Rozdział 17

2.6K 136 16
                                    

Perspektywa Alexy
— Popatrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz — zażądał. Stałam bokiem do niego, kiedy poczułam jego oddech na swojej szyi. Cholera. To tylko praca. Nic więcej. Wmawiałam to sobie przez cały czas, mając nadzieję, że moje serce w końcu się ugnie. Dasz radę. To tylko trzy zdania. Trzy kłamstwa.
— Dobrze. — Odwróciłam się. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Te same, piękne niebieskie oczy... stój! Przy nim lepiej nie zapamiętywać szczegółów. Najlepiej żadnych.
— Więc słucham. — Dalej stał blisko. Czułam jego zapach, a to wcale nie pomagało!
— Nic do ciebie nie czuję. Jesteśmy powiązani tylko pracą. Nic więcej nas nie łączy — powiedziałam tak, jakby to była prawda, chociaż w głębi serca wiedziałam, że tak nie jest.
— Powtórz to.
Naprawdę muszę?
— Nic do ciebie nie czuję — powtórzyłam, a w jego oczach dostrzegłam jakąś zmianę. Nie do końca rozumiałam, o co chodzi. To chciał usłyszeć, prawda? Powtórzyłam tylko to jedno zdanie. Dwóch następnych nie dałabym rady powiedzieć tak, żeby uwierzył.
— Dobrze — odpowiedział i wyszedł z balkonu. Patrzyłam za oddalającą się sylwetką Aidena, ale już po chwili nie było go w pokoju. Oparłam się plecami o ścianę i osunęłam na podłogę.
— Wiesz, Jarvis, co jest najlepsze? Że to, co powiedziałam prawdopodobnie było kłamstwem. Kłamałam w żywe oczy. Jeśli faktycznie coś do niego czuję — dodałam, nie chcąc mówić wprost, że to było kłamstwo. Zdania wypowiedziane na głos stają się prawdą. Te w głowie nie do końca uświadamiają nam wagę naszych błędów. Wolałam, żeby wszystkie moje błędy pozostały tylko w mojej głowie.

Perspektywa Aidena
"Nic do ciebie nie czuję". Te słowa... z resztą. Czego ja się w ogóle spodziewałem? Że rzuci mi się na szyję? Mi? Przestępcy? Brawo, Aiden, za tok rozumowania. Brawo. Do tej pory tlił się we mnie malutki płomyk nadziei. Myślałem, a może marzyłem, że kiedy pozwolę jej się bliżej poznać... że może okażę się osobą, którą mogłaby obdarzyć uczuciem. Rozczarowanie było bolesne, ale sam chciałem przestać żyć iluzją i usłyszeć prawdę. Pozwoliłem jej drasnąć moje serce. Wróciłem do celi. Tak jak ostatnio, wszedłem sam do środka i sam zamknąłem drzwi. Położyłem się na łóżku i leżałem, starając się nie myśleć o Alexandrze. Jednak moje myśli ciągle uciekały do niej.
Spojrzałem na strażników.
Mieli szczerze w dupie czy tu jestem, czy nie.
Zaśmiałem się w duchu.
Jednak moje myśli ciągle odlatywały do dziewczyny, która nieświadomie dała mi kosza. A może kłamała? Ale po co? Powiedziała to tak łatwo... tak po prostu. Nikt nie umie kłamać, patrząc w oczy. Nikt. Nie mogła kłamać. Po prostu jestem dla niej kolejnym, nic nie znaczącym więźniem. Kolejnym zadaniem do wykonania i muszę się z tym pogodzić. Ona mnie uniewinni i pozbędzie się problemu, a ja wyjdę z tej gównianej celi i wyjadę z tego cholernego miasta. Nigdy więcej mnie nie zobaczy.

A ja jej... dodał jakiś dziwny głos w mojej głowie. Kurwa! Wróć! Nic do niej nie czujesz! To tylko wymysły znudzonej głowy.
Ona jest poza moim zasięgiem. Nie moja liga. Przekręciłem się na bok, a po dłuższej chwili zasnąłem.

Perspektywa Alexy
Siedziałam w pracowni przy komputerze. Zresztą — jak zawsze. Stwierdziłam jednak, że w takim tempie i tak się nie skupię. Myśli ciągle ulatywały w stronę Aidena. Zeszłam na dół do cel. Sama nie wiedziałam po co. Coś mnie tam przyciągało. Chciałam go zobaczyć. Stanęłam przed szybą. Chłopak leżał na łóżku, obrócony plecami do szyby. Chyba już spał. Lepiej dla mnie, bo nie zobaczy, że tu jestem. Położyłam dłoń na szkle.
Nie mogę się w nim zakochać. Nie mogę popełnić takiego błędu, niezależnie, jak bardzo bym tego chciała. Wtedy rada na pewno nie uwierzy, że jest niewinny.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz