać.
- Dzień dobry. Mi też miło panią poznać - powiedziała z uśmiechem, ale wyczułem zdenerwowanie w jej głosie. Miło wiedzieć, że nie tylko ja umierałem ze stresu. 
- Może zaparzymy herbatę? Aiden w tym czasie załatwi parę spraw, za które suszą mi głowę. - Matka spojrzała na mnie wymownie, a ja załapałem aluzję. Podrapałem się nerwowo po karku. 
- Myślę, że to dobry pomysł. Ogarnę te papiery, a wy się trochę poznacie.
- Nie ma problemu. - Alexa uśmiechnęła się i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Uciekam. - Pocałowałem moją dziewczynę w policzek, a później matkę i wyszedłem z domu. 
Miałem do ogarnięcia całą naszą kolację. 

Wieczorem, zabrałem ubraną w jasnoniebieską sukienkę Alexę do dużego ogrodu, w którym kwitły wiśnie i wiele innych pięknych roślin. Pod jedną z wiśni stał stolik, na którym czekała już na nas ciepła kolacja. 
- Ale tu pięknie - powiedziała z zachwytem, rozglądając się po ogrodzie.
- Wiem - odparłem z uśmiechem. Zaprowadziłem ją do stolika i odsunąłem jej krzesło jak prawdziwy dżentelmen. Kiedy usiadła, zająłem miejsce na przeciwko niej. 
- Wiedziałam, że jesteś romantykiem, ale nie sądziłam, że aż takim - przyznała na co parsknąłem śmiechem.
- Czyli nie jestem jeszcze aż tak przewidywalny? - zapytałem rozbawiony. 
- Potrafisz zaskakiwać - przyznała.
- Smacznego, moja piękna. - Parsknęła śmiechem na moje słowa, a chwilę później oboje zabraliśmy się za jedzenie. Byłem tak zestresowany, że nie potrafiłem prowadzić rozmowy, więc jedliśmy w ciszy. kiedy skończyliśmy jeść, wyciągnąłem z kieszeni małe pudełeczko, przy czym zobaczyłem błysk w oczach Alexy. Cholernie się bałem, że na moje pytanie nie usłyszę "tak".
- Muszę ci zadać bardzo ważne pytanie. Mam nadzieję, że nie usłyszę tego, czego się obawiam - zacząłem. Podszedłem bliżej niej i uklęknąłem na jedno kolano. 
- Zostaniesz moją żoną? - zapytałem, wyciągając pierścionek w jej stronę. 
Alexa odetchnęła głęboko. Zobaczyłem jak szklą jej się oczy.
- Oczywiście, że tak, głupku! - Wstała, a kiedy ja również wstałem, rzuciła mi się w ramiona. 
Pocałowałem ją namiętnie i wsunąłem pierścionek na jej palec. 
- Jest przepiękny - szepnęła, ocierając łzy wzruszenia. 
- Ale nie jest piękniejszy od ciebie - szepnąłem jej do ucha.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz