5. Cisza

171 17 63
                                    

Rozdział dedykuję: Niktmnieznacniemusi ❤️
  
   Odpowiedzi nie uzyskałem. Hobi natomiast wyciągnął w moim kierunku rękę pozwalając, abym się do niego zbliżył. Niepewnie przystałem na tą propozycję, leżąc strasznie krzywo, żeby aby przypadkiem nie dotknąć jego ciała brzuchem.
   — Jesteś strasznie gorący... Chyba ci się pogarsza. — stwierdził.
   Napajałem się tą chwilą. Powstrzymywałem się, żeby nie zasnąć, chcąc chociaż przez chwilę cieszyć się jego bliskością. Nie trwało to długo, bo odpłynąłem.
   Od tego czasu Hoseok zmienił swoje nastawienie, które zaczęło mnie przerażać. Kolejnego dnia, gdy wciąż gorączkowałem uzupełnił zapasy żywności, o których nie wspomniałem nawet słowem. Jiae położył wtedy na moim łóżku papierową torbę, dysząc niemiłosiernie. Przerażony szybko zajrzałem do środka, a to co ujrzałem przeszło moje wszelkie oczekiwania. Rozpłakałem się.
   — Nie podoba ci się?! — jęknął wstrząśnięty.
   — To dla ciebie. — wtrącił Hobi, przekładając rzeczy na stoliku.
   Oczywiście, że to nie było dla mnie, ale on w życiu nie powiedziałby, że są dla...
   — Dziewczyny lubią lózowy. Chciałem wszystko lózowe, ale tata nie kazał i...
   Hoseok przewrócił oczami i westchnął na to, że Jiae pewnie jest taką paplą. Był realistą i na pewno kazał wybrać mu neutralne kolory, ale nie chciał się do tego przyznawać. Wyjąłem kilka ubrań, żeby je zobaczyć, a przez myśl przeszło mi tysiące wspomnień.
   — Są piękne, dziękuję.
   Nie było to wiele, jednak nie wiedziałem, czy w ogóle coś potrzebuje.
   Od tego czasu Hoseok odwiedzał nas już regularnie, że przestałem zwracać uwagę kiedy jest, a kiedy go nie ma. Przestał zaglądać do swoich rodziców i częściej przesiadywał u nas, a to bardziej uspokajało. Jego matka natomiast nie była tym faktem zachwycona, co spowodowało, że zaczęła częściej przychodzić, a szczególnie w te dni, gdy Hoseok był obecny. Jeżeli biorąc pod uwagę jego ojca, to niemal wcale go nie widziałem, jakby miał totalnie gdzieś, co robi i gdzie jest jego syn. Traktował mnie jak powietrze, chociaż Jiae twierdził, że jak tam był to się nim zajmował. Nie interesowało mnie to, bo nie potrzebowałem ani jego uwagi, ani jego żony, która irytowała za nich dwóch. Często bywało, że to Hoseok wyganiał ją niemal siłą z domu, dając wprost do zrozumienia, aby się nie wtrącała.
   Relacja Hobiego i moja, była zmienna niczym wiatr. Nie miałem na nią wpływu, bo to zależało wszystko od niego. Nigdy nie zaczął tematu odnośnie tego co nas łączy, a ja już wcale. Chciałem go zapytać o tak wiele, jednak zawsze się bałem. Bywały dni, gdzie potrafił być czuły, prowadzić normalne rozmowy, sugestie dotyczące królestwa, jak i swoje przemyślenia, a potem dla odmiany wrogość, że wprost uciekałem z jego pola widzenia, aby mu przypadkiem nie przeszkadzać. Cieszył mnie fakt, że przez to wszystko jego więź z Jiae nieco się wzmocniła, jednak mały nie szczególnie był zadowolony, gdy się do mnie zbliżał. Zawsze wtedy obserwował go jego przenikliwym wzrokiem, jakby chciał wybadać, czy to co robi, na pewno nie sprawia mi krzywdy. Ciężko było mi zrozumieć, że nie jest już taki mały.
   — Nie powinieneś mu mówić wprost, że będzie mieć...
   Ruszając ten temat spojrzałem na niego niezbyt rozumiejąc. Dostrzegłem, że patrzy na mój brzuch, przez co zagryzłem zęby.
   — Nie miałem zamiaru. — odpowiedziałem zgodnie z prawdą sprzątając stół po obiedzie. — To on posłuchał już dawno o tym, jak rozmawiałeś ze swoją matką.
   Hoseok wywrócił oczami i postanowił dalej nie czepiać się tematu.
   — Niedługo będziesz się toczyć. — dorzucił za to złotym tekstem.
   Ja tak nie sądziłem. W zupełności mogłem stwierdzić, że z nim radzę sobie lepiej, niż z Jiae. Nie mogłem nazwać swojego brzucha wielkim. Bardzo rzadko wspominał o czymś, co dotyczyło ciąży.
   — Gdybyś widział mnie wtedy z Jiae, to wtedy powiedziałbyś, że mógłbyś mnie kulać.
   Przypominając sobie wymioty niemal do samego końca, ból stóp i pleców... Dziękowałem, że nie przechodzę tego teraz.
   — Było gorzej?
   Jego dopytywania zdziwiły mnie. Nigdy nie interesował go czas, który spędziłem wtedy nosząc Jiae. W aktualnej chwili nie miałem ochoty rozmawiać na żaden temat ciąż, chcąc się odciąć, jakby wcale mnie to nie dotyczyło.
   — Pytasz o moje samopoczucie psychiczne, fizyczne, czy sam poród? Wiesz, jeżeli interesuje ciebie jak czuł się Jiae, to pewnie on za dużo ci nie powie.
   Ugryzłem to z innej strony chcąc zignorować temat, ale gdy dostrzegłem że niemiłosiernie mnie obserwuje, biorąc to na poważnie...
   — Było źle, bo nie było ciebie. Sam mierzyłem się z ojcem, co było najgorsze. Niemal nie mogłem nic jeść, bo co chwilę zwracałem. Zawroty głowy i wiecznie chciało mi się spać.
   — A poród?
   To pytanie mnie zestresowało, bo natychmiast przypomniałem sobie o tym, że tutaj nie będę miał pomocy od żadnego szpitala.
   — Nie wiem. Nie mam porównania, jak przeżyje ten, to ci powiem, który był lepszy.
  
   ***

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz