Za oknami temperatura zaczęła sięgać blisko zera. Dom posiadał jeden kominek w salonie, którym posiłkowałem się za pomocą magii tworząc ogień, aby utrzymać ciepło. Dlatego większość czasu Jiae zaczął spędzać na dole, niż w swoim pokoju, jak i tutaj spał. Zimno nie było tak straszne, z tym mogłem sobie poradzić, ale kończące się zapasy jedzenia bardzo mnie martwiły. Posiadałem drobne monety, które znalazłem z zakamarkach domu, jednak one nie uratowały by mojej sytuacji na długo. Zacząłem wszystko jeszcze bardziej oszczędzać i pocieszało mnie to, że babcia Jiae bez przerwy go czymś karmiła.
Hoseok zawitał do wioski szybciej niż się spodziewałem, bo już po miesiącu. Powiedział mi o tym Jiae, bo on jak zwykle pierwszego dnia nie zamierzał tutaj zajrzeć. Dostałem dawkę pozytywnej energii, dzięki czemu miałem chęci na posprzątanie domku w oczekiwaniu na niego. Jednak gdy kolejnego dnia również nie przyszedł, przestałem się łudzić. Musiałem z nim porozmawiać, więc zdobyłem się na odwagę, żeby tam pójść, ale nie w tym co miałem na sobie. Chciałem jak najbardziej ukryć brzuch pod jakąś luźną koszulką, ale wszystko co miałem w posiadaniu nie nadawało się do tego. Gdy tak stałem nad stertą ubrań, które kiedyś należały do Hoseoka, drzwi frontowe otworzyły się. Z nadzieją odwróciłem się w ich stronę, a widząc jego matkę zrzedła mi mina.
— Nie strój się tak. On nie ma zamiaru tutaj przyjść. — zaatakowała natychmiast.
Spuściłem głowę zażenowany, bo w jej oczach musiało wyglądać to komicznie. Kupka rzeczy, a ja wokół nich. W jednej chwili poczułem się okropnie brzydki.
— Tylko sprzątam. — odpowiedziałem zbyt późno na swoją obronę.
Chciałem ukryć tylko brzuch. Jak niby miałem stroić się w rzeczy, które on sam wczesniej nosił? Machnęła tylko ręka i zajrzała do kuchni kontrolując mnie.
— Znowu naleśniki?
Szczęka mi zadrżała. Wystarczyły dwa zdania, żebym miał popsuty cały tydzień. Doskonale musiała wiedzieć, że nie mam skąd brać żywności. Nie obchodziło mnie to co jadłem. Wystarczało mi, że Jiae u dziadków dostawał to, czego jego organizm potrzebował.
— Tak jakoś wyszło. — powiedziałem ciszej niż myślałem.
— Przyszłam tylko ci przekazać, że Jiae chce zostać na noc z Hoseokiem.
— Dobrze. Zaraz przyniosę węża i...
Powiedziała, że go nie potrzebuje, bo Jiae jest duży.
— Chciałem go o coś zapytać... — zacząłem nieśmiało. — Mogłaby pani...
— Nie. —przerwała mi. — Hoseok ma swoją narzeczoną, więc może miej chociaż gram godności i przyzwoitości, aby nie włazić na niego, gdy jest zajęty? — oświadczyła cynicznie patrząc wprost na moją reakcję. — Tym bardziej w twoim stanie, wstydu nie masz?
— Nie wchodzę na niego. — odpowiedziałem broniąc się, jednak nie wiedziałem, czy to usłyszała, bo wyszła z domu nie zamykając drzwi.
Natychmiast puściłem wstrzymywane łzy. Wściekły poszedłem do kuchni i strąciłem ze stołu talerz z nietkniętym jedzeniem. Nie przechodziło mi już ono wcale przez gardło, więc nie miałem nawet wyrzutów sumienia, gdy wylądowało na ziemi. Tej nocy nie zrobiłem ognia w kominku, ani nie zapaliłem światła. Siedziałem pod kołdrą chcąc zasnąć, jednak nie mogłem. Byłem strasznie zmęczony, ale natłok myśli miał nade mną kontrolę. Słysząc skrzypnięcie drzwi myślałem, że to może Jiae, który wystraszył się nocki i postanowił wrócić. Hoseok nie dostrzegając niczego dookoła rozświetlił pomieszczenie jednym zaklęciem.
— Ubieraj się, idziemy.
Zamrugałem kilka razy oczami, aby oczy przyzwyczaiły się do jasności. Spojrzałem na niego tępo, jakby był wytworem mojej wyobraźni.
— Słyszysz co do ciebie mówię?! — podniósł ton, aż się wzdrygnąłem.
— Chciałem z tobą porozmawiać...
— Nie ma o czym. Wstajesz, czy mam ci pomóc?
— Tylko, że...
Wstrzymałem wypowiedź przyglądając się jego postawie i sylwetce. Wybiegłem z łóżka i podbiegłem do kuchni zamykając za sobą drzwi na klucz. On ruszył za mną tyle, że o dziwo byłem szybszy, bo wciąż stał wtedy przy drzwiach.
— Otwieraj do cholery! — wrzasnął i uderzył pięścią w liche drewno.
Wpadłem w panikę. Spojrzałem na okno, ale dokąd bym uciekł? Lada moment on sam mógł je przecież wybić z zewnątrz.
— Dlaczego trzymasz kajdanki przeciw używania magii?! — spytałem płacząc przez drzwi.
Na kolejne uderzenie pięścią puls skoczył mi poza skalę.
— Powiedz mi! — krzyknąłem w panice.
— Otwieraj te drzwi chyba, że chcesz dostać nimi w łeb jak je rozwalę!
— Chcesz mnie wydać?! — spytałem piszcząc ze strachu.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś konkretnego do obrony, ale gdy przez myśl przeszło mi, że cokolwiek zrobię nie dam z nim sobie rady. Chwyciłem się za głowę głęboko oddychając. Czułem się tak, jakby moje płuca dostarczały za mało tlenu. Podskoczyłem, gdy wyważył drzwi mocniejszym kopnięciem, a przez łzy nie mogłem dostrzec jego twarzy. Cofałem się bardziej za stół. Moje gołe stopy nadepnęły na kawałki potłuczonego talerza, którego zrzuciłem kilka godzin wcześniej. Jęknąłem zdziwiony niespodziewanym bólem i gdyby nie stół, którego się podtrzymałem, pewnie bym upadł.
— Daj mi jeden dzień. — powiedziałem nerwowo.
Odsunąłem krzesło, a potem usiadłem na nie żeby zobaczyć w jakim stanie są moje stopy.
— Żadnego dnia. Powiedziałem teraz, bez dyskusji.
Hoseok chwycił mnie za ramię i szarpnął chcąc, abym wstał. Zmuszony zostałem postawić stopy na podłodze, a czując, że kawałek porcelany wbija się mocniej w moją skórę krzyknąłem. Zwykły instynkt kazał mi rozłożyć skrzydła i unieść się chociaż centymetr ponad grunt. Nie zdążyłem go poprosić o chwilę czasu, żebym mógł wyjąć odłamki, kiedy uderzył mnie w twarz. Chcąc, żeby znalazł się jak najszybciej i najdalej ode mnie, moja bariera ochronna odepchnęła go, aż do samych drzwi. Stękałem z bólu. Przez zbierające się do oczy łzy mój obraz stał się rozmazany.
— Obiecałeś mi coś do cholery! — wrzasnął wkurzony, nie mogąc się aktualnie do mnie zbliżyć.
Chciałem mu odpowiedzieć, że przecież mnie krzywdzi, ale nie miałem na to siły. Tylko zdrowy rozsądek kazał mi zlekceważyć ból, żeby jak najszybciej wyjąć ciało obce ze stopy. Zagryzając zęby, po omacku zrobiłem to na wyczucie. Nie wiedziałem jak długo moje zaklęcie zdoła trzymać go z dala. Potem siedząc tak na podłodze oparłem głowę o szafkę ciężko oddychając. Jeżeli Hoseok wyda mnie w ręce mojego wuja wiedziałem, że Jongse będzie chciał przeprowadzić eksperymenty, bo przecież nosiłem w sobie połówkę siebie i połówkę Jungkooka.

CZYTASZ
Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKook
Fanfic~ Nie zapomnij o Nas jest kontynuacją ~ Zaakceptuj Nas Yoongi z powodu ataku na Królestwo Demonów wraca na swoje rodzinne terytorium. Sytuacja staje się krytyczna, gdy tron zostaje przejęty, a on sam zmuszony jest do ukrywania swojego Królewskiego t...