Rozdział 2

7.4K 296 11
                                    

Po dziesięciu minutach, uzbrojona po zęby, stałam na lotnisku. Dwie warstwy broni, zgodnie z poleceniem Furrego. Pod czarnymi ciuchami ukryłam masę ostrzy i pistoletów, a na to nałożyłam standardową zbroję. Niestety była podobna do tej Starka.
Czekałam na resztę ekipy. Z nudów wyszłam z opancerzenia i zaczęłam grzebać w zegarku. Dlaczego ci idioci nigdy nie mogą być na czas? Na szczęście po chwili przyszli wszyscy.
— No proszę. Alexa jak zawsze punktualnie — powiedział z uśmiechem Clint.
— A wy jak zawsze spóźnieni. Dokładnie pięć minut — odpowiedziałam, zakładając na siebie moją "skorupę". — Miejmy to już za sobą, okej?
— Do śmigłowca — rzucił Steve. Bez słowa weszłam do środka, zdjęłam zbroję i zajęłam swoje miejsce.
— Dzisiejsza misja jest bardzo wymagająca — zaczął Stark, kiedy wszyscy już usiedli. — Musimy przechwycić jak najwięcej członków gangu. — Oczywiście nic mi wcześniej nie powiedzieli, więc szybko, z pomocą Jarvisa, wyczytałam, o co chodzi z tym gangiem. — Najbardziej chodzi nam o głównych przywódców, ale każdy złapany członek jest bardzo ważny.
— A ja po co miałam uzbroić się dwukrotnie? — zapytałam znudzona, ukrywając delikatne zaciekawienie.
— Ty jesteś naszą tajną bronią — powiedział z dziwnym uśmiechem Stark.
— Że czym przepraszam? — Zamrugałam oczami ze zdumienia.
— Tajną bronią — powtórzył Stark. Wywróciłam oczami. Akurat ze słuchem nie miałam problemów.
— I co niby mam robić? — zapytałam ostro.
— Głównie ładnie wyglądać. — Poruszył znacząco brwiami, za co miałam ochotę mu przywalić.
— Czy ktoś może mi wytłumaczyć, o co mu chodzi? — zapytałam zrezygnowana.
— Zazwyczaj na czatach stoi młody chłopak mniej więcej w twoim wieku. Tego chłopaka też fajnie by było złapać — wyjaśnił Steve.
— I co? Mam zakręcić tyłkiem, a on zemdleje na mój widok? — prychnęłam, na co wszyscy się zaśmiali. Nie wiem, co w tym było śmiesznego, skoro Stark wyraźnie insynuował coś w tym stylu.
— Zajmij się nim i tyle — odpowiedział poirytowany Steve.
— Okej. Młodego biorę ja, a wy resztę. A i proszę mi nie ingerować w to, co będę robić — warknęłam, rozsiadając się wygodnie w fotelu, po czym zapatrzyłam się na widoki za oknem. Po chwili wylądowaliśmy i każdy — już uzbrojony – wyszedł i zajął swoje pozycje.
Ponownie założyłam zbroję i również poleciałam na swoją pozycję. Przed tylnym wejściem do napadanego budynku stał chłopak. Był tak zamaskowany, że widać było tylko piękne, niebieskie oczy. Dzięki odpowiedniemu ubiorowi idealnie wpasował się w cień. Podleciałam bliżej z wyciągniętą ręką.
— Poddaj się, a nic ci się nie stanie. — Zbroja trochę zniekształcała mój głos, ale ważne było to, iż słyszał polecenie.
— Chciałabyś — warknął i chyba powiedział coś do słuchawki, po czym zaczął uciekać. Zawsze to samo.
— I co, bawimy się w kotka i myszkę? — Poleciałam za nim aż w końcu stwierdziłam, że warto byłoby wypróbować nowy patent zbroi. Wystrzeliłam sieć, która oplotła jego nogi, przez co chłopak padł na ziemię. Stałam nad nim z wyciągniętą ręką.
— Idziesz po dobroci, czy wolisz się pobawić? — zapytałam z uśmiechem, którego nie mógł zobaczyć przez zbroję.
— Żadne z powyższych — odpowiedział i przeciął sieć mieczem. Pobiegł przed siebie, a po chwili zniknął.
— Co jest? — warknęłam wkurzona, kiedy w słuchawce usłyszałam Rogersa.
— Zniknęli wszyscy. Wracamy do wieży. — Skierowałam się do śmigłowca wściekła jak zawsze, kiedy misja się nie uda, ale tym razem... te oczy nie dawały mi spokoju. Inne niż wszystkie.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz