18. Rozłąka

132 18 7
                                    

   Widok mojego żyjącego starszego brata był ukojeniem dla moich nerwów. Najgorsza była niewiedza, świadomość, że może nigdy się nie odnaleźć, bądź nie należeć już do świata żywych. Leerim żył i miałem go przed sobą całego i zdrowego. To był jeden z najgorszych i najlepszych dni w moim życiu, bo tylko on był osobą której mogłem w pełni ufać. Tylko on był moją najbliższą rodziną oprócz dzieci.
   — Leerim?!
   Głos naszego kuzyna był dla mnie wystarczająco jasną informacją, że wcale się go tutaj nie spodziewał. Był tak samo zdziwiony jak ja, a nawet zająkał się wypowiadając jego imię. Natomiast ja nie mogłem oderwać od niego oczu. Stałem się spokojniejszy, jakby jakiś ciężar zszedł z mojego serca. Chociaż jeden ciężar. Wiedziałem, że Leerim się zmienił. Dopiero później obok niego dostrzegłem znajomego mężczyznę. Chociaż mieszkaliśmy zaledwie od siebie parę metrów, doskonale rozpoznałem w nim ojca Hoseoka. Mogłem policzyć na palcach ile razy widziałem wtedy tego faceta, za to jego żonę? Mógłbym śmiało powiedzieć ile ma zmarszczek na twarzy. Dostrzegłem to, jak Jiae szepcze coś do ucha swojego wujka, a potem mignął mi gdzieś Hoseok. Kolejnym zaskoczeniem był dość istotny jego czyn, gdzie przechodząc obok tronu, klęknął na jedno kolano, po czym stanął tuż obok Leerima. To oznaczało tylko jedno.
   — Hoseok przecież ty...! — zaczął Jaewok.
   Chłopak wydał krótki rozkaz strażom znajdującym się tuż za jego plecami, jednak oni nie wykonali żadnego ruchu w kierunku mojego brata. Oczywiście, że się bali. Zdezorientowani nawet nie odważyli by się przeciwstawić osobie, która od zawsze miała być ich królem. Jaewok zaczął niebezpiecznie rozglądać się na boki, a jego wzrok spoczął na najbliżej znajdującej się osobie, czyli na mnie.
   — Yoongi podejdź tutaj! — usłyszałem donośny głos brata.
   To był szybki ruch, gdzie wyczarował swój miecz, chcąc mnie nim zaatakować. Moja pozycja była słaba i chociaż zrobiłem szybki unik, moje dłonie wciąż pozostawały splecione z tyłu pleców, nie pozwalając przy tym na żadną obronę. Chociaż mogłoby się wydawać, że nic nie powinno mi już grozić, to straż wciąż była rozkojarzona nie wiedząc czyich rozkazów ma słuchać. Gdy podniósł kolejny raz miecz, celując nim wprost we mnie cofnąłem się o kilka kroków, natomiast jego narzędzie obrony odbiło się po chwili o posadzkę głuchym echem. Szybko się zorientowałem, że bohaterem tego ów ratunku był Hoseok, jednak nie zamierzałem w żaden sposób mu podziękować.
   Ojciec Jiae podszedł do mnie i zdjał z moich rąk kajdanki. Czując wolność w dłoniach natychmiast chciałem wrócić po mojego najmłodszego syna, bo tylko jego brakowało mi teraz najbardziej, ale on szybko złapał mnie w pasie, pociągając w stronę tronu.
   — Muszę wrócić po Jioha! — wydarłem się, aby natychmiast mnie puścił, jednak szybko zostałem zgaszony tekstem, że nie mogę.
   — Nie będziesz mi rozkazywać! — wydarłem się ponownie.
   — To nie są moje rozkazy.
   Spojrzałem w kierunku Leerima nie rozumiejąc o co chodzi i co się właściwie dzieje. Dlaczego nie kazał mi wrócić po Jioha, skoro wszystko wskazywało na to, że udało mu się odzyskać tron? Czy zawsze miałem problem z prostym rozumowaniem, czy tylko nie dostrzegałem jeszcze tego co dzieje się wokół nas?
   — Hoseok natychmiast mnie postaw!
   Miałem ochotę gryźć go i kopać tak jak Jiae zrobił to niedawno, tylko w moim wykonaniu musiało wyglądać to bardziej komicznie, gdy zmęczony swoją egzystencją nie miałem szans równać się z jego siłą. Wystarczyło kilka prób uwolnienia, a już dyszałem jakbym przebiegł maraton, a tak bardzo miałem ochotę mu przywalić. Gdybym użył magii, mogłoby to wyjść na moją niekorzyść.
   Jaewok przerażony natomiast tym co aktualnie zastał w zamku cofnął się o kilka kroków. Zauważyłem to kątem oka będąc niezbyt zainteresowany tym typem. Dopiero później zorientowałem się, że Leerim do nas podszedł.
   — Dlaczego nie karzesz mi wrócić?! Dlaczego nie chcesz mi pozwolić?! — szepnąłem zduszonym głosem przez zęby.
   Hoseok zwolnił swój uścisk, ale nie miało to znaczenia. Stałem właśnie z Leerimem twarzą w twarz, a miałem wrażenie, że widzę innego człowieka. Czy coś poważnego się stało? 
   To co usłyszałem było dla mnie najgorszym koszmarem. Pokiwałem przecząco głową, nie chcąc dopuścić tych informacji do swojej głowy. Zwaliło mnie to nóg, że w ułamku sekundy znalazłem się na ciemnych kafelkach. Powrót do domu miał być nowym początkiem, ukojeniem i nadzieją. To wszystko sprawiło, że chciałem wrócić do okropnej chatki tuż przy rodzicach Hoseoka. Leerim dotknął mojego ramienia, a ja natychmiast odtrąciłem jego rękę. Jego słowa okropnie mnie zraniły, bo nawet się tego nie spodziewałem.
   Nie wiem czy coś mogło zawalić się jeszcze bardziej. Myślałem, że moja sytuacja nie może być już gorsza od aktualnej, ale jednak. Do głowy by mi nie przyszło, że będę musiał zostawić mój skarb, który nosiłem tyle czasu pod sercem. Kiedy otrzymał najmniej miłości, chciałem to za wszelką cenę wynagrodzić. Podziękować, że stało się tak a nie inaczej, że Jioh jest wśród nas.
   Tylko Jiae powstrzymywał mnie od tego, że nie zacząłem krzyczeć. Byłem na tak cienkiej granicy, że nie wiem jak mogłem wytrzymać ten dopływ informacji.
   — Może to nie będzie długi okres czasu. — kontynuował Rim. — Może wszystko zamknie się w przeciągu...
   Wiedziałem, że w tym momencie kłamie. Miałem tak ogromna kulę w gardle, że nie mogłem wydusić z siebie słowa. Już dawno moje oczy zrobiły się mokre. Nie chciałem słuchać jego przypuszczeń.
   — Yoongi...
   Pokiwałem przecząco głową ściskając oczy z całych sił. Momentami było mi tak źle, że tylko zdrowy rozsądek nie pozwalał mi na to, żeby nie zemdleć, a gdy poczułem drobne rączki obejmujące moją szyję byłem jeszcze bardziej bezradny. Oczywiście, że Jiae zrobił to za pośrednictwem Hoseoka. Mały nie mógł wiedzieć o co dokładnie chodzi, ale przecież jego uścisk powinien być lekarstwem na wszystko. Nie wiedziałem, czy Hoseok sugeruje, żebym poświęcił czas Jiae, że nie powinienem ryczeć, bo jest przecież on.
   W jednej tak prostej chwili zacząłem żałować, że w ogóle wszyscy dowiedzieli się prawdy o Jioh'u i zdecydowali o wszystkim. Bolało mnie to, że Leerim nie dowiedział się tego ode mnie.

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz