Rozdział 53

504 28 29
                                    

Co tu dużo opowiadać? Po wielu latach ojciec z córką się spotkali i z pełną radością rozmawiali na temat różnych spraw. Najpierw o tym jak tęsknili, później co robiła dziewczyna wcześniej, a na koniec...jak zginęła. Wtedy już kompletnie się rozkleili. Nie powiem, że ten moment nie złapał mnie za serce. Bardzo się cieszę ich szczęściem, jednak...teraz napotkały mnie dwa zasadnicze pytania...czemu Reize jest taki piękny w takiej pozycji i jak rodzina będzie się widywać? Przecież obaj mają jakąś blokadę, a telefonów im nie oddamy...raczej. Czy duchy mogły by podładować sobie telefon? Tego nie wiem. Spuściłem wzrok myśląc nad tym głębiej.

-Gran, nad czym tak myślisz?- drgnąłem, objąłem go od razu, całując czule w skroń-H-Hej, co tak nagle?

-Po prostu Cię kocham.

-Jeju, poczekaj z tym trochę- wytarł pojedynczą łzę-Wracając, nad czym tak myślisz?

-Co z nimi zrobimy...mamy tak po prostu zostawić?

-Też o tym myślałem...

-To trochę proble...- przyśpieszyło mi serce, nagle zaczęli jaśnieć, po czym zamieniać w jakieś małe kwadraciki. Blask zaczął być coraz jaśniejszy, oślepiając nas na kilka sekund. Przetałem oczy, spojrzałem na miejsce gdzie chwilę temu były zjawy, nie ma ich. Tylko telefon leży na ziemi-Co się stało?- pytam sam siebie, chwilę później podbiegła do nas odmienna parka.

-Widzieliście to? W końcu koniec, możemy wracać.

-Co? Ale co się stało?

-Nie słuchaliście w ogóle ich rozmowy?- burknął znudzony chłopak-W skrócie byli spełnieni przez to spotkanie i dzięki wybaczeniu wszystkiemu co było na tej ziemi, mogli iść do nieba czy coś, gdzie będą razem.

-Wszystko jasne, całe szczęście, że znalazło się rozwiązanie. Zadanie wykonane- przybijam piątkę z ukochanym.

-Ciekawe dzięki komu, nigdy więcej nie odwalajcie takich dziwnych wudu. Nawet nie wiecie, jaka ta baba była koszmarna- skomentował płomyk

-Miała podobny charakter do ciebie, aż dziwne, że obaj nie trzymaliście sztamy czy coś- stwierdził szaro włosy

-Sugerujesz coś?- no nie, była chwila spokoju, ale znowu musieli zacząć-Co tak na nas patrzycie?!

-Ech, nie będziemy wam przeszkadzać- machnąłem ręką- My wrócimy już do domku, macie czas dla siebie. Nie wróćcie zbyt późno- odszedłem razem z zielono włosym-A więc w końcu koniec- stwierdzam ciszej z uśmiechem

-Tak, dzięki za pomoc.

-Nie masz za co, wykonaliśmy dobry uczynek i dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy o życiu po śmierci- ciekawie to brzmi

-Racja- zerka za siebie- Myślisz, że się nie pozabijają?

-Nie, teraz są jeszcze bliżej, niż wcześniej. Trochę się pokłócą i wrócą, jak zawsze.

Pov. Gazelle

Po dłuższej kłótni, szliśmy ścieżką w lesie. Nikt z nas się już nie odzywał, co było trochę nietypowe dla niego. Myślałem, że czerwono włosy zacznie marudzić lub gadać o tamtych duchach, a tego jeszcze nie zrobił. Zerkam na jego skupioną twarz?

-Nad czym myślisz?- wyrwałem go z rozmyśleń

-Nad niczym specjalnym- spuścił ręce, które miał chwilę temu za głową

-Widzę, że coś masz w głowie- wzdycha, patrząc dalej przed siebie

-Nie warto nad tym myśleć- wzruszyłem ramionami, chyba nie powinienem teraz odpuścić jak na mnie to przystoi. Stanąłem przed nim-No co?

-Nie mów, że jakoś się do nich przywiązałeś.

-Ha?! Nigdy.

-A więc co Ci gra na sercu?

-Serio Ci zależy? Jakoś nie wyglądasz.

-Burn, jesteśmy razem, prawda? Chyba mam prawo wiedzieć co się z tobą dzieje- przymrużył oczy-Teraz to u ciebie nie widzę radości z tego faktu.

-Gazelle, teraz tak myślę...znamy się od długiego czasu. Mamy różne charaktery, ale... polubiłeś mnie, nawet jak nie jestem jakoś święty i miły, co nie?

-Ja też taki nie jestem, więc w czym problem?

-Wiesz...

-Hej, co z twoją pewnością siebie? Ktoś Ci ją ukradł? Mów wprost.

-Sam nie wiem, nagle mnie wzięło na myślenie o bzdurach.

-Nie warto sobie tym kłopotać głowy. Wykonaliśmy zadanie i teraz mamy czas dla siebie i na trening, to chyba najważniejsze- chowa ręce do kieszeni. Właśnie, dopiero teraz zauważyłem, że jakiś pyłek spada z nieba. Zmarszczyłem brwi, objął mnie w talii.

-Wiem, kocham Cię.

-Ja ciebie też- spłynęła mu łza po policzku, otwieram szerzej oczy zdziwiony-Hej, co jest?- wycieram tą kroplę kciukiem, objął mnie szczelnie.

-Nie wiem, po prostu cieszę się, że Cię mam- szepnął

-Nagle na szczerość Ci się wzięło?

-Sam nie wiem skąd te emocje!- mam pewne podejrzenia, nie mówcie, że duchy teraz jakiś pyłek na niego sypią. Moja głowa podsuwa mi same paranoiczne i dziwne pomysły. Za dużo emocji jak na tak krótki czas.  Klepię go po barku.

-Już dobrze, wracajmy.

-Tak, tak- puszcza mni i odchodzi jakby nigdy nic

-Dobrze się czujesz?

-Będziesz mnie tym teraz męczyć?

-Jakbyś zgadł.

-Już mi lepiej, zapomnijmy o tamtym czymś.

-Jeśli chcesz- łapię go za rękę w spokoju, przeplata nasze palce.

-Ciekawe kiedy wrócimy do sierocińca.

-Pewnie wkrótce, teraz myśl tylko o treningu.

-Jasne.

Wróciliśmy do domku, teraz dopiero wpadłem na to nad czym tak myślał. Ten idiota...heh, nie ważne jaki jest arogancki, egoistyczny i natarczywy, zawsze będę go kochać. Niepotrzebnie się martwi o takie rzeczy. Oparłem głowę o jego bark.

-E? Co jest?

-Cicho, po prostu nic nie mów- ucałowałem jego brodę, zamilkł czerwony

Zaskakujące, że nie widzi akurat moich wad, też nie jestem idealny, jak każdy. Nie jestem czuły, nie umiem zbytnio pokazywać emocji i jakoś miły, a on...akceptuje to i sam wszystko bierze w swoje ręce. Kocham go, nic i nikt tego nie zmieni.

Pov. Ikru

Patrzę na nich w skupieniu, są razem...tch, zaraz tam będę i już nie będą szczęśliwi.







**********
Ilość słów: 894

26.07.2021r.

**********

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz