21. Uczucia

124 17 4
                                    

   Gdy tylko mnie dostrzegła natychmiast zmierzyła wzrokiem, a usta ścisnęła w wąską linię. Szybko się opamiętała i  ukrywając na pewno złość, przeszła jakąś część pokoju. Jungkook nawet nie drgnął, co mogło oznaczać, że jej pojawienie się również jest dla niego szokiem.
   — Dużo myślałam Jungkook. — zaczęła oficjalnie i dość głośno. — Chciałam z tobą porozmawiać, ale teraz nie mam już wcale ochoty.
   — On już idzie, przyszedł tylko zobaczyć małego.
   Nie wiem dlaczego dotknęło mnie to, że nie użył mojego imienia. Nie miałem zamiaru się wtrącać, to mnie nie dotyczyło.
   — I co? Tak będzie co miesiąc, tydzień, czy jak? Jak on będzie dorastać? To nie jest w porządku, skoro to my mamy zapewnić mu dom. — powiedziała stanowczo.
   A ja? Przytuliłem bardziej Jioha, nie rozumiejąc o co chodzi i co ma na myśli. Spojrzałem na Jungkooka, chcąc żeby wyjaśnił mi cokolwiek, ale nawet na nas nie patrzył.
   — Nie określiłaś jasno swojego stanowiska, tylko oburzona uciekłaś.
   — Takich spraw nie podejmuje się od razu! To jest zbyt skomplikowane! Może postaw się chociaż w mojej sytuacji?! Wchodzę tutaj i widzę demona w ogóle co on tutaj jeszcze robi?!
   — Jioh jest tutaj tylko na trochę. — wtrąciłem się w końcu, gdy ułożyłem fakty w głowie. — Jest mój i niedługo wróci ze mną.
   — Och błagam, chłopie ty masz ewidentne problemy ze sobą i nie trzeba ciebie znać, żeby to wiedzieć!
   — Nie mam żadnych problemów! — podniosłem ton. — Jioh jest moim synem i nie mam zamiaru go nikomu oddać!
   Potem kłótnia z nią nawet nie miała znaczenia, gdy piszcząc na cały regulator wezwala do siebie straż. Musieli wcześniej ją odprowadzać przez co najwodoczniej stali pod drzwiami, bo wpadli tutaj w tempie ekspresowym. Potem wydawało się, że Jungkook chciał przejąć inicjatywę mówiąc, że sam odprowadzi mnie do portalu, że lepiej nie wtrącać w to Króla, że ma więcej spraw na głowie niż zawracanie mu dupy moją egzystencją. Hinea wydawała się iście zadowolona faktem, gdy musiałem odłożyć Jioha do łóżeczka, żeby ponownie wrócić do domu bez niego. Reszty jej reakcji nie zapamiętałem, bo ponowny ból rozdzierający moje serce szybko powrócił. Pocieszające było tylko to, że straż przystała na słowa Jungkooka. Musiał iść tak za mną, bo nie wiedział przecież gdzie stworzony został portal, a tam czekała ponowna niespodzianka w postaci Hoseoka.
   Dopiero teraz byłem przerażony, bo nie miałem zamiaru kablować, że to połączenie Leerima i Namjoona. Podsumowanie było jedno, że albo nas śledził, albo jest niesamowicie dobry, żeby trafić przypadkiem na miejsce wytworzonych portali w królestwie, które i tak mój brat starał się najpiękniej ukryć. Byłbym spokojniejszy, gdyby odezwał się wiedząc, że wie o tym portalu i koniec. Moje życzenie się nie spełniło.
   — Ja pierdole i co to ma być do cholery, zdajesz sobie sprawę z tego co robisz i jakie to jest zagrożenie w tej cholernej sytuacji?! — wrzasnął ironicznie, aż ze strachu zatrzymałem się kilka kroków przed nim.
   — Byłem... — zacząłem ciężko, jednak te słowa nie chciały mi przejść przez gardło.
   Byłem zobaczyć Jioh'a. Tak bardzo za nim tęsknię...
   — Dałeś mu w końcu tego cholernego kosza? — odezwał się do Jungkooka. — Może w końcu przestanie żyć w wyimaginowanym świecie i ogarnie się, bo ile można ciągnąć ten cyrk?!
   Zapomniałem jak mam oddychać nie mogąc uwierzyć, że pyta o coś takiego Jungkooka i przedstawia moją osobę w taki sposób. Spojrzałem na Hoseoka błagalnie, chciałem aby zwyczajnie się zamknął, że nie powinien ruszać tematu który go nie dotyczył, że to nie jest w porządku. Aby ratować zmianę tematu wydusilem w końcu, że byłem tylko u Jioha i że nie żyję w świecie wymyślonym świecie. To już dawno minęło od kiedy dowiedziałem się, że Jungkook wziął ślub.
   Jungkook nie chciał się wtrącać przynajmniej tego się domyśliłem, bo wywrócił oczami, jakby niezbyt będąc zainteresowany tą wymianą zdań. Bałem się, że nie oznacza to tego, że wcale nie orientuje się w temacie rozmowy, a to że ma mnie w dupie, a moje problemy są nadal moimi problemami.
   Tak bardzo chciałem, aby Jungkook sobie poszedł i nie musiał słuchać kolejnych słów, które były dla mnie poniżające. Tak bardzo chciałem, aby został.
   — Ach, nie żyjesz w takim świecie? Może w końcu miej na tyle zasranej godności, żeby zaakceptować fakt, że białas się ożenił!?
   Potem zaczął wypominać moje słowa, gdy mówiłem, że jak tylko Jungkook ponownie zjawi się w domku, to poproszę go o pomoc i chronienie, oraz to jak wyłem gdy Namjoon poinformował nas o ślubie. To był dla mnie koniec, bo nie potrafiłem nawet odwrócić głowy, żeby spojrzeć na twarz Jungkooka. Hoseok dał aniołowi jasno do zrozumienia, że lecę na niego zważając na to, że to były moje uczucia a nie jego. Nie wiedziałem, czy moja twarz mogła być już w gorszym stanie, bo nie mogłem odezwać się nawet słowem. Nie gdy była tutaj osoba którą kochałem.
   — Było mi przykro ze względu na Jioha. Nie chciałem, żeby nigdy nie poznał... — zacząłem usprawiedliwiać się kłamstwem ściskając razem dłonie.
   Gapiłem się w podłogę wcale nie mrugając. Było mi wewnętrznie tak gorąco, chociaż czułem jak mam lodowate palce. Nie chciałem przechodzić przez to drugi raz. Nie chciałem widzieć osoby która wie o moim uczuciu, ale go nie odwzajemnia, bo czułem się jeszcze bardziej poniżony. 
   — Skończ pierdolić Yoongi i robić podchody tak jak u mnie, bo nie pozwolę na to, abyś szlajał się jak cholera wie co, bo nie hamujesz swoich popędów! Robisz powtórkę z rozrywki czy co?! Już ci wyraźnie powiedziałem, żebyś do kurwy dał wszystkim spokój, a nie zmuszać do siebie, bo dziecko! Jiae szedł za tobą, aż w końcu zniknąłeś za portalem. Co by było gdyby sam przez niego przeszedł?! Jesteś odpowiedzialny do cholery?! Powinieneś pomóc Rimowi, a ty nadal nie rozumiesz swojego stanowiska?! Jak ci się nie przywali tego do łba...
   To, że krew poszła mi z nosa akurat nie było nowością. Czułem, że to kolejna kara za to, że chciałem zobaczyć Jioha i brzmi to jak...
   Coś za coś.
   Dość późno dostrzegłem, że chociaż nie płaczę, to z moich oczu lecą samoistnie łzy. Bałem się tego, że nie będę miał już tyle odwagi, żeby przejść przez portal tutaj i zobaczyć Jioha, a tym bardziej moją miłość. To byłoby dla mnie jeszcze bardziej stresujące i bałem się, że nie przetrwam tego, że nie będę tak silny nawet jeśli o syna, że po prostu poddam się odpuszczając i nauczę się żyć z jedną połową serca.
   To był natomiast limit Jungkooka i nie wiedziałem nawet, że jakiś posiada. Przestraszyłem się, gdy podszedł do Hoseoka, a potem histerycznie zaśmiał się, po czym przywalił mu w twarz. Hoseok nie postanowił być dłużny i odepchnął anioła w taki sposób, że ten zderzył się ze ścianą i został przez chwilę zablokowany również przez niego.
   Ja spanikowany zacząłem dyszeć jak koń. Odsunąłem się kilka kroków do tyłu, bojąc się że lada chwila i mnie się dostanie. Jedyne co mnie pocieszało, to fakt, że obaj przyjęli wyrównaną walkę bez używania magii. Jeszcze brakowałoby tutaj zniszczonego pomieszczenia, bo zachciało im się bić, a tłumaczyć nie będzie miał się kto. Jednak po chwili przyszła mi dość kolejna istotna sprawa i to wcale nie tak, że nie wierzyłem w umiejętności Jungkooka, tylko Hoseok na pewno był w tym zdecydowanie lepszy, a nie chciałem żeby aniołowi się oberwało. Nie chciałem żeby stała mu się krzywda, bo nie zasługiwał na to.
   — Przestań Hoseok! — krzyknąłem. — Przecież wracam już do domu! Zostaw go!
   Nie mogłem zrozumieć słów, które demon syczał w jego kierunku, ale Kook zdołał go przechytrzyć kopnięciem w piszczel, przez co on chcąc nie chcąc, musiał go puścić. Przez chwilę zostali w bezpiecznej odległości z dala od siebie, za to wzrokiem to na pewno obaj planowali zabójstwo. Przez moment mogłem nawet pomyśleć, że te ich dziecinne przepychanki nawet mnie nie dotyczą, dopóki Hoseok sobie o mnie nie przypomniał.
   — Wypierdalaj na drugą stronę! — wrzasnął w moim kierunku aż podskoczyłem.
   Nawet nie podszedłem bliżej portalu tylko cofnąłem się o kolejne dwa kroki. Całe moje ~ ja, chciało tutaj zostać, chociaż nie było tutaj dla mnie miejsca. Nawet nie mogłem tutaj być, chociażbym chciał, to Jiae...
   I to był dalszy koniec czegoś, bo Jungkook po prostu wściekły odwrócił się i opuścił nasze towarzystwo. Zabolało mnie to na tyle, że przez chwilę odprowadzałem go wzrokiem, dopóki nie wyszedł z pomieszczenia w którym znajdował się portal. Nie wiedziałem, dlaczego w ogóle rzucił się na Hoseoka, a potem po prostu przestał, jakby żałując że to w ogóle zrobił. Mój szok był ogromny, że nawet nie dostrzegłem kiedy Hoseok chwycił moje przedramię i używając siły pchnął mnie wprost do portalu. To, że zrobił to tak  jakbym był jakimś zakładnikiem wcale mnie nie zdziwiło. Będąc po drugiej już stronie oczywiście upadłem, więc szybko pozbierałem się z kolan zanim zdążył to zobaczyć.
   Miałem nadzieję, że to będzie koniec. Zgarbiłem się i niepewnie zacząłem stawiać kroki będąc zamyślony postawą Jungkooka, ale Hoseok szybko pociągnął mnie od tyłu za włosy i w ten sposób przycisnął moją twarz do muru. Gdybym w porę nie odwrócił głowy, to możliwe że ucierpiałby mi nos. Mogłem puścić wiązankę słów, że przepraszam, że to boli, że nie chciałem, ale nie miałoby to znaczenia. Mogłem już wcześniej uciec, bo to było do przewidzenia, że wyżyje się na mnie, tylko przez to, że Jungkook dał mu w twarz.
   Nie pomyślał o tym, że Hoseok i tak  zrobi to samo w odwecie, czy miał to gdzieś i dlatego poszedł?
   Przypominając sobie, że wypaplał moje uczucia do anioła, które chciałem za wszelką cenę zachować dla siebie, zacząłem wyć. Nie dałoby to nic, gdybym zapytał o to, dlaczego to zrobił, bo zrobiłby wszystko co dotyczyło by zranienia mnie. Nie obchodziło mnie to, czy mi przywali za to wszystko, bo chciałem, żeby bolało. Chciałem skupić się na fizycznym bólu, żeby ten psychiczny odszedł.
   Chciałem tylko zobaczyć Jioha...
   — Zadowolony jesteś z siebie? — spytał ironicznie, po czym kopnął mnie w nogę, tak samo jak Kook wcześniej jemu.
   Już nawet nie mogłem bardziej wejść w ścianę, żeby chociaż trochę oddalić się od niego. Zagryzłem zęby i stłumiłem w sobie krzyk. Zaprzeczyłem ruchem głowy, chociaż jego chwyt był bolesny. Puścił moje włosy, mówiąc że mam spojrzeć na jego twarz. Trzęsłem się jak galareta i nie posłuchałem go, bo wiedziałem co się wtedy stanie. Mój przerażony wzrok rozbierał kafelki na części pierwsze, aż w końcu ponownie chwycił mnie za włosy i sam nakierował na siebie. Ścisnąłem oczy nie chcąc na niego patrzeć i to był jeden z większych błędów, bo może wtedy miałbym odpowiednią ilość czasu, żeby zareagować na to wszystko.
   Nie czując uderzenia w twarz w końcu je otworzyłem, a gdy to zrobiłem natychmiast dostrzegłem Jiae stojącego w kącie. Zanim zdążyłem ostrzec Hoseoka, że ma przestać, że mały tutaj jest, on i tak zrobił swoje uderzając mnie z otwartej dłoni dwa razy. Wiedziałem, że zrobiłby to z pięści jak Kook mu, ale to zostawiłoby przecież ślad, oraz uderzyłby i trzeci, ale...
   — Jiae... — szepnąłem cicho patrząc wprost w oczy, których się bałem.
   Hoseok natychmiast odwrócił się i spojrzał na nasze przerażone dziecko. Jiae był tak rozwalony, że nawet nie krzyknął. Hoseok zaklął pod nosem i histerycznie próbował coś do niego powiedzieć i podejść, jednak on znacznie się oddalił, przez co zrezygnował natychmiast.
   — Widzisz do czego doprowadziłeś?! — syknął w moim kierunku, chociaż to mały zaczął już od dawna się od niego oddalać.
   — Czemu bijesz tatę?! — pisnął w końcu, a jego oczy zrobiły się mokre. — Czemu bijesz, jak tatuś jest smutny, bo nie ma Jioh'a?! Mnie też bijesz i...
   Hoseok zaczął paplać, że to nie o to chodzi, że powinniśmy słuchać, to wtedy nie byłoby takich sytuacji. Jednak to doprowadziło do wybuchu bomby atomowej, bo Jiae wpadł w histerię i zaczął krzyczeć. Hoseokowi skończyła się cierpliwość i gdy tylko chciał podejść do Jiae, on uciekł wprost do portalu przez co znalazł się na drugiej stronie.

Mam w tym tygodniu same stresujące dni

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz