39. Rozchwianie (III)

54 15 0
                                    

   Jioh dostał od Jiae opieprz świata, że co w ogóle wyobrażał pojawiając się tutaj sam, że to skrajnie nieodpowiedzialne i nie chce aby tak więcej robił. Przytakiwał tylko na każde wypowiedziane słowo, bo przecież tak było najwygodniej. Nie chciał już z nim wcale rozmawiać o swoim ojcu, a przecież po coś tutaj przyszedł. Jiae był zły i ciągnął go za nadgarstek w stronę schodów, a to oznaczało że wróci na swoje tereny. Nie zapytał o dłoń, na której znajdował się bandaż. W końcu nie musiało go to interesować.
   — Przeprosiłem już...
   Anioł dzielił aktualnie umysł na kilka części. Z jednej strony był przerażony, zachwycony i oczarowany. Niemal trafił do lochów, miał konfrontację z samym Królem Demonów i w dodatku ten demon stanął w jego obronie całym sobą. Wciąż jednak nie czuł się dobrze z tym, że musi wrócić.
   — Mogę jeszcze trochę zostać. — zaproponował po chwili normalnie.
   Próbował zlekceważyć ciągnięcie za rękę.
   — Nie.
  
   ***

   Jioh wrócił do swojej komnaty z myślą, że jego stopa nigdy już nie stanie na terytorium demonów. Nadmuchał policzki na wspomnienie ochrony tamtego chłopaka, ale czy to powinno być dla niego ważne? Niemal zapomniał o kłótni z ojcem, a obrączka momentalnie stała się mniej ważna. Ledwo przez myśl przechodził mu fakt, że prawie trafił do lochów i całe szczęście, że Jeongguk się o tym nie dowie. Dopiero później, gdy chciał już położyć się do snu podniósł pościel, po czym dostrzegł węża pociętego na kawałki.
   Rozpłakał się klękając przy łóżku i patrzył na strzępki swojego pluszaka, do którego chwilę temu nie był przekonany. Łzy poleciały mu po policzkach, bo przecież Jungkook dał mu do zrozumienia, że zrobił ją jego drugi ojciec, którego nigdy nie poznał. Nie rozumiał i nie chciał wierzyć w to, że zrobił to Jungkook, bo sam powiedział, że jeżeli nie będzie chciał węża, to ma go przynieść. Jego płacz przeobraził się w histerię. Dyszał ze złości, aż w końcu dotarł do tej granicy, aby ruszyć do gabinetu.
   Było już od dawna ciemno, a on poruszał się niczym cień bez butów. Musiał przejść spory kawał i chociaż chwycił go skurcz, to jego złość była na takim poziomie że bez problemu to zlekceważył. O tej porze Jungkook przesiadywał zazwyczaj w gabinecie na piętrze tam, gdzie miał sypialnię z Hineą. Była ona bardziej rozbudowana poprzez ilość książek, a Jioh nie lubił tam przebywać, bo jej wnętrze go przytłaczało. Teraz nie miało to znaczenia, bo chciał znaleźć sprawcę.
   Wszedł do gabinetu nie pukając, za to pomieszczenie było puste. Chociaż lampy paliły się, to nikt nie znajdował się w środku. Jioh westchnął zirytowany, bo nie miał ochoty szukać ojca. Przeszedł przez kolejne drzwi jednak tam ponownie nic.
   Słysząc kroki zatrzymał się i przystanął w cieniu, gdzie światło lampy nie dochodziło. Zastygł w bezruchu na widok demona w towarzystwie swojego ojca, tyle że to wcale nie był Jiae. Zakrył usta dłonią zapominając przez chwilę o wężu. Nic nie zszokowało go tak bardzo jak ich dłonie splecione razem. Co prawda tamten był nieco niższy, ale mógł być zbliżony wiekiem do Króla. Nawet nie mrugnął, gdy ojciec teatralnie okręcił tamtego, przez co na chwilę ujrzał jego twarz niezbyt kodując tą informację.
   — Nawet nie wiesz jak długo czekałem  na tą chwilę, normalnie wieki.
   Usłyszał euforystyczny głos Króla, gdzie nawet nigdy takiego tonu nie zapamiętał w stronę Hineii. Demon stanął na palcach, aby szepnąć mu coś do ucha dotykając przy tym dłonią jego twarz.
   Jioh nie mógł zrozumieć dlaczego jego ojciec pozwala dotykać się demonowi. Przecież był królem, a anioły i demony nie żyły razem w zgodzie. Przez chwilę myślał że ma zwidy, jednak nic z tego.
   Musiał przygryźć policzek od środka. Ojciec właśnie zwalił wszystko z biurka, po czym uniósł tamtego, żeby usadzić go na biurku. Usłyszał śmiech, który rozwalał Jioha na części pierwsze. Chociaż nie mógł widzieć dobrze demona, bo był plecami skierowany do niego to dostrzegł jak ojciec rozpina jego koszulę.
   Koszulę...!?
   Jioh nie miał zamiaru oglądać tego wszystkiego i już wiedział na ci tak naprawdę się spotykali. Nie chciał już niczego widzieć.
   Zaczął się cofać, a wtedy jak na zawołanie przypomniał sobie o drugim wyjściu, więc ulotnił się właśnie nimi. Będąc na korytarzu poczuł się lepiej. Nie zatrzymał się tylko twardo szedł przed siebie. Jego twarz wyrażała grymas bólu, bo w życiu nie podejrzewałby Jungkooka o taki czyn. Nawet nie mógł określić jasno swoich odczuć, bo miał wrażenie że cały jego światopogląd sypie się jeszcze bardziej.

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz