16. Dobra robota

147 22 8
                                    

   Mogłem zastanawiać się od czego praktycznie to wszystko się zaczęło. Czy było to zwykle złudne zaufanie, jeżeli chodzi o Jungkooka i jego pewność, odnośnie szans równych zeru. Może to przez moje szybkie podjęcie decyzji i przejście przez portal, po rozwiązaniu wszystkiego z aniołami. Może to było moje nieumiejętne rozumowanie swoich uczuć i niewiedza jeżeli chodzi o pojęcie miłości. Może Hoseok miał rację mówiąc, że nie wiem co to oznacza.
   Jioh, gdy tylko dostrzegł, że ponownie jestem tuż obok uspokoił się natychmiast. Mimo wszystko podniosłem go, przytulając do siebie. Zwróciłem uwagę na barykadę poduszek wokół niego, aby  przypadkiem nie przeturlał się na podłogę.
   Zrobił to Jungkook.
   Nie chciał, żeby Jioh spadł. Zadbał o to, żeby nic mu się nie stało. Moje serce roztapiało się.
   — Musi być pod obserwacją. Nie wiadomo jak...
   — No co ty nie powiesz? — spytałem ironicznie. — Wiem, że jest chory. Nie zapominaj o tym, że zostałem upomniony, jeżeli chodzi o nadużycie gościnności. — przerwałem mu, łamiącym się głosem.
   Byłem tak zmęczony, że wszystko mi się myliło. Musiałem dłużej myśleć, żeby przypomnieć sobie, co tak właściwie chciałem zrobić.
   — Chcesz wyrzucać wszystkie żale teraz? — spytał będąc wciąż spokojnym. — Pójdziesz sam do tego skrzydła z dziećmi, czy mam to zrobić siłą?

   ***

   Bałem się tego, że po drodze natkniemy się na wuja. Powiedziałem o tym Jungkookowi, który obojętnie powiedział mi, że nawet jeśli, to nic mi nie zrobi. Zdecydowanie idąc, mogłem uznać tą trasę za najdłuższą, tylko dlatego że się bałem, idąc za nim. Jiae szedł tuż obok mnie, aż w końcu rzucił złotym tekstem.
   — Tato, ja nie chcę, żeby ten staruch był blisko.
   Jaki staruch? Natychmiast spytałem o co chodzi, aż w końcu powiedział, że chodzi mu o Sungeun'a. Jungkook na wypowiedzenie imienia swojego wuja odwrócił się, jakby chciał zlokalizować, czy aby przypadkiem nie kręci się gdzieś w pobliżu. Potem w końcu dotarliśmy do celu, jednak była to inna sala, znacznie lepiej zaopatrzona i cieplejsza, co było dla Jioha ważne. Oczywiście wraz z pojawieniem się tutaj Jungkooka, wokół znalazło się dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki. Chociaż odłożyłem Jioha do przyszykowanego łóżeczka szpitalnego, oni i tak podeszli do księcia, jakby to jemu coś dolegało. Jioh wydał z siebie pomruk niezadowolenia.
   — Co im powiedziałeś?
   Usłyszałem pytanie, jednak po chwili odwróciłem się zdziwiony, że kieruje do mnie.
   — Komu? — spytałem nie wiedząc co ma na myśli.
   Chodziło mu o lekarzy, więc cicho odpowiedziałem, że nikt mnie o nic nie pytał. On jakby zirytowany odetchnął, dziwiąc się, dlaczego tego wcześniej nie zrobiłem, skoro wiem, jak wszystko działo się od samego początku. Przejąłem się jego słowami, bo wyglądało to tak, jakby obwiniał mnie teraz za bezczynność, chociaż lada chwila miałem się wynieść i nie truć im dupy. Nawet nie próbowałem się usprawiedliwić, bo bałem się, że zacznie na mnie krzyczeć, a tego bym nie zniósł.
   Potem zdziwiłem się, gdy Jungkook oświadczył lekarzom, że dziecko jest jego, że mają się nim profesjonalnie zająć i zbadać od góry do dołu, a nie tylko profilaktycznie. Oczywiście, że wydawali się wszyscy zdziwieni, jednak nie kwestionowali słów Jungkooka, tylko po chwili podeszli do działań. Doszło nawet do tego, że i mnie pobierali krew, jak i Jungkookowi. Aktualnie było spokojnie. Wszystko działo się w ciszy, a zdenerwowany Jiae zasnął w międzyczasie na sofie, niedaleko łóżeczka Jioha.
Gorzej było jak usiadła przede mną pielęgniarka z kartkami i zaczęła zadawać pytania. Gorzej dlatego, bo myślałem, że będzie pytać o Jioha, a nie o to, co działo się w trakcie ciąży. Chciałem, aby Jungkook tego nie słuchał, żeby wyszedł z pomieszczenia, jednak on nawet się nie ruszył, tylko nawet podszedł bliżej. Chciałem ominąć wszystko i przejść do dnia porodu, ale stwierdziła, że te informacje są kluczowe oraz, że Jioh jest pół na pół, więc muszą wiedzieć wszystko. Udało mi się wyjść z tej sytuacji mówiąc, że potrzebuje pomocy psychologa, inaczej przez tą rozmowę nie przebrnę. Mogło to wcale nie być wymówką, bardzo możliwe, że bez tego nie powiem nikomu ani słówa.
   Podsumowałem zachowanie Jioha. Poinformowałem, że jest wcześniakiem i wszystko było w porządku, że nie dawał żadnych niepokojących sygnałów, że wszystko zaczęło się od wypadającego puszku, a potem gorączka i zmęczenie, że nawet nie miał siły własnej głowy unieść. Musiałem podkreślić również to, że nie miałem kontaktu z żadnym lekarzem, oprócz pomocy przy jego przyjściu na świat.
   Po chwili dostrzegłem, że ze stresu skubałem skórki przy paznokciach aż do krwi. Słysząc głośny płacz Jioha, spojrzałem szybko w jego kierunku, jednak jak się okazało, lekarz montował mu jakąś kroplówkę, możliwe że na wzmocnienie. Natychmiast znalazłem się przy nim mając nadzieję, że chociaż mój widok sprawi, że będzie się lepiej czuł. Chciałem go podnieść i przytulić, ale nie mogłem.
   To byłoby na tyle, jeżeli chodziło o wspólne spedzanie czasu z Jungkookiem. Sam nie podjąłem żadnej rozmowy, przed obawą tego, co mógłbym usłyszeć. Życie w niewiadomej, było bardziej spokojniejsze, niż usłyszenie słów, których nigdy nie chciałoby się słyszeć. Może i było to do przewidzenia, że piękność Jungkooka się tutaj znajdzie, bez chociażby żadnego zapukania. To sprawiło, że chciałem zniknąć natychmiast, bo czułem się jak oszust i wyłudzacz.
   Chciałbym, żeby życie było prostsze...
   — Jungkook, ojciec szuka twojego brata. — poinformowała. — Oh, a demony nie miały dzisiaj przejść przez portal? — spytała zapewnie po dostrzeżeniu mojej osoby.
   Chociaż stałem do niej plecami, to czułem się strasznie, bo mówiła tak jakby myślała, że nie rozumiem jej słów.  Bałem się tego, że będzie mieć do mnie pretensje o coś, a ja będę siedzieć cicho, bo co mi innego zostało?
   — Twojemu ojcu to się nie spodoba. — odpowiedziała pewna siebie natychmiast. — Wiesz, że oni czekają?
   Wsrzymałem oddech chcąc domyśleć się o co jej chodzi.
   Jungkook nie odpowiedział jej, tylko wymówił moje imię, kierując słowa bezpośrednio do mnie, że zostaniemy tutaj tyle ile to konieczne. Musiałem zakryć twarz dłońmi, bo z oczu poszły mi łzy. On nawet nie zdawał sobie sprawy jak wiele te słowa dla mnie znaczyły. Mogłem sobie tylko wyobrazić jej minę. Nie odważyła sie na wypowiedzenie żadnych słów, bo do pomieszczenia wszedł Namjoon. Nawet o tym nie wiedziałem dopóki nie stanął przede mną. Musiałem odsunąć dłonie, w których wylądowała husteczka.
   — Jak się czujesz? — spytał z uśmiechem, szczerym uśmiechem.
   Prawda jest taka, że nie zdążyłem poznać przyszłego władcy aniołów, na tyle ile bym chciał. Jednak stwierdzić mogłem jednoznacznie, że miał to coś. Musiał mieć, skoro Leerim tak do niego ciągnął. Zazwyczaj serce miał zimne jak lód, aż trudno uwierzyć, że roztopił je anioł.
   — Bywało lepiej. — szepnąłem. — Byłoby lepiej, gdyby Leerim się odnalazł.
   Spuścił wzrok, gdy wspomniałem o bracie. Ten temat męczył jego i mnie. Wątpiłem w to, że jego ojciec w ogóle wie coś na temat ich związku. Matka to co innego, skoro wczesniej ich przejrzała. Namjoon nie przejmie tronu, dopóki nie weźmie ślubu. Za to nie ma szans, aby wziął go z Rimem. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyśleć się, że nikt nie wyrazi na to zgody.
   Przyszły władca nachylił się przy łóżeczku, aby bardziej przyjrzeć się Jioh'owi. Ten właśnie pakował sobie palce do swoich ust, śliniąc je niemiłosiernie.
   — Jest cudowny. — szepnął czule nie mogąc oderwać wzroku od małego. — Nie dociera do mnie fakt, że zostałem wujkiem w dodatku w taki sposób. To cud Yoongi, zdajesz sobie z tego sprawę?
   Jioh był cudowny pod każdym względem. Był dla mnie idealny, a przypominając sobie to, w jaki sposób traktowałem go będąc w ciąży, chciało mi się płakać. Czasu nie cofnę, jednak ten ból pozostanie ze mną do końca.
   — Kookie, odwaliłeś kawał dobrej roboty! — stwierdził bezwstydnie.
   Na moich policzkach przez te słowa powstał pewnie rumieniec. Całe szczęście, że Jungkook nie zrozumiał jego aluzji i zapytał po chwili o co mu chodzi.
   — Boję się, że jest zbyt poważnie chory i... Nie wiem co mam robić, żeby było lepiej, a jak pomyślę, że i tak testują go tylko, bo przecież nie ma takich dzieci...
   — Nikt go nie będzie testować. — odezwał się Jungkook.
   Nie wiem na ile procent Hinea wszystko zrozumiała, ale wyszła trzaskając za sobą drzwiami, przez co pielęgniarka aż się wzdrygnęła. Jiae musiał być tak bardzo zmęczony, że nawet się nie przebudził.
   Myślałem, że będę miał więcej spokoju, jednak po chwili do pomieszczenia weszła jakaś kobieta, która okazała się psychologiem. Zaczęło niepokoić mnie to, że za szybko wszystko było załatwiane.
   — Nie będę rozmawiał z aniołem. — oświadczyłem, chcąc się wymigać od rozmowy.
   — To psycholog i lekarz. Ma ci pomóc, a nie oceniać poprzez pryzmat, że jesteś demonem. — próbował przekonać mnie Namjoon, ale pokiwałem przecząco głową. — Co chcesz ukryć Yoongi? Wiem, że obojętne jest tobie to, czy to anioł, czy demon, ale powinieneś zrobić to dla Jioha.

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz