Ledwo wcisnęłam ostatnią cyfrę kodu do wejścia pracowni, Jarvis powiadomił mnie, iż chłopak się obudził.
— Chyba nigdy tutaj nie wejdę. Ciągle coś — mruknęłam zrezygnowana pod nosem i zeszłam do cel.
Podeszłam do szyby i zobaczyłam chłopaka leżącego na łóżku i wpatrującego się w sufit.
Doprawdy fascynujące zajęcie.
Zobaczyłam też małe zmiany. Widocznie ojciec postanowił zmienić agentów. Starsi niż poprzedni. Oby byli też lepiej wyszkoleni.
Weszłam do środka, zamknęłam drzwi i podeszłam bliżej do blondyna.
— A ty znowu tutaj — oznajmił sucho. — Ciekawe po co tym razem — dodał, nawet na mnie nie patrząc. Wywróciłam oczami. Ta współpraca zapowiadała się strasznie ciężko.
— Po to samo, co ostatnio. Czemu ten gang? — zapytałam, już zirytowana jego zachowaniem. Chyba muszę popracować nad zwiększeniem cierpliwości.
— Co ciebie to obchodzi? Pracujesz z Avengers, więc daj mi spokój i wyjdź stąd z łaski swojej — odpowiedział wrogim tonem.
— Usiłuje ci pomóc, debilu! Mógłbyś w końcu zacząć współpracować! — krzyknęłam zirytowana. Zdecydowanie mam za małą cierpliwość. Chłopak wstał i stanął naprzeciw mnie.
Blisko mnie.
Za blisko.
Spojrzał prosto w moje oczy. W jego oczach był tylko lód. Nic więcej. Zero mieszanki jakichkolwiek ciepłych uczuć. Po prostu chłód.
— Kto ci powiedział, że chcę twojej pomocy? I kim ty właściwie jesteś? — zapytał takim tonem, że w środku prawie się skuliłam, ale nie byłam już tą małą dziewczynką i taki ton na mnie nie działał.
— Jestem kimś, kto może ci pomóc, albo cię wkopać. Którą opcję wolisz? — położyłam rękę na jego torsie i odsunęłam go od siebie. Co za dużo, to niezdrowo. A jego bliskość była zdecydowanie niezdrowa.
— Przytulna ta cela. Mogę w niej zostać. — Wzruszył ramionami i usiadł na skraju łóżka. Powstrzymałam zgrzytnięcie zębów.
— Jesteś idiotą. Ile razy zamierzasz jeszcze próbować ucieczki? — zapytałam rozdrażniona
— To ty mnie wczoraj złapałaś... — Na ułamek sekundy coś zmieniło się w jego twarzy. Jednak była to tak krótka chwila, że nie zdążyłam wyczytać, co mógł odczuwać. Rozczarowanie? Gorycz? A może jednak zadowolenie, że złapałam go ja, zostając tym samym godnym przeciwnikiem?
— A kto inny? Większość z tych ludzi tutaj to nieudacznicy przepchnięci dalej, żeby było więcej ludzi do brudnej roboty. Nie wszyscy z nas są stricte talentami. Jednak miło, że tak myślałeś. — Puściłam mu oko. Nagle chłopak zaczął nerwowo rozglądać się po celi. Jakby czegoś szukał.
— Gdzie miecz?!
— Jaki miecz? — Udałam głupią. W taki sposób może się czegoś dowiem.
— Mój miecz! Słuchaj, jeżeli go masz, to nie dotykaj go — zaczął spokojnym tonem, podchodząc do mnie.
— Bo co? — zapytałam lekceważąco.
— To jest stary artefakt. Nie wolno go dotykać nikomu z wyjątkiem mnie. Proszę cię, oddaj mi go — prosił błagalnym tonem.
— Nie. Nie jestem głupia. Oddam ci miecz, a ty nawet się nie zawahasz, zabijesz mnie i całą resztę, a potem uciekniesz.
— Gdzie on jest?! — Chwycił mnie za ramiona. Kątem oka widziałam, że dwójka agentów przed celą położyła dłoń na pistolecie, a palec przesunęli na spust. Czekali w gotowości, w razie gdyby musieli wkroczyć.
— W bezpiecznym miejscu. Tak jak ty. — Wyszarpałam się. — Będziesz współpracował, wyjdziesz z więzienia i odzyskasz miecz. Nie będziesz współpracował, zostaniesz tu na zawsze i więcej miecza nie zobaczysz. Proste. Wybór należy do ciebie.
— Co chcesz wiedzieć? — zapytał zrezygnowany. Czyli miecz jest kluczem. Dobrze.
— Zabijałeś ludzi podczas waszych "wypadów"? — Zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy ostatnim słowie.
— Nie. Nigdy. Stałem tylko na czatach, nic więcej. — Usiadł na łóżku, a ja skrzyżowałam ręce na piersi.
— Powiedzmy, że ci wierzę. Wiesz, że ciężko będzie to udowodnić?
— To zostaw mnie tutaj. — Położył się i zamknął oczy. Czy naprawdę mi będzie zależało bardziej, żeby go uwolnić niż jemu? Trudno, nie mogę spaść w oczach dyrektora. Za wszelką cenę muszę go stąd wyciągnąć.
Spojrzałam na zegarek. Cholera! Już późno!
— Muszę już iść — rzuciłam i poszłam w stronę drzwi. — Jakby którykolwiek coś od ciebie chciał... — urwałam na chwilę — powiedz, że rozmawiasz tylko z Alexandrą. Zrozumiano?
Mruknął potwierdzająco w odpowiedzi. Wywróciłam oczami. No tak, róbmy sobie na złość.
— Co masz powiedzieć? — zapytałam. Wolałam się upewnić niż później sprzątać kolejny bałagan.
— Rozmawiam tylko z Alexandrą — odparł. Usatysfakcjonowana wyszłam z jego tymczasowego mieszkania i zamknęłam drzwi. Skierowałam się od razu na trening z Rossem. Pewnie będzie marudził, że znowu się spóźniłam. Jak to on.
CZYTASZ
Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅
FanfictionAlexandra Stark jest siedemnastoletnią córką Tonego Starka, jednak nienawidzi ojca przez wspólną skomplikowaną przeszłość. W TRAKCIE KOREKTY! Korektor: GL Sztuka Pisania: @fumumvendere #63 w Fanfiction - 07.07.2021♥️ #93 w Fanfiction - 16 stycznia 2...