44. Pierwszy lot (III)

82 13 9
                                    

   Z racji, że w pomieszczeniu wciąż panował mrok nie dało się poznać po Yoongim, że informacja którą usłyszał go zabolała.
   — Dlaczego nie są ważne? — spytał bojąc się odpowiedzi.
   — Bo nie jestem z prawego łoża.
   — I co z tego?  
   — Seogyum powiedział, że moja matka była na pewno kurtyzaną.
  Trwała chwila ciszy, którą przerwał Jiae, bo Yoongi nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
   — Skąd wiesz, że masz matkę, a nie ojca?
   — Nie wiem, tak myślę.
   Znowu cisza.
   — Właściwie to chyba nie. Królowa powiedziała, że ojciec.
   Teraz Jiae podszedł do stołu i usiadł na krześle tuż przed bratem.
   — Co powiedziała ci Hinea? — zapytał.
   — Królowa? Nic.
   — Jak to nic, skoro przed chwilą powiedziałeś coś innego?
   — A co ciebie to obchodzi? To mało ważne.
   Jiae zaczął mówić o tym, że skoro go lubi tak jak to powiedział piętro wyżej, to powinien mu powiedzieć, a jeżeli nie to oznacza, że mu nie ufa.
   — Jak mam ci ufać, skoro grasz w gry z moim ojcem?! — wrzasnął ponownie denerwując się. — Nie lubi mnie, skoro z tobą gra, a ze mną nie!
   — Jiae, nie... — szepnął Yoongi roztrzęsiony.
   — Więc co ciebie obchodzi zdanie Hineii, skoro nie powiedział tego Kook?
   Jioh szeptem powiedział jaki prezent dostał od Hineii oraz możliwą przyczynę. Wspomniał również o tym, że po tym wszystkim zaczęli szukać dla niego życiowego partnera, a teraz jest przecież u Seogyuma.
   — Co? — spytał Yoongi ledwo kodując informacje.
   — Nie słuchałeś mnie jak mówiłem, że jest zaręczony.
   — Już nie jestem. — poprawił Jioh. — Ja... Otworzyłem portal kilka sekund przed upadkiem z wysokości? Chyba... Nie umiem tworzyć portali, a przeniosło mnie tutaj. Seogyum pewnie myśli, że ma mnie z głowy.
   — Jioh co ty mówisz?!
   Yoongi ledwo słuchał tych słów. Anioł poczuł się dziwnie, gdy obcy dla niego facet znalazł się momentalnie przy nim i kucnął chwytając jego dłoń. Ten ścisk był tak mocny i zimny, że po ciele Jioha przeszły dreszcze.
   — Jioh?
   — Pamiętasz jak schodziłem z tamtej wieży widokowej? — zapytał młodszego demona. — To nie było nadwyrężone skrzydło. Ja nie umiem latać, a on pozwolił na to abym spadł.
   — Zabiję go.
   Yoongi rozpłakał się, kiedy Jioha wypowiedziane przez siebie słowa nawet już nie ruszały.
   — Zabijesz? Sam jesteś głupi mówiąc jaki jestem idealny, a potem odpychasz mnie jakbyś się brzydził.
   — Jioh, halo ja jestem demonem, a ty aniołem.
   Jiae wolał oszczędzić szczegółów, że chodziło mu bardziej o to, że jest jego bratem co Jioh nie wiedział. Więcej nie zdążyli porozmawiać, bo do domu wrócił Hoseok, a na widok swojego partnera w takim stanie natychmiast podszedł do niego chcąc go odciągnąć od anioła, ale spotkał się z agresją z jego strony.
   — Suga, o co chodzi? Ustaliliśmy coś. — zaczął spokojnie, a jednak nerwowo.
   — Idę wypisać przepustkę. — prychnął Jiae.
   — Gdzie?
   — Na terytorium aniołów.
   W domu zaczęła panować inna atmosfera. Okazany alarm okazał się tylko treningiem, na co Hoseok był zły twierdząc że stracił mnóstwo czasu na jakąś pierdołę. Nie rozmawiali już z Jiohem na sytuację panującą w królestwie aniołów, ale Yoongi znajdując się przez chwilę sam na sam z Hoseokiem powiedział wszystko wypłakując się w jego ramionach. Podczas gdy oni rozmawiali, Jioh oznajmił Jiae że ma ochotę na coś słodkiego. Z racji, że w domu nie było aktualnie nic poza cukrem...
   — Odsuń się, bo zrobisz zakalec! — wrzasnął anioł.
   — Zakalec? Będą tylko bardziej czekoladowe.
   — Nie dodawaj już tego! Nie znasz się!
   Gdy starszyzna wróciła ponownie do kuchni po Yoongim było widać, że coś się dzieje. Chwilowe załamanie nerwowe przeszło jak na zawołanie, gdy dostrzegł blaszkę czekoladowego ciasta na stole i dłonie Jiae, który chciał coś skubnąć.
   — Łapy precz! — wrzasnął Jioh przepłaszając jego kończynę. — Jest gorące!
   Suga widząc dzieło młodszego syna najchętniej schowałby je i oprawił w ramkę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Jiae tego by nie zrobił, bo przecież go znał. Trwało to tylko chwilę, dosłownie. Jego stan szybki wrócił do załamania. Czuł się oszukany przez własną miłość.
   — W czym masz problem dzieciaku?
   Słowa Hoseoka nie były powiedziane w negatywnym kontekście. Nawet jak na niego to Yoongi sam zdziwił się, że zadał w ogóle jakiekolwiek pytanie w stronę Jioha. Młodszy nie zrozumiał, więc ten wyjaśnił, że chodzi mu o lot.
   — Po prostu nie umiem — dotarł szybko przełykając słodycz.
   Hoseok nie należał do tych, którzy by się cackali, więc rozkazał aby rozłożył skrzydła. Jioh odmówił, ale mężczyzna miał to gdzieś. Sam podszedł do anioła i używając siły rozprostował jedno z jego skrzydeł siłą. W domu zaczęły unosić się wrzaski i krzyki, aby natychmiast się odsunął, że nie ma prawa go tykać. Nie miał szans jeżeli chodzi o fizyczność z dorosłą doświadczoną osobą. Yoongi natychmiast interweniował mówiąc, aby go zostawił, że to jego przestrzeń osobista, że zrobi mu krzywdę, ale wszystko trwało tak krótko, a dość długo żeby wszystko dostrzec. Jioh czując się upokorzony w docelowej już chwili splunął mu prosto w twarz. Hoseok nie podniósł ręki, ale zagryzł szczękę z całej siły ledwo się powstrzymując. Wytarł twarz rękawem.
   — Masz ubytki. — stwierdził po chwili opanowanym głosem.
   Suga bał się. Bał się tego co zobaczył, bał się reakcji Jioha i bał się tego co może zrobić Hoseok.
   — Jestem wadą samego siebie.
   — Wadą? — parsknął Hoseok nachylając się tuż przed jego twarzą. — Czy ukrywaniem czegoś?
   Mężczyzna postawił tuż przed nim na stole czarne pióro oznajmiając, że nie jest jego. Jioh zagryzł zęby i wstrzymał powietrze przez chwilę. Zaczął liczyć sekundy.
   — Wyrwiesz wszystkie, gdy będą czarne?
   — Jestem aniołem! — wrzasnął Jioh. — Nie będę mieć czarnych skrzydeł!
   — Umiesz latać. — powiedział twardo i dobitnie demon.
   Kłócili się tworząc bezsensowną kłótnie, to sprawiło że anioł nie wytrzymując chciał wyjść.
   — Nauczę ciebie.

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz