Rozdział 19

2.4K 145 2
                                    

Perspektywa Aidena
Kręciłem się na tym niby łóżku. Nie mogłem spać, a cholernie mi się nudziło. Obróciłem głowę w stronę drzwi i... zobaczyłem ją.
Co ona tu robi?
Szybko przekręciłem się na drugi bok.
Po chwili usłyszałem szczęk zamka i kroki w moją stronę.
— Aiden? Śpisz? — zapytała jakimś innym głosem. Coś było nie tak...
— Usiłuję — mruknąłem tylko, nawet się nie odwracając.
— Odwróć się w moją stronę z łaski swojej?
— Nie chce mi się — odpowiedziałem. Nie chciało mi się jakoś specjalnie gadać. Czy wy tego nie rozumiecie, ludzie?
— Czyli chcesz tu zostać? Proszę bardzo. — Kroki oddaliły się do drzwi. Usiadłem.
— Tego nie powiedziałem. Nie chce mi się gadać. — Wzruszyłem ramionami.
— Odpowiesz na parę pytań i po problemie — powiedziała obojętnym tonem. Trochę mnie to zakuło. Nie wiem czemu...
— Więc?
— Masz brata bliźniaka? — zapytała, patrząc na mnie. Wow, postępy.
— Nie — odpowiedziałem krótko.
— Na pewno?
— Raczej bym o tym wiedział, a nic mi o tym nie wiadomo.
— W gangu był ktoś z twojej rodziny?
— Co to za dziwne pytania? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
— Czy w gangu był ktoś z twojej rodziny? — powtórzyła.
— Nie. Byłem sam.
— To jesteśmy w dupie. — Oparła się o ścianę. — Nie ma, kuźwa, nic. Po prostu nic. — Zamknęła oczy.
Patrzyłem na nią. Wyglądała na bardzo zmęczoną... czyli nadziei już nie ma? Mogę przestać się oszukiwać?
— I co teraz? — zapytałem cicho, wbijając wzrok w dłonie.
— Jeśli czegoś nie wymyślę, a na to się nie zanosi, to zostaniesz tutaj na szlak wie jak długo — mruknęła.
— Ech, to fajnie. — Wzruszyłem ramionami.
— Albo... idziesz ze mną. — Ruszyła do drzwi.
— Po co? Niczego już nie znajdziesz — stwierdziłem.
— Mam pomysł, ale potrzebuję ciebie na górze, więc podnieś dupę i chodź — warknęła.
Podszedłem do niej po chwili — żeby nie było, że boję się baby — i razem poszliśmy na górę. Weszliśmy do jej pokoju, który wyglądał jak apartament, ale nieważne, wpisała jakiś kod do drugich drzwi i weszliśmy do środka. Przez te kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie nawzajem. Chyba żadne z nas nie miało na to ochoty.
— Siadaj tam. — Wskazała jakieś krzesło. Usiadłem na nim i obserwowałem ją. Wzięła strzykawkę i inne sprzęty. No błagam. Pobieranie krwi? Popatrzyłem w bok, żeby nie widzieć igły. Czekaj, wróć. IGŁA?!
Zanim zdążyłem zaprotestować, poczułem ukłucie i uczucie jakby słabości w ręce.
— Zacisnij i trzymaj. — Dała mi gazę i zgięła moja rękę. — Jarvis, analiza — rzuciła i coś tam ustawiała. Podszedłem do niej. Dopiero teraz zauważyłem, że ma inny kolor oczu. Głęboki brąz, przypominał trochę kolor czekolady.
— Masz piękne oczy — odezwałem się po chwili.
— Nienawidzę ich. Zapomniałam założyć soczewek. — Założyła kosmyk białych włosów za ucho.
— Dlaczego ich nienawidzisz? Są naprawdę piękne.
— Nienawidzę ich, bo są identyczne jak mojego ojca.
— To źle? — Nie rozumiałem tego. To chyba dobrze, że jest podobna.
— Nienawidzę go. Z całego serca go nienawidzę. Moim ojcem jest tylko na papierze. Nie uznaje tego. To nie mój ojciec — powiedziała to z taką nienawiścią w głosie, że sam się zdziwiłem.
— Kto jest... — przełknąłem ślinę — twoim ojcem? — zapytałem trochę niepewnie.
— Zaraz sam się przekonasz. Idzie tu. — Chwilę później usłyszałem trzask drzwi, głośne kroki i wściekły głos.
— Alexa, do jasnej cholery! — Wyszliśmy razem z pracowni. Kiedy zobaczyłem jej ojca... zamurowało mnie. I to dosyć porządnie. Tony Stark jest jej ojcem?!
— Czego ty chcesz? — zapytała warknięciem.
— Sprowadzasz przestępcę do pokoju! Pokazujesz mu swoją pracownię i wieżę przy okazji! Czy ciebie pojebało?!
— Już dawno. Miło, że w końcu to zauważyłeś. — Wzruszyła ramionami.
— Jego miejsce jest w celi! Nie tutaj! Natychmiast odstaw go na jego miejsce!
— To nie rzecz tylko człowiek!
— To zwykły przestępca. Za pięć minut ma być w celi, bo jak nie, to ty poniesiesz wszelkie konsekwencje! — krzyknął po raz ostatni i wyszedł. Dziewczyna kipiała ze złości, a ja stałem sparaliżowany.
— Twoim ojcem... jest Tony Stark? — wydusiłem w końcu.
— A myślałeś, że kto? Święty Mikołaj?
— On ma rację. Jestem zwykłym przestępcą i ty o tym wiesz. Moje miejsce jest w celi. — Ruszyłem do drzwi
— Jeśli teraz tam wrócisz, nigdy już stamtąd nie wyjdziesz. Potrzebuję ciebie tutaj do badań. I chcę zrobić na złość Starkowi. — Zaśmiała się i wróciliśmy do pracowni.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz