Rozdział 6

850 47 6
                                    

Skończyły się wszystkie mecze, które miały się odbyć. Dostałem wcześniej dokumenty gdzie były zapisane wszystkie dane o moich zawodnikach. O sobie dopiero dostanę wieczorem, przy zebraniu. Czyli daje mi to czas do przemyśleń wszystkiego i poinformowania zawodników, jak im poszło i na jakim są miejscu. Przejrzałem uważnie papiery, wyszukując ich zalety i wady. Całkiem nieźle, ale nadal za słabo. Muszę ich jeszcze bardziej wzmocnić i popracować nad szybkością. O ile słyszałem, najszybsi byli Genesis, a zaraz po nim...Gemini Storm? No chyba nie. Byłem wolniejszy od...jego napastnika i obrońcy? Świat się kończy. Reszta była na szczęście za wolna, innej wiadomości już bym nie przetrawił. Ugh, jestem ciekawy jak poszło innym kapitanom, a ich wyniki dopiero zobaczę wieczorem. To tak wkurzające.

Zorganizowałem spotkanie z Prominance. Powiedziałem byle jak o ich wynikach i nad czym powinni popracować. Tłumaczenie wszystkiego i objaśnienie trwało tak czy siak z dwie godziny. Na szczęście po tak nudnej czynności nastała ta chwila, na którą czekałem. Wszedłem do ciemnego pomieszczenia, w którym wszyscy już siedzieli. Usiadłem w ciszy na swoim miejscu, wygodnie opierając bok twarzy na pięści. Od razu wyświetlono na środku wyniki. Najpierw pokazano naszą siłę, byłem drugi, a zaraz po mnie lodówka. Później kondycja, prawie na równi z nim, chociaż w meczu między sobą, całkowicie mu spadła. Po kolei pokazywał nasze wyniki w cyferkach. Na koniec szybkość. Zszokowało mnie to. Jakim cudem na pierwszym miejscu jest Reize?!? Szczerze widziałem tylko dwa mecze z nim, jednak od kiedy jest lepszy od Gran?! Zacisnąłem pięści, zanim zdążyłem zacząć kłótnie, przerwał mi chłodny głos, który zapytał o coś czerwono-włosego. Zaczęli rozmowę na jakiś temat. Ledwo co usiedziałem w ciszy, a dzięki " spokoju" dowiedziałem się czegoś przydatnego. Ta nowa dziewczyna nie będzie z nim w drużynie, zostaje przeniesiona. Dopiero jutro powie do której drużyny. Może w końcu ja będę miał w drużynie ładną dziewczynę, niemniej bardziej mi zależy, aby była dobra. Nie chcę mieć w drużynie kogoś słabego. Nie potrzebuję słabego ogniwa.

Kiedy już wszystko zostało wyświetlone, mogliśmy już wyjść. Nie długo czekając, po drodze przywaliłem zielono-włosego o ścianę. Zobaczył nas ten zimny drań. Nie wyglądał jakby chciał to skomentować, jednak podszedł do nas.

-Jeśli masz się wyżywać na kimś, po prostu zrób coś, aby stać się silniejszy. No chyba, że się poddałeś, dzieciaku.

-Nigdy! Jestem od was lepszy!- krzyknąłem wpieniony

-Dostosuj się lepiej do...

-Zamknij się! Będę robił co chcę!- przerwałem mu, zanim zdążył dokończyć.

-Nigdy nie dojrzejesz, jak będziesz dalej tak robić, to żadna cię nie zechce- zadrwił. Nagle uspokoiłem nerwy, patrząc na niego w ciszy-Aż tak się przejąłeś? Dobija cię już samotność?

-A ty? Lepiej zdecyduj się na jedną, a nie robisz sobie harem- włożyłem zaciśnięte palce w pięści do kieszeni.

-Ja przynajmniej mogę mieć każdą, którą zechcę.

-Ciekawe co by powiedziały dziewczyny, gdyby to usłyszały.

-Nie interesują mnie one i przestań się znęcać nad słabszymi- po tym tekście odszedł. Nawet on obraża go, jaka szkoda, że świat nie jest sprawiedliwy.

-Co wy tu robicie?- słyszę za sobą głos, którego nie chciałem słyszeć. Patrzę w bok. Stanął blisko nas Desarm. A po co on tu?-Reize, Gran wybrał już karę, masz do niego iść- spojrzał na chłopaka. W ciszy od nas odszedł i poszedł w stronę jego pokoju. Ciekawe jaką karę im da. Jest w stanie zrobić wszystko. No cóż, sam siebie zaciekawiłem, więc podszedłem pod jego drzwi.

-Nigdy!- usłyszałem krzyk, po którym młodsz wybiegł z pokoju. Nawet na mnie nie spojrzał. Pobiegł gdzieś w siną dal, nawet nie oglądając się za siebie. Zerknąłem na uchylone drzwi zmieszany. Wróciłem do siebie, wciąż czując to dziwne uczucie, a może to była bardziej ciekawość? Nie sądzę, aby któryś z nich mi powiedział o co chodziło. Cały trening nad tym myślałem i nic nie wymyśliłem. Gdyby chodziło o rozbicie ich drużyny, wkurzony by na mnie spojrzał albo by się z nim kłócił. A tak uciekł jak najszybciej z jego pokoju. Daję ręce za głowę, patrząc w górę. Ktoś na mnie z biegu wpadł, przewalając na podłogę. Patrzę na swoją klatkę zdziwiony. To ta nowa.

-Co tak biegasz?- bez zbędnych kłótni, podniosłem ją z siebie. Wstaliśmy na równe nogi- Co ci?- pytam widząc jej szklane oczy. Przytuliła do mnie, stanęło mi serce-Co jest?- chciałem ją odsunąć, ale...tym razem postaram się być chodź trochę łagodniejszy.

-Kapitan...zaczął szarpać jakąś dziewczyną. Przywalił ją mocno o ścianę i walnął w brzuch- słucham tego w wielkim szoku. Jak to? Gazelle? Uderzył kogoś? Do tego dziewczynę?- Zauważył mnie i kazał do niego podejść, jednak uciekłam. Burn, boję się- płacze dalej. Łapie ją za ramiona i odsuwam.

-Spokojnie, ze mną jesteś bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi, powiedz. Gdzie ich widziałaś?- nic nie mówi...wzdycham-Uspokój się najpierw. Nic się nie dzieję, pochodzimy trochę, po tym mi powiesz- oby nic tamtej nie było. Jak zdołał kogoś uderzyć, to na pewno jest bezwzględny. Do tego ta jego obojętność. Włożyłem ręce w kieszenie. Szła obok mnie patrząc w ziemię. Myślałem dalej o tym. Chodziliśmy tak sobie w ciszy przez 10 minut. Już była spokojniejsza- Lepiej?

-Tak, dziękuję- poprawiła swoje włosy.

-A więc? Gdzie ich widziałaś?

-Przy boisku gdzie pierwszy raz się zobaczyliśmy.

-Rozumiem- zauważam dziewczynę z mojej drużyny. Każę jej się nią zaopiekować. Idę po tą mrożonkę, muszę z nim porozmawiać, czy tego chce czy nie.

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz