Rozdział 25

2.2K 123 10
                                    

Perspektywa Alexy
— Dlaczego? Nie chcesz tego? Nie czujesz nic? — Patrzył na mnie, a ja kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Kurwa, człowieku...
— Powiedz coś, proszę... — szepnął. Kurwaaaa... Zdjęłam jego dłoń ze swojego policzka i odsunęłam się.
— Mamy zadanie do wykonania. Reszta nie może czekać — powiedziałam cicho i poszłam do wyjścia.
Kątem oka zobaczyłam, że chłopak zaciska pięści, a potem na jednym wdechu idzie za mną zrezygnowany. Tak jest lepiej... czy nie?
Weszliśmy w milczeniu do śmigłowca.
Całą drogę nie powiedział nic. To było aż dziwne.
— Mam nadzieję, że umiesz chociaż trochę walczyć, bo tak jakby jesteś ze mną w zespole i wolałabym, żebyś nie dał się zabić — powiedziałam moim normalnym zimnym tonem głosu.
— O to się nie martw — powiedział tak ostro jak nigdy. Zabolało.
No tak... Sama tego chciałam...
Po następnych pięciu minutach wyszliśmy i od razu rzuciliśmy się w wir walki.
Walczyliśmy ramię w ramię. On był moimi plecami, a ja jego. Chwilę później rozdzieliliśmy się.
Ja pobiegłam jednym kanałem, a on tym równoległym do mojego.
— Sala w środku. Wbiegnij do niej — rzuciłam zdyszana do słuchawki. Ku mojemu zdziwieniu nie było tu żadnych ochroniarzy. Wow. Postępy. Biegłam dalej i dalej.
— Wbiegnij tam! — krzyknęłam.
— Jestem już. Czego szukać? — usłyszałam w końcu.
— Papierów... Dokumentów. Czegoś w tym stylu — odpowiedziałam i wybiegłam tam do niego po chwili. — Masz coś? — Pokręcił tylko głową. Kurwa. Zobaczyłam komputer. Szybko włamałam się do systemu i zaczęłam szperać. W końcu znalazłam to czego chciałam. Zrobiłam temu zdjęcie i zamknęłam komputer.
— Wracamy — oznajmiłam, ruszając do wyjścia. Jednak chłopak stał w miejscu, nieruchomy.
— Naprawdę nic nie czujesz? — zapytał jakby smutnym głosem. Westchnęłam.
— Czuję. I to dużo za dużo. Po prostu nie mogę. Zrozum — odparłam smutno. Chłopak nic już nie powiedział. Wyszliśmy z tego czegoś i poszliśmy do śmigłowca. Wróciliśmy razem z całą ekipą. Wszyscy Avengersi rozmawiali tylko nasza dwójka nie. No cóż... Życie. Kiedy wróciliśmy do wieży, od razu poszłam do pokoju i zamknęłam się w pracowni.
Nienawidzę tego.
Chwila.
Czy ja mam wyrzuty sumienia?
— Wszystko w porządku, panno Stark? — zapytał Jarvis, wyrywając mnie z zamyślenia.
— Tak... W porządku — odpowiedziałam krótko. — Pokaż mi ten ostatni projekt. Bierzemy się do roboty — westchnęłam i wzięłam narzędzia.

Perspektywa Aidena
Po misji zacząłem łazić po wieży w sumie bez celu. Jakoś mnie to tak... Gryzło? Chyba tak.
Powiedziała, że nie może. Dlaczego? Bo co, bo jest sławna? Bo jest córką Starka? Co to w ogóle za różnica?
Jak ja tego nienawidzę...
Koniec końców zawędrowałem na siłownię. Skoro mam być razem z nimi... I z nimi pracować... Może warto by było poćwiczyć...
Wszedłem do środka po chwili wahania. Rozejrzałem się i kiedy mój wzrok padł na ciężarki, wiedziałem już, co będę robić. Podszedłem tam i zacząłem od dość ciężkiej sztangi. Myślami ciągle wracałem do Alexy... Kurwa no... Długo jeszcze bym tak myślał, gdyby nie wrzaski z korytarza. Wywróciłem oczami i poszedłem tam. Kto się kłócił? Stark i Alexa. Ja pierdole...
— Nie macie co robić czy jak? — zapytałem retorycznie.
— Jesteś jebanym dupkiem! Niczym więcej! — wrzasnęła ostatni raz i poszła na górę. Po krótkiej chwili słychać było głośny trzask drzwi.
— Te drzwi nie wypadną z zawiasów?
— Nie. Na szczęście nie — odpowiedział i wyszedł do biura. Szczerze bałem się pójść tam do niej. Chciałem, ale to samobójstwo. Po chwili usłyszałem kolejny huk drzwi i jakiś męski głos. Wściekły męski głos. Dobra olać.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz