49. Kłamstwo (III)

68 14 1
                                    

   Jiae spojrzał na niego nie wiedząc co ma zrobić, a tym bardziej powiedzieć. Bezpieczniej dla niego było wstać, żeby młodszemu nie przyszły kolejne głupoty do głowy z których mógłby ciężko wybrnąć aby go nie ranić.
   — Nic nie odpowiedziałeś.
   — Bo nie chcę odpowiadać.
   — Kochasz już kogoś? — spytał przyglądając się kaktusowi na parapecie. — Nie powiedziałem, że ma to być związek.
   — Po co ci takie głupoty w głowie jak jeszcze jesteś niepełnoletni?
   — Bo za chwilę może mnie tutaj nie być.
   Jioh widząc jak chłopak w tempie ekspresowym zakłada na siebie ciuchy zamrugał kilka razy oczyma. W jakiś sposób ulżyło mu, że Jiae spał w bieliźnie, bo kto wie.
   — Idziesz gdzieś? — zapytał siadając po turecku.
   — Tak, mam niedługo trening.
   — Mogę iść z tobą?
   Myśl oglądania Jiae podczas treningu mogłaby być satysfakcjonująca.
   — Nie.
   — Oh... — wyrwało mu się niepodziewanie z ust, bo nie spodziewał się odmowy. — No dobrze.
   Jioh zgarbił się, bo po jego głowie ponownie zaczęły chodzić czarne myśli. Jiae nie musiał chcieć jego obecności wszędzie, bo może nie chciał pokazywać się z ~ odmieńcem. Druga strona medalu była taka, że wcale nie chciał wracać do domu, ale i nie mógł wiecznie być u obcych ludzi. W końcu dojdzie do takiej sytuacji, że będzie musiał wrócić na swoje terytorium i dostać opieprz.
   Czuł się tutaj lepiej, gdy był Jiae, ale teraz? Natychmiast zaczął żałować tego, że zbyt wiele powiedział tutaj o tym co dzieje się w królestwie aniołów. W końcu nie mieli ze sobą żadnego sojuszu.
   — A wiesz o której wrócisz?
   — Nie mam pojęcia.
   Jioh wymusił uśmiech w jego kierunku. Stał się nerwowy, a wszystkie wydarzenia skumulowały się w taki sposób, że nie wiedział już tego gdzie chciałby być.
   Po chwili został sam w pokoju Jiae i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Przez krótki moment przytulił się do jego pościeli mając nadzieję, że to sprawi iż poczuje się lepiej. Słysząc babski śmiech dochodzący gdzieś nieopodal wyjrzał leniwie przez otwarte okno. Jak bardzo się zdziwił, gdy za domem przez plotek dostrzegł Jiae w towarzystwie dziewczyny z wieży widokowej. Pamiętał dziewczynę o ciemnej karnacji i kręconych włosach, którą właśnie w chwili obecnej Jiae pocałował.
   Pocałował...
   Jioh spuścił wzrok.
   Nie mógł wiedzieć, że minęło już kilka godzin od wyjścia Jiae który wciąż nie wrócił. Nie mógł przestać myśleć o tym, że w oczach Jiae był gówniarzem i wciąż chłopakiem. Ona w porównaniu z nim pewnie miała stabilną sytuację i miłych rodziców, a on nie mógł wymienić niczego interesującego w sobie, oprócz wad. W końcu zszedł na dół, ale w salonie nie było już nikogo. Wyszedł na chwilę na zewnątrz, aby popatrzeć w oczko wodne. Najprędzej ze wszystkich dostrzegł Hoseoka.
   — Ja już muszę wrócić do domu... — zaczął niezbyt pewnie temat w jego kierunku.
   Hoseok pamiętał słowa Yoongiego mówiące o tym, że lepiej aby Jungkook nawet go nie zabierał. W swojej ocenie traktował to wszystko inaczej, gdy młody sam chciał tam wrócić. Nie mógł mu zabronić.
   Znajdując się po drugiej stronie szukał Jungkooka, ale prędzej znalazł Hineę, która strażom rozkazała natychmiast wprowadzić go do lochów jako karę za napaść na przyszłego władcę i swoje zachowanie.

   Doba spędzona w zimnych i mokrych lochach byla czymś, czego Jioh się nie spodziewał. Myślał, że nic gorszego nie może już mu się przytrafić, a niskie pomieszczenie w którym nie mógł nawet stać, tylko musiał się schylać było spełnieniem jego najgorszych koszmarów. Chociaż błagał i przepraszał, to na nic były jego prośby, bo najwidoczniej jego przeprosiny również nic nie znaczyły. Ciemność sprawiała, że całkiem stracił rachubę czasu, a sam Naobin przyszedł do niego zapalając z pomocą magii na palcu mały płomyk.
   — Ogarniesz się wreszcie? — zapytał.
   Jioh pokiwał głową.
   — I lepiej, żeby nikt nie wiedział o tym, że jesteś mieszańcem, bo tata będzie miał problemy, a w innym przypadku, trzeba będzie się ciebie pozbyć w sam wiesz jaki sposób.
   Naobin sam odprowadzał Jioha do jego pokoju dając lekcje na temat tego w jaki sposób ma trzymać gębę na kłódkę i jakie mogą być z tego problemy. Uwzględniając fakt, że jego powieszą jako pierwszego, więc powinien być wdzięczny za to, że on ani Hinea niczego nie powiedzieli. Jioh drugą ręką bawił się pierścionkiem przy palcu. Dostrzegł swoje poranione dłonie. Zaczął przejmować się tym, że w końcu wygadał wszystko demonom i to w dodatku rodzinie królewskiej. Zaakceptował już fakt, że musi się jak najszybciej usamodzielnić i nie istotne było to, jakim kosztem.
   — Seogyum wczoraj tutaj był z rodzicami. — powiedział krótko.
   Jioh od wyjścia z lochów nie wypowiedział w stronę brata żadnego słowa, oprócz kiwnięć głową na znak, że rozumie. Jedno było pewne, że nie chciał już żadnej prawdziwej miłości, bo będąc kimś innym nawet tego nie mógł mieć, żeby się nie zdradzić. Także życie z Seogyumem momentalnie przestało wydawać mu się straszne gdy on i tak nie miał co do niego żadnych oczekiwań. Wystarczy starać się, dostosować i robić co chce on, albo jego rodzice skoro mieli razem mieszkać. Lepsze byłoby to, niż uciekanie.
   — Zerwał zaręczyny, także gratulacje.
   Po tych słowach Jioh poczuł się źle. Sam nie wiedział czy to dlatego, że zrobił to właśnie chłopak, a nie on sam za te wszystkie krzywdy.

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz