Rozdział 44

1.5K 74 25
                                    

Perspektywa Tonego Starka
Kiedy już jakoś pozbierałem się po kacu, przeanalizowałem wczorajsze wydarzenia. Hmm...
Poszedłem do pokoju Alexy. Wszedłem do środka. Zastałem ją w pracowni.
- Alexa, musimy porozmawiać. - oznajmiłem. Nawet jeśli się zdziwiła, widząc mnie tutaj, to nie pokazała tego.
- Ja nic nie muszę, ale ty musisz stąd wyjść. - warknęła ostrym tonem. Podszedłem bliżej i złapałem jej rękę. Spojrzałem na nadgarstek. Moim oczom ukazały się czarne żyły. Uniosłem brew.
- Czym się zatrułaś? - zapytałem. Dziewczyna od razu wyrwała rękę z mojego uścisku.
- Nie twoja sprawa. - warknęła. Skrzyżowałem ręce na piersi.
- Jarvis, pokaż mi wyniki badań mojej córki. - rozkazałem.
- Przykro mi, panie Stark, ale to dane zatajone. - odpowiedział komputer. Wywróciłem oczami.
- Wyjdź stąd. - powiedziała Alexa. Pokręciłem głowa.
- Powiesz mi o co chodzi? Co się z Tobą dzieje? - zapytałem podchodząc bliżej niej - Przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie musisz kłamać i ukrywać, że z czymś sobie nie radzisz. Możesz mi powiedzieć. Pomogę Ci. - zapewniłem. Alexa cofnęła się i spojrzała na hologramy. Zgasiła je ruchem jednej ręki.
- Idź, już, stąd. - poprosiła innym tonem - To nie twoja sprawa.
- Jak chcesz. - Wzruszyłem ramionami - Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie z tym przyjść. - powiedziałem i wyszedłem. Wróciłem do swojej pracowni.
- Jarvis, pokaż te wyniki i nie pieprz, o jakiś zabezpieczeniach.

Perspektywa Aidena
Rankiem, kiedy poszedłem do łazienki, znowu zobaczyłem te łuski. Tym razem na obu rękach i twarzy. Oczy zrobiły mi się takie jak u smoka. Co jest...
Patrzyłem z przerażeniem w swoje odbicie. Przecież tak się nigdy nie działo...
Wczoraj myślałem, że to efekty alkoholu, ale dzisiaj, kiedy byłem już trzeźwy, łuski powinny zniknąć. A dalej tam były. Mało tego rozrosły się na drugą rękę i twarz.
Dotknąłem skóry twarzy, ale zamiast miękkiej skóry poczułem tylko twarde łuski. Ugh. Super. Nie mogę wyjść z pokoju jako potwór, bestia czy jak to nazwać. Świetnie.
Patrzyłem w lustro nie wiedząc co zrobić z tym jakże fascynującym fantem. Jednak po pewnym czasie poczułem, że strasznie mnie suszy i jestem okropnie głodny. Wody mogłem napić się z kranu, ale batoniki już mi się skończyły... Dlaczego akurat teraz? Serio? Los mnie nie kocha. Założyłem bluzę z kapturem i ciemne, niemal czarne, okulary przeciwsłoneczne. Na szczęście kaptur zasłaniał mi większą część twarzy, a oczy okulary. Może nikt nie zobaczy, że coś jest nie tak. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Zszedłem schodami na dół i kierowałem się do kuchni, kiedy usłyszałem kroki. Jeszcze lepiej! Szybko schowałem się w sali treningowej i wszedłem gdzieś między regały z bronią. Chyba przy tym narobiłem hałasu, bo po chwili zapaliło się światło i usłyszałem głos. Bardzo drogi mi głos. Głos, którego właściciela nie chciałem teraz widzieć, gdyż on zobaczyłby mnie.
- Kto tu jest? - usłyszałem TEN głos. Nic nie odpowiedziałem.
- Kto tu jest? - głos powtórzył pytanie.
- To tylko ja - wycharczałem. Głos też mi się zmienił. Ugh.
- Kim jest tajemniczy ja? - zapytała, wchodząc głębiej na salę.
- Aiden, ale proszę, nie wchodź tutaj. Ja... ja... trenuję - skłamałem szybko i beznadziejnie zresztą.
- Trenujesz? Po ciemku? - słyszałem jej kroki coraz bliżej mnie.
- Tak. Ćwiczę widzenie po ciemku - odpowiedziałem. Nie umiem kłamać.
- Mhm... a czemu stoisz w bluzie z kapturem tyłem do mnie? - zapytała. - Co ukrywasz?
- Nic. Idź już. Potem cię odwiedzę - zapewniłem. No idź już sobie kobieto! 
- A nie dasz mi całusa? - zapytała głosem, któremu nie mogłem się oprzeć. Na szczęście teraz mogłem. Uff.
- Potem. Teraz jestem cały spocony i nie wyglądam za bardzo atrakcyjnie - mruknąłem. Poczułem jak pazury wysuwają się z czubków moich palców. Zaklnąłem pod nosem.
- Dobra koniec tego - warknęła i odwróciła mnie w swoją stronę. Zdjęła kaptur i okulary.
Cofnęła się aż z wrażenia. Westchnąłem. No nie miała tego zobaczyć.
- Co ci się stało? - chciała dotknąć mojego policzka, ale teraz to ja się cofnąłem. 
- Poranisz się - stwierdziłem. - A to coś to nic takiego. Zaraz przejdzie - założyłem kaptur. Ruszyłem do kuchni. Byłem cholernie głodny. Wyjąłem z lodówki wszystko co było możliwe i zacząłem zjadać wszystko. 
- Aiden? - usłyszałem zdziwiony głos Alexy.
- Daj mi spokój. Jestem głodny - odwarknąłem i po chwili opróżniłem całą lodówkę. Dalej byłem głodny. 
Nagle poczułem przypływ energii. Chwilę potem poczułem okropny ból. W kościach, mięśniach, wszędzie! 
Odsunąłem się na w miarę otwartą przestrzeń i padłem na podłogę. 
Czułem jak moje ciało buntuje się przeciwko mojej woli. Krzyknąłem z bólu. Coraz mniej przypominałem człowieka. Czułem się ogromny. I silny... 
Usłyszałem przekleństwo gdzieś za mną. Odwróciłem się przy okazji tłukąc Starkowi jakiś wazon. 
- Aiden! Co ty wyrabiasz?! - spojrzałem na nią oczami dzikiego smoka. Przybliżyłem do niej paszczę i machnąłem ogonem, znowu coś tłukąc. 
- Aiden! - odskoczyła ode mnie. - Jesteś ogromnym smokiem. Co się stało? 
Potrząsnąłem pyskiem.
Sam nie wiem o co chodzi. 
Ruszyłem do drzwi, ale okazały się trochę za małe. Musze stąd wyjść zanim rozwalę resztę wieży.
- Gdzie ty idziesz? Zostajesz tu! - poczułem lekki uścisk na ogonie. Ech... 
Machnąłem nim, strącając ją ze mnie i wyszedłem na ulicę, robiąc wielką dziurę w ścianie. 
Nie przewidziałem jednego.
Ludzi na ulicach. 
Kiedy tylko mnie zobaczyli, rozległy się wrzaski przerażenia. 
Przecież nic wam nie zrobię!
- To tylko ćwiczenia! Wszystko jest pod kontrolą! - usłyszałem krzyk Alexy.
Na chwilę się zatrzymałem się i zacząłem rozglądać.
O co tu w ogóle chodzi? Nigdy nie miałem takiej sytuacji.
Już miałem iść dalej, ale zobaczyłem Alexę na swojej drodze.
Wywróciłem oczami w duchu. Ona się nigdy nie poddaje.
- Chodź do wieży. Znajdziemy jakiś sposób żebyś znowu był człowiekiem. No chodź - prosiła. Wrócić i rozwalić wszystko czy uciec i nie wiedzieć co ze sobą zrobić? Ech...
Opuściłem pysk na wysokość jej twarzy. Z moich nozdrzy wyleciał gęsty, czarny dym, przez co zaczęła kaszleć. 
Skierowałem się w stronę wieży i wlazłem przez tą dziurę. Położyłem się na środku pokoju i skuliłem. 
- Ej! Ja nie chodzę tak szybko jak ty! - wydyszała, kiedy podbiegła do mnie.
- Oj skarbie... damy radę. Coś wymyślę i znowu będziesz człowiekiem - powiedziała pewnym głosem.
No ja nie byłbym tego taki pewien. 

*****
Ten rozdział miał być dłuższy, ale chyba lepiej będzie go jednak podzielić. (Potem nie będziecie chcieli czytać, a tak to nie macie wyjścia 😝)
Przydałyby się wyjaśnienia...
Nie było mnie bo...
W sumie sama nie wiem.
Bardzo lubię pisać ogólnie i te opowiadania i tak... hmm...
Ostatnio byłam jakąś rozbita i nie chciałam żeby to się odbijało na moich pracach.
Doszłam też do wniosku, że lepiej jest publikować rzadziej, ale bardziej doszlifowane rozdziały.
Więc przepraszam Was, że zawiodłam, ale chyba zgodzicie się ze mną.
I jeszcze jedna prośba/informacja.
Ten fanfik bierze udział w konkursie "Splątane nici".
Głosowanie czytelników trwa do 31 sierpnia na wattpadzie.
Jeżeli mielibyście ochotę zagłosować byłoby mi niezmiernie miło.
To tyle i... do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Papatki

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz