Nie mogłem nawet wyobrazić sobie tego co mógł czuć Jiae, widząc całe zdarzenie. Jego oczy powinny być z dala od takich sytuacji. Podczas gdy Hoseok stał niczym kłoda, nie wykazując ani grama zainteresowania tym, że mały znalazł się w królestwie aniołów, ja postanowiłem działać, pod wpływem emocji. Zanim Hoseok zdążył ryknąć, że jeżeli przejdę tam to pożałuje... Ja byłem już tam, gdzie Jiae.
Odrzwi od pomieszczenia prowadzącego na korytarz były otwarte.
— Jiae? — spytałem szeptem rozglądając się jeszcze chwilę, chcąc się upewnić, że po prostu się nigdzie nie ukrył.
Wtedy usłyszałem jego krzyk, gdzie nawoływał moją miłość. Jungkook nie odszedł zbyt daleko, a bardzo możliwe, że sam przystanął gdzieś aby odetchnąć, bo przecież czekał na niego Jioh. Musiałem jak najszybciej sprowadzić go jakoś do pionu i przede wszystkim odseparować od Kooka, aby zbyt wiele nie powiedział, ale gdy wyskoczyłem na korytarz, on w tym momencie znalazł się w jego ramionach i zaczął przeraźliwie płakać. Jiae ogólnie rzadko kiedy płakał, a teraz stało się to zbyt częste, co zaczęło mnie niepokoić, bo moja sytuacja zaczęła się na nim odbijać.
Chociaż mogło dzielić nas od siebie z dobre trzydzieści metrów, to doskonałe rozumiałem jak przez łzy mówi słowa, które Kook pewnie z trudnością zrozumie. Przede wszystkim nie spodziewałem się tego, że Kook pozwoli mu się zbliżyć kiedy ja myślałem że chce mieć od niego spokój. Stałem jak ostatni fajer nie mogąc nawet do nich podejść, bo przecież Jungkook dowiedział się, że na niego lecę. Spuściłem głowę, prosząc tylko o to, aby Jiae przestał paplać, żeby w końcu przestał skarżyć aniołowi w sprawie, którą ma głęboko w dupie. To były przecież moje problemy.
— Jiae masz natychmiast do mnie podejść! — podniosłem ton, starając się o to, żeby w moim głosie nie było słuchać przerażenia.
Krzyknął, że tego nie zrobi, że nie chce wracać tam, gdzie jest mu źle.
Na te słowa, to niemal kolana ugięły się pode mną. On nie zdawał sobie sprawy, że nie może decydować o tym, gdzie przebywa, bo jego domem zawsze będzie tylko i wyłącznie królestwo demonów. Nie miałem odwagi, żeby nawet do nich podejść, jak i wiedziałem to, że Jiae ze mną nie pójdzie, a pod wpływem chwili powiedziałem gorsze słowa, ale i niestety prawdziwe.
— Jungkook nie jest twoim ojcem, żebyś mu się skarżył! Jest aniołem, a anioły to obecnie nasi wrogowie! W ten sposób wcale nie poprawiasz sytuacji!
— Tutaj było lepiej i nie było zimno!
Też miałem swój limit, gdzie poczułem się w jednej chwili bardzo zmęczony. Wróciłem po pomieszczenia w którym został stworzony portal i nie dostrzegłem tam wcale Hoseoka. Oczywiście, że najgorszą robotę i tłumaczenie z naprawianiem zostawił mnie, a ja potrzebowałem chwili spokoju. Usiadłem na podłodze opierając się plecami o ścianę, jednak żadne sensowne wyjście z sytuacji nie przychodziło mi do głowy. Już z przyzwyczajenia zacząłem stukać swoją głową w ścianę, chcąc w jakiś sposób sprawić, że dostanę chociaż trochę odwagi, albo w końcu coś wymyślę.
Nie do końca wiedzialem, czy minęła jedna minuta, czy może pięć kiedy zostałem chwycony za nadgarstek i podniesiony do góry. Byłem tak przyćmiony, że pierwsze co zrobiłem to chciałem jak najszybciej się oddalić, bojąc się, że to Hoseok. Równocześnie przy tym wzdrygnąłem się i zapowietrzyłem.
— Nie rób mi nic...!
Byłem przekonany, że był to Hoseok ale widząc Jungkooka stojącego tuż przede mną zdębiałem. Anioł puścił mnie podnosząc dłonie delikatnie w górę, dając tym znak że nie ma zamiaru mnie tykać.
Stał tak blisko!
— W czym jest problem? — spytał z poważną miną.
— W czym jest problem? — powtórzyłem ochryple. — Mam dwójkę dzieci, dwa problemy. Jeden ciebie dotyczy, a drugi nie.
— Myślisz, że ranienie Jiae jest wciąż tylko twoim problemem? — spytał dobitnie wkładając dłonie do kieszeni spodni. — To nie jest już tylko twój problem i Hoseoka, gdzie Jiae...
Zdziwiłem się, gdy szybko zorientował się o co mi chodzi.
— W obecniej sytuacji byłbym iście zadowolony, gdybyś zajął się chociaż Jioh'em, a nie Jiae. — przerwałem mu.
Wiedziałem, że Jiae jest tuż za drzwiami na korytarzu. Wiedziałem jego padający cień na ścianę przez sztuczne światło.
— Nie Yoongi! — krzyknął. — To nie jest już tylko i wyłącznie twój problem, gdy Jioh ma przebywać z tobą, jak tego oczekujesz! Nie, gdy pozwalasz Hoseokowi się tak traktować. Jiae powiedział, że ciebie uderzył i... Jioh nie będzie tego oglądał!
— A ty myślisz, że głaskać mnie będzie po tym jak mu przywaliłeś i poszedłeś bez słowa?! To mnie się obrywa za to co robisz, nie pomyślałeś o tym?!
Chciałem, żeby ta rozmowa jak najszybciej dobiegła końca, bo z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem, cierpiałem coraz bardziej. Przerażało mnie to, że dopiero teraz wiedziałem co to znaczy kochać kogoś i to bardzo. Hoseok był tylko głupim przyzwyczajem i powiązaniem jeżeli chodzi o Jiae.
— Jest zwykłą szują, jeżeli...
Uderzył mnie i to nie raz...
Ale po co miałem to mówić jemu, skoro najpierw powinienem porozmawiać z Rimem? Moje serce chciało wyrzucić z siebie część bólu, które skrywalem i chciało powiedzieć to jemu, a nie Rimowi. Jedyne co mnie powstrzymywało był fakt, że Kook ma przecież żonę, a ja chcę mu tylko powiedzieć z racji, że go kocham a moje wewnętrzne ja chciało, żeby to on mi pomógł.
Ale mógł być bohaterem już tylko w moich snach. Nie pozwalałem już nawet sobie o nim rozmyślać podczas zasypiania. Nie chciałem, żeby nasze wizyty były częste, bo tego bym nie wytrzymał.
— Jeżeli co? — powtórzyłem. — W porównaniu do ciebie, on się nie waha.
Zamilkł, a ja przymknąłem oczy wstydząc się tego, że na mnie patrzy. Bolało mnie to, że Hoseok wygadał moje uczucia, a Jungkook zachowywał się tak, jakby to zdarzenie nigdy nie miało miejsca.
Jak przez mgłę usłyszałem słowa, że jestem zmęczony. Miałem wrażenie, że te słowa wcale nie powiedział on, tylko ktoś inny.
***
CZYTASZ
Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKook
Fanfiction~ Nie zapomnij o Nas jest kontynuacją ~ Zaakceptuj Nas Yoongi z powodu ataku na Królestwo Demonów wraca na swoje rodzinne terytorium. Sytuacja staje się krytyczna, gdy tron zostaje przejęty, a on sam zmuszony jest do ukrywania swojego Królewskiego t...