15. Twój

154 21 5
                                    

   Kiedyś nie miałbym problemu, aby ruszyć dalej temat i go kontynuować. Tym bardziej, że rozmawiać było o czym, tylko ja nie umiałem odzywać się do niego. Czułem jak policzki mnie pieką, a usta chcą ze szczęścia delikatnie się uśmiechnąć. Staliśmy tak samo jak reszta wokół nas, gdy Kook po chwili wyszedł z pomieszczenia, a ja przypomniałem sobie o całym smutku, który natychmiast powrócił.

   Nie odchodź!  

   Czułem, że Jioh zasnął w moich ramionach momentalnie. Dosłownie chwilę później wszystko wróciło do normy, bo Namjoon poruszył się. Jiae krzyknął wystraszony tym nagłym odruchem, przez co przyszły książę wzdychnął się. Był zszokowany. Wcale mu się nie dziwiłem, bo chwilę temu znajdował się sam w pokoju, a teraz widzi trójkę intruzów.
   — Co wy?! — spytał zdezorientowany.
   Jungkook wrócił do pomieszczenia, informując brata, że czas się zatrzymał i tylko nasza czwórka pozostawała w tym stanie pomiędzy.
   — Dlaczego? — syknął Namjoon zły, kierując słowa w kierunku brata.
   — Ja podejrzewam... — zacząłem wywód, przez co spojrzeli na mnie
Tylko bardziej mnie to zestresowało. — Ja wiem, że to ciężkie, ale to chyba Jioh, to znaczy nieświadomie, bo... Był rozdrażniony, pewnie dlatego, że nie wziąłem go na ręce i... specjalnie kazałem Jiae nieść go, żeby przez chwilę... a teraz zasnął i wszystko wróciło do normy, wiec... Dzieci emanują różną energią, więc... Namjoon, ja muszę z tobą porozmawiać...
   — Tego nie zrobiło twoje dziecko Suga. — szepnął siadajac na krześle obrotowym. — To Kook. Nie powinien używać tego, gdy...
   — To nie ja. — wydyszał młodszy.
   Wstrzymałem oddech. To był wystarczający dowód, że to Jioh, jak i to, że odziedziczył coś w spadku po swoim ojcu. Najgorsze było, że obaj patrzyli teraz na siebie, jakby próbowali złączyć fakty. Sam nie wiedziałem co będzie dla mnie dobre i dla Jioha.
   — Kookie? — spytał Namjoon szeptem.
   Wpatrywał się intensywnie w młodszego brata, a jego niezadowolona mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Bałem się usłyszeć słów rozmowy, która miała się lada moment zacząć. Natomiast Jungkook pobladł na twarzy jeszcze bardziej i aktualnie nawet nie miał zamiaru spojrzeć na mnie i na swojego syna.
   — Jungkook! Spałeś z Yoongim?! — wydarł się, co mnie zszokowało.
   Nie chciałem, aby zapomnieli o tym, że w pomieszczeniu wciąż znajduje się Jiae. Był obrażony na cały świat, więc nawet nie dawał żadnych oznak swojej obecności. Ciężko było mi na niego spoglądać, gdy wyrażając swoje niezadowolenie był tak podobny do Hoseoka.
   — Może powiedz to co powiedziałeś swojej matce. — rzuciłem szybko tekstem. — Będzie chociaż tobie lżej.
   — Hoseok powiedział, że jest jego.
   Jungkook spoważniał i tym razem w końcu na mnie spojrzał. Nie wiem, czy w ten sposób chciał wywrzeć na mnie winę, że sam doprowadziłem do takiego rozwoju sytuacji. Czułem, że chciał mieć czyste sumienie i spać spokojnie, gdy ja tego nie miałem od dawna.
   — Chcesz się licytować? Ty powiedziałeś ~ Szanse równe zeru.
   Zacząłem się trząść, bo wcale nie chciałem, aby doszło do tej rozmowy teraz i w taki sposób.
   — Sungeun też oświadczył, że jest jego.
   — A ty uwierzyłeś, robiąc ze mnie...
   — Wystarczy! — wydarł się ponownie przyszły władca. — Yoongi! Kogo to dziecko?!
   Wstrzymałem oddech zastanawiając się nad słowami które wypowiem.
   — Jioh jest mój. — powiedziałem pewnie, naciskając na słowo mój, a potem dodałem tylko imię.— Jungkooka.
   Chciałem w ten sposób powiedzieć, że nie zgodzę się na to, aby Kook chciał mi go odebrać. Doskonale wiedziałem to po Hoseoku, gdy zaczął się robić wielce ojcem dla Jiae, gdy zaczął podrastać. Jakoś ja tego wyboru nie miałem.
   — Dlaczego nie odezwałeś się słowem?! — wydarł się w końcu.
  Przypominał dawnego siebie którego bałem się poznając go. Mimowolnie się zgarbiłem czując się winny.
   — Dlaczego powiedział, że jest jego?!
   — Nie będę niczego mówił przy Jiae.
   Cokolwiek by się działo, nie chciałem aby Jiae słyszał jakiekolwiek złe słowa o Hoseoku.
   — Dlaczego wyrzucałeś swoje rzeczy do kontenera?!
   Kolejny krzyk. Nie sądziłem, że ktoś zwróci na to uwagę. Najwidoczniej służący na zamku baczniej obserwowali każdy wykonany mój ruch. Na myśl o moich pamiątkach, rzeczach i wspomnieniach znajdujących się we wszystkim... Wstrząsnął mną szloch. Wybełkotałem ledwo zrozumiale, że nie mam dokąd ich zabrać, a kazał mi je wziąć, więc co go obchodzi, gdzie to znoszę.
   Dla Jiae byłem już wystarczająco słabym rodzicem, więc nie zdziwił mnie fakt, że zaczął też płakać i zatykając dłońmi uszy, schował głowę pomiędzy kolanami.
   Jioh w moich rękach stał się nagle tak ciężki, że ledwo go trzymałem.
   — Suga usiądź. — odezwał się Namjoon.
   Do głowy natychmiast przyszła mi dość istotna sprawa. Skoro wuj tutaj był, to na nic było oddanie się jemu za pośrednictwem Hoseoka i negocjowanie bezpieczeństwa Jiae, skoro już miał mnie jak w garści. Tym bardziej, że władca aniołów sam powiedział, że eksportują mnie bezpośrednio do zamku. Moje zamyślenie musiało być tak intensywne, że nie dostrzegłem tego, kiedy Jungkook podszedł do nas i swój wzrok skupił na Jiohu. Korzystając z okazji natychmiast mu go wcisnąłem, bo niemal zapomniałem, że przed chwilą uciekałem.
   Zaczął histeryzować, pytając o co mi chodzi. Jioh przez jego nieumiejętne trzymanie, obudził się i zaczął badać teren swoimi ogromnymi oczami. Ja natomiast podszedłem do Jiae. Na siłę chwyciłem jego rękę, zmuszając go przy tym do wstania. Natychmiast zaczął krzyczeć, co próbowałem zignorować.
   Dało się również w tym momencie usłyszeć pukanie do drzwi.
   — Suga, co ty chcesz zrobić? — spytał Namjoon przerażony pewnie moją reakcją, przez co wyrwał mi niemal Jiae i schował za siebie.
   — Już zdecydowałem, że przekażę się w ich ręce, dzięki temu może... Będzie bezpieczny... — specjalnie nie użyłem imienia syna. — Będę negocjować jego bezpieczeństwo. Rozmawiałem już o tym z Hoseokiem, może będzie dobrze i będę mógł wrócić... Gdy...
   Jungkook usiadł na łóżku brata, trzymając małego Jioha w ramionach. Zawiesiłem na nich swój wzrok, czując okropne ukłucie w sercu. Nie mogłem uwierzyć w to, że wpatruje się w niego jak w obrazek. Po chwili chwycił jego małą rączkę i zaczął oglądać ją zawzięcie, a na końcu zbliżył do swoich ust i pocałował zamykając oczy. Po tym wszystkim nie mógł chyba opanować się, żeby go nie głaskać, a Jioh posyłał mu szczęśliwe uśmiechy. Wydawać się można było, że nie interesuje go nic wokół, gdy miał go na rękach.
   — Próbowałem powiedzieć Jungkookowi... Chciałem poprosić, żeby Jioh mógł tutaj jeszcze trochę zostać, ale było mi tak ciężko zacząć temat, a potem usłyszałem, że go to nie dotyczy i...
   — Kook uwierzył, że jest Sungeun'a.
   Wzruszyłem ramionami. Kolejne pukanie do drzwi, jednak nikt nie zareagował. Bałem się, ale za to nikt nie odważyłby się wprosić do komnaty Namjoona. Doskonale również mogłem dostrzec zazdrość w oczach Jiae. W końcu Jungkook nie zwrócił na niego uwagi, tylko na młodszego brata, który nawet nie potrafił mówić. Wiedziałem, że Jiae czuje się zraniony i nie doceniony. Jednak nie sądziłem, że ruszy ku drzwiom, by je zaraz otworzyć.
   — Stój!
   — Jiae, nie!
   Był tylko dzieckiem. Nie wiedział co się wokół niego dzieje i chciał się odciąć. Całkowicie rozumiałem jego zachowanie i wybuchowość. Było mi go żal i na pewno nie chciałem, aby cierpiał.
   Jiae jednak nie zaznał spokoju, bo po chwili wszyscy zauważyliśmy, jak Hoseok stoi po drugiej stronie i łapie go, niemal na siłę zamykając w szczelnym uścisku. To tylko bardziej uświadomiło mnie, że Jongse mógł również tutaj być, jednak on nie zniżył by się do tego poziomu, aby szukać mnie po zamku, niczym szczura.
   — Puść go! — odezwał się Namjoon, co nie podziałało.
   Zamarłem widząc, jak Jiae bezskutecznie zmaga się z siłą swojego ojca. Gdy zrozumiał, że nie ma najmniejszych szans, żeby się wyswobodzić. Zaczął krzyczeć i gryźć.
   Jungkook był spóźniony już całkiem. Nie wiedział co ma zrobić z Jioh'em, a na pewno nie czułby się dobrze, mając go na rękach, gdy dzieje się coś takiego. Kątem oka dostrzegłem jak robi szybką bazę z poduszek na łóżku swojego brata i kładzie go w samym centrum. Oczywiście, że Hoseok był w eksporcie z dwójka strażników, którzy tylko przyglądali się sytuacji. Nie zrobili by nic, bo chodziło tu o demony, a nie anioły. Dopóki im się nie działa krzywda to nie zamierzali nawet ruszyć palcem.
   To było do przewidzenia, że Hoseok w końcu dotrze do granicy swojej wytrzymałości. To była chwila, gdy zamachnął się i z otwartej dłoni uderzył Jiae w twarz. Zdążyłem krzyknąć, aby tego nie robił, kiedy było już po wszystkim. Jiae natomiast nie wydał z siebie żadnego dźwięku i dotknął ręką bolący policzek.
   — Jak mogłeś to zrobić?! — krzyknąłem zduszonym głosem.
   Nie chciałem nawet słyszeć żadnych usprawiedliwień, gdy w tak okropny sposób zranił naszego syna. Hoseok musiał poluźnić swój niedźwiedzi uścisk, przez co Jiae wyrwał mu się i pobiegł w moim kierunku. Podniosłem go bez problemu, chociaż ważył już całkiem sporo. Wtulił się we mnie tak mocno i trzęsąc się zapłakał. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa, bo raniac go zranił kolejny raz mnie.
   Potem wszystko działo się bardzo szybko. Jungkook bez zastanowienia ruszył ku niemu i pchnął go na ścianę. Hoseok musiał się tego wcale nie spodziewać, bo jego mina wykrzywiła się pewnie przez spowodowany ból. Wystraszyłem się jeszcze bardziej i niemal ze strachu przytulałem bardziej Jiae do siebie.
   — Uderz go jeszcze raz, a obiecuję ci, że nie wstaniesz!
   Ojciec Jiae nie pozostawał dłużej bierny, z resztą nie było to w jego stylu, więc odepchnął anioła mówiąc, żeby się nie wtrącał, bo to nie jest jego syn i to nie on decyduje, co będzie robił, a co nie. Po tych słowach chciał go ominąć, żeby się do nas zbliżyć, jednak Jungkook zatrzymał go dłonią. To był kolejby punkt kontrolny, gdzie chwycił go za rękę i chciał wykręcić, ale Kook był sprytniejszy i zwinniejszy. Nawet nie zdążyłem zarejestrować tego, jak się uwolnił.
   — Nie zapominaj, że jesteś tutaj gościem! — uświadomił go Namjoon dysząc jak traktor.
   Najwidoczniej wszyscy źle znosili to, co się przed chwilą stało.
   — Oh, to takie romantyczne! — zakupił Hoseok śmiejąc się histerycznie.
   Mój obrońca, a właściwie nasz stał idealnie naprzeciwko nas. Był pomiędzy mną, a Hoseokiem, który chciał zabrać Jiae.
   — Ile czasu potrzebowałeś, żeby załapać fakt, że mieszaniec jest twój? — zaczął prześmiewczo walkę słowną ignorując Namjoona.
   Demon odszedł kawałek na bok, po czym pewny siebie oparł się o ścianę. Znałem jego taktykę dominacji i gry słów. Wiedziałem, że to nie będzie proste. Nie byłem pewny, tego czy Kook na to pójdzie. Nie musiał nawet mu odpowiedzieć, gdy Hoseok gadał dalej swoje.
   — Mogłoby być całkiem spoko. — kontynuował tym razem spoglądając na mnie. — Yoongi nie pisnął nawet słowa o dzieciaku, aż do połowy.
   Spuściłem wzrok. Nie mogłem myśleć, gdy wiedziałem, że patrzy na mnie. Co to miało do rzeczy kiedy powiedziałem mu o ciąży, skoro i tak przez większość czasu go nie było. Nie miałem nawet okazji wcześniej mu o tym powiedzieć. Trzeba wziąć pod uwagę to, że wyprzedziła mnie jego matka.
   — Może i bym się zastanawiał, gdybyś nie powiedział wtedy, że jest twój. — usłyszałem dziwny głos Jungkooka.
   — To nie istotne. Zatrzymaj sobie mieszańca. Suga i Jiae idą ze mną.
   Jiae słysząc te słowa wtulił się we mnie jeszcze bardziej i zadrżał. Doskonale słyszałem, jak głośnym szeptem mówi, że nie chcę nigdzie iść. Chciałem mu również odpowiedzieć, że nie chcę, ale nie mogłem wydusić z siebie słowa.
   — Nigdzie nie idą.
   Podniosłem wzrok nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Myślałem, że Jungkookowi będzie obojętne to, czy jestem tutaj z Jiae, czy nas nie ma. Nie wiem, czy mogłem być jeszcze bardziej przerażony.
   — Chcesz decydować? — zakpił Hoseok.
   Wściekły podszedł do anioła, przy czym zatrzymał się będąc kilka centymetrów od niego. Nie dotknął go, chociaż czułem, że ledwo nad sobą panował.
   — Gdzie byłeś, gdy chciał przenieść się na tamten świat, albo gdzie byłeś gdy zaczął rodzić?! Pomogłeś mu?! Gdyby nie ja, to Yoongi byłby już dawno dwa metry pod ziemią!
   — Zamknij się! — wydarłem się histerycznie i ponownie zacząłem beczeć.
   — Wynoś się z tego piętra demonie! — krzyknął Namjoon łapiąc go od tyłu. — Nie mam jeszcze takiej władzy, aby wywalić ciebie z terytorium aniołów, ale z tego piętra tak!
   — Yoongi, obiecałeś coś!
   Pamiętałem to, że miałem oddać się w ich ręce, aby Jiae był bezpieczny. Jednak ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, gdy mały nawet nie miał zamiaru mnie puścić. Byłem rozdarty, a na dodatek Jioh postanowił dać o sobie znać, głośnym płaczem.
   Koniec końców Namjoon sam zadbał o to, że Hoseok zniknął z tego piętra. Mogłem chociaż na chwilę poczuć się bezpiecznie. Jednak wciąż nie był to wymarzony spokój, skoro Jungkook stal bez ruchu tuż przede mną.
   — Jiae, Jioh płacze. Chodź pójdziemy do niego dobrze? — spytałem szeptem całując jego czuprynę.
   Przytaknął wycierając oczy w moją koszulkę. Wstał, jednak nie miał zamiaru puścić mojej ręki.
   — Dlaczego Hoseok to powiedział? — usłyszałem pytanie od Kooka.
   — Powiedziałeś, że ciebie to nie dotyczy, więc co chcesz teraz usłyszeć? — szarpnąłem ciężko. — Teraz najlepiej obwiń mnie o to, że dopiero się dowiedziałeś. Zwal na mnie winę i poczuj się lepiej. Ja już czystego sumienia nigdy nie będę miał, więc wszystko mi jedno.

Jestem wkurzona na maksa. Kupiłam piękną bluzkę która była cudem nad cudami. Wyprałam, a ta skurczyła się o dobre dwa rozmiary :')

Akcja leci do przodu. Mam nadzieję, że nie złapie mnie wena na obrót sprawy i stworzenie więcej problemów, bo mam ochotę to skończyć, a jednocześnie i nie. Chociaż w głowie już mam pomysł na kontynuację, jeżeli chodzi o dzieciaczki, oczywiście Kooka i Sugi też by nie zabrakło :D co wy na to?

Najprawdopodobniej i tak będzie to trochę później nawet jakby miało być, bo chciałabym skończyć - Facet mojej siostry.

  

  
  

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz