37. Kominek (III)

74 15 0
                                    

   Nie mógł wydusić z siebie tych słów. Jednak jego rozczarowanie było widoczne gołym okiem, bo zaczął nerwowo oddychać.
   — Kiedy co?
   — Tak się składa, że mi nigdy nie pokazał żadnej gry w grzybki.
   Jiae nie odezwał się już słowem. Czuł, że powiedział zbyt dużo, jednak skąd mógł wiedzieć?
   — Więc o co chodzi z tą koroną? — zapytał zmieniając temat skoro i tak już dowiedział się o tej sytuacji.
   Jioh odwrócił się do niego plecami, po czym podszedł do stoliczka, aby zacząć układać puzzle od nowa. Musiał natychmiast zająć czymś swój umysł, bo od natłoku zmartwień jego głowa była przeciążona. Zlekceważył natomiast go, odpowiadając zwykłe ~ o nic. Nie mógł jednak przestać myśleć o tym, że jest zdany sam na siebie, a jak się stąd wyprowadzi to już całkowicie.
   — Dlaczego nie jesteś jeszcze po ślubie? Jesteś już stary, u was się inaczej bierze ślub?
   — Po prostu nie chce jeszcze brać ślubu, co to w ogóle za pytanie? — prychnął demon zeskakując z łóżka.
   Jioh przygryzł policzek od środka, aby nie ukazać żadnych emocji na twarzy. Dlaczego on musiał już mieć narzeczonego, gdy ten demoniczny pajac robił aktualnie co chce.
   — A ja muszę się na to godzić?
   — Na co?
   — Na ślub.
   Jiae zaczął zadawać więcej pytań, więc Jioh sprecyzował że ma się zaręczyć i wziąć ślub z jakimś aniołem, którego wcale nie zna. Wypowiadając te słowa nie patrzył na demona tylko opierał się łokciem o blat stoliczka obserwując wzrokiem rozsypane odłamki puzzli. Po chwili naprzeciwko niego po turecku usiadł on.
   — Nie jesteś pełnoletni, więc nie możesz wziąć ślubu, ale zaręczyć ciebie mogą.
   — Mówią o ślubie. — poprawił Jioh.
   — Ty będziesz mówił, że nie jesteś pełnoletni.
   — Tak na prawdę to ojciec może zrobić co mu się podoba.
   — Jesteś nieletni chroni ciebie prawo i nie ma to znaczenia, że twoim ojcem jest Król. Co innego jak przystaniesz na to dobrowolnie albo w sumie też...
   — Hm?
   — Wystarczy tylko gdy oznajmisz że po osiągnięciu pełnoletności i tyle.
   — Albo w sumie też co?
   Jiae oparł się łokciami również o stolik, a głowę oparł na dłoniach. Szczerząc się szepnął tylko, aby trzymał gada z dala od siebie. Jioh nie zrozumiał.
   — Nie rób dzieci.
   Jioh zrobił się w ułamku sekundy purpurowy i krzyknął, że o czym on w ogóle gada i że nie ma zamiaru na pewno o tym gadać z nim. Jiae zaśmiał się przez chwilę, jednak umiał zapanować nad sobą, żeby przybrać poważną minę.
   — Dziecko może być powodem do wcześniejszego zawarcia małżeństwa. Nie obchodzi mnie co robisz w łóżku. Pytałeś, więc dostałeś odpowiedź.
   To spowodowało u młodszego natłok wspomnień, gdzie własny ojciec przyłapał go na tym czego najbardziej by nie chciał. Jiae dołożył jedną cegiełkę układanki zmieniając natychmiast temat ponownie na jego tytuł. Jioh nie zdążył dowiedzieć, kiedy rozległo się walenie do drzwi. Jiae nie czekając na nic, schował się we wnęce pomiędzy szafą a ścianą. Jioh nie zdążył osobiście wpuścić gościa, kiedy ten sam się wprosil.
   Jego przyszły narzeczony wszedł do jego komnaty, a Jioh momentalnie się zgarbił. Nie był gotowy na kolejne spotkanie z nim, a tym bardziej na konfrontację, która miała się zaraz wydarzyć. Dostrzegł w jego dłoni talerz z ulubionymi babeczkami i ciastem. On westchnął i bez krempacji upuścił talerz wprost na dywan, przed jego osobą. Porcelana się nie zbiła jednak po słodkościach została tylko miazga i mnóstwo bałaganu.
   — Miałem zerknąć, czy już się lepiej czujesz oraz przynieść ci coś słodkiego. — powiedział obojętnie cynicznie się uśmiechając. — Smacznego.
   Jioh nie musiał martwić się o to co mówił demon, bo ten zachowywał się tak, jakby był nie dość odpowiedni. Nie wiedząc jak ma zareagować na jego zachowanie po prostu stał i czekał aż wyjdzie. Czuł się upokorzony.
   — Posprzątaj w tym chlewie i pozbądź się tych dziecinnych gówien.
   I wyszedł tak jakby wcale go tutaj nie było. Jioh poczuł okropny ucisk w sercu tylko dlatego, że demon był wszystkiemu świadkiem. Nie chciał być postrzegany jako ten, który jest nie odpowiedni. Nie wiedząc co ma ze sobą zrobić nachylił się, aby posprzątać to wszystko.
   — Co to miało być? — odezwał się tamten, gdy wyszedł ze swojego ukrycia.
   Jioh czuł tak ogromną kulę w gardle, że nie mógł wypowiedzieć nawet słowa. Było mu wstyd, a nie wiedział jak ma reagować na takie sytuacje, ani nikt mu nic nie powiedział.
   — Jioh nie możesz dawać się tak traktować.
   — Że niby jak?! — warknął podnosząc głos.
   — Właśnie tak jak przed chwilą.
   Młodszy był zdania, że demon nic nie rozumie więc prychnął pod nosem.
   — Wynoś się zanim znowu tutaj wejdzie.
   — Chcę tylko...
   — Powiedziałem wynoś się! Co ty tutaj jeszcze właściwie robisz?!
   Jiae zagryzł zęby i wściekły podszedł do niego. Chwycił go za ramię i siłą uniósł do góry, żeby przestał klęczeć.
   — Zostaw to.
   Słowa starał wypowiedzieć spokojniej jednak w jego wnętrzu wszystko się gotowało. Pchnął anioła w stronę łóżka, że ten na nim usiadł, a w dłonie wsadził kolorowego węża.
   — Powinienem dawno go już wyrzucić. — stwierdził wpatrując się w oczy pluszaka, które wraz z upływem lat były co jakiś czas reperowane. — Jestem za duży na takie...
   — Gówna? — dokończył cynicznie Jiae. — Bo on ci tak powiedział? To właśnie to gówno zostaw w spokoju.

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz