Rozdział 62

383 24 11
                                    

Ślepo wgapiałem się w ustalony kilka minut wcześniej punkt przed sobą, który bacznie był obserwowany przez dłuższy czas. Doszedłem do wniosku, że ściany się nie poruszają, a zwłaszcza ta w moim pokoju. Przejechałem dłonią po twarzy, z przeciągłym mruknięciem niezadowolenia. Szybko się napiąłem, widząc znowu jakiś straszny obraz, powiązany z piłkarzem. Jak z jakimś paraliżem, delikatnie jak ze skrzydłami motyla, zgiąłem lekko palce w przestworzach. Coś jest nie tak, ewidentnie. Chwilę tak jeszcze miałem rękę, aż ogarnąłem ciało i rozum. Podrapałem się leniwie po karku, rozmyślając o tym. Wysiłek umysłowy nie jest dla mnie, w szczególności, jeśli nie chodzi o zwycięstwo lub zdobycie dupci ukochanego.

W epickim tempie światła, wstałem wkładając dłonie do kieszeni spodenek. Spałem w stroju? Co za...aa, racja, fanki muszę mnie widzieć zawsze hot. Da, urodziłem się jako ogień, to musi coś znaczyć, nie? Może walne sobie jakiś tatuaż, symbolizujący moje zwycięstwo, jako Bóg wszystkiego co piękne i idealne? Tylko gdzie by go zrobić? Na plecach? Ramieniu? Nad biodrem? Gdziekolwiek by nie był, będę pociągający dla każdej żyjącej i nieżyjącej istoty.

Ogarnąłem włosy, które tak czy siak najwyraźniej chciały pozostać w nieładzie. Chyba czas najwyższy, aby sprawdzić jak tam u mojej śnieżynki ~. Niedługi czas minął, zanim wbiłem do naszego przyszłego lokum małżeńskiego.

-Witam~ uu, już rozebrany?- sprawnie zdjąłem swoją koszulkę, zachęcony oglądając jego nagą i smukłą klatkę, która tylko błagała o najróżniejsze ślady zrobione przeze mnie.

-Szykuję się na mecz, ty z resztą też powinieneś- przewrócił oczami, wypominając mi z chłodem, jak i pretensją w głosie prawdę.

-A nie widziałeś, jak byłem ubrany? Jestem gotowy, jak nigdy- ogląda mnie jak jakiegoś idiotę, czyli w sumie bez zmian.

-Nawet tego nie skomentuję.

-Spokojnie, w łóżku nie będziesz miał czasu do jakiegokolwiek całego słowa- opieram tyłek o jego szafę obok, dając ręce za głowę z uśmieszkiem. Cały się napiął widocznie, odwracając głowę w drugą stronę, dając mi tym olbrzymią satysfakcję.

-Burn, przygotuj się na mecz.

-Zero oryginalności. Może byś tak w końcu powiedział " Po wygranym meczu, czekaj na mnie w szatni. Dostaniesz nagrodę". Taką zachętę, to bym rozumiał, a zwykła kontuzja do mnie nie przemawia.

-W porządku, jeśli przegrasz, nie będziesz mógł durnie przy mnie żartować, a jak wspomnisz o seksie lub czymkolwiek podobnym, uderzę cię.

-Oj, no weź ~- burknąłem niezadowolony-Czemu tak?

-A czemu nie?- już całkowicie się ogarnął

-A co jeśli wygram?

-Nic, za coś tak łatwego nie ma nagrody.

-Czy ty właśnie dałeś mi komplement?~ więc wierzysz w moje możliwości, tak?~

-Zwyczajnie wiem, że nawet jak ogólnie nie używasz mózgu, to na boisku go użyjesz, jak będziesz musiał.

-Oj, mogłeś sobie darować - jednym ruchem, założyłem koszulę-Widzimy się po wygranych- miałem już położyć dłoń na jego barku, ale się odsunął. Zmarszczyłem intuicyjnie brwi, oglądając go dłuższą chwilę-Co jest?- zbliżyłem się, na co zrobił krok w tył -To nie jest zabawne.

-Zwyczajnie mnie nie dotykaj- coś...we mnie pękło, nie był to żart, ani nic co wcześniej było. To coś nowego?

-Te żarty, aż tak na ciebie wpływają?

-Zwyczajnie stosuj się, chociaż do kilku zasad, to nie powinien być taki problem.

-Dobra, spoko- znowu coś go ugryzło? Nawet ramienia nie mogę dotknąć? Ma jakieś okresy czy co?-To będę już szedł.

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz