Rozdział 17

722 44 7
                                    

Następnego dnia czekałem na Gazelle w swoim pokoju. Ku mojemu zdziwieniu nie przyszedł. Szybko sobie przypomniałem, że przecież Burn go dorwał i na pewno nie puści go samego. Heh, niech sobie dalej myśli, że tknął bym coś jego. Ja mam swój ideał i tyle mi wystarczy. Wracając, skończyłem z pół godziny temu trening. Teraz gra Gemini Storm. Nie mam nic lepszego do roboty, więc poszedłem popatrzyć w oddali jak na ich trening. Krzyżuje ręce i patrzę na niego z obojętnym wyrazem twarzy. Jakby ktoś nagle mnie zobaczył w chwili uśmiechu i to w jego stronę, było by źle. Już tak czy siak dużo osób, zboków, głupich lal chce mi go odebrać. Ja tam się oczywiście żadnej nie daję, pomimo tak dużego haremu, fanek, jak zwał tak zwał. Ale on jest... trochę słabszy i jak jakiś facet do niego podejdzie może mieć problem, a to oznacza: Załatwienie sobie alibi w czasie jakże okrutnego morderstwa na tym zboku. Czy tego chciałem, czy nie, zauważył mnie. Patrzył chwilę z powagą, po chwili ruszył dalej. Nic nie wie, cały czas jest przy myślisz, że się kompletnie zmieniłem i już nie jestem jego przyjacielem. Ma rację, zmieniłem się, ale nie aż tak. Przynajmniej zachowałem resztki łagodności dla niego, tylko i wyłącznie dla mojego ukochanego. Trzeba tylko poczekać, aż wyjdzie mój plan.

Pov. Burn

Po kilku szarpaninach, słodkich kłótniach, uroczych wyzwiskach, spędziliśmy wspólnie noc. Po 3 grzecznie spał, dzięki czemu mogłem trochę popatrzeć na jego twarz i w tedy dopiero zrozumiałem jaki błąd popełniłem i wielokrotnie zapytałem się czemu wcześniej tego nie zrobiłem. Zawisłem nad nim. Wziąłem coś z półki. Trzeba to na nim wypróbować, póki mam okazję~ Uśmiecham się. Otwieram i zaczynam rysować mazakiem po jego twarzy jakieś wzorki, arcydzieła, wyzwiska. Idealne, po prostu Leonardo da Vinci, a nawet lepiej. Takiego talentu można mi pozazdrościć. Położyłem się obok i z dumą zasnąłem. Rano zastałem pustkę, szybko wstałem spanikowany. Uspokoiła mnie myśl, że mam klucz skąd nie mógł go wziąć, przynajmniej nie odważyłby się~. Zerkam na swoje kroczę, słyszę jakieś dźwięki w łazience. Podchodzę do drzwi. Coś przez chwilę na mój temat przeklinał. Zamilkł, otworzyłem i oparłem bok o drzwi.

-Witaj, pięknie dziś wyglądasz. Nowa fryzura?- zerka na mnie zły, wrócił do spokoju i dalej zmywa tusz z twarzy-Jesteś uroczy, kiedy mnie ignorujesz, ale przestań. Panienki nie polecą na coś takiego. Chyba, że są dziwne- nie będę wspominać o jego fan clubie. 

-Mówiłem, nie potrzebuję żadnej dziewczyny.

-Nie mów, że dalej upierasz się, że jesteś gejem- nie odpowiedział. Będę musiał to do siebie przyjąć. Otworzyłem usta w szoku, a co jeśli...serio kocha się w Gran i ma z nim jakiś romans?-Przeżyłeś już z kimś pierwszy raz?

-Co to za pytanie?

-Odpowiadaj.

-Nie i nie mam zamiaru.

-Niech tak jak na razie zostanie- czas wykorzystać drugie pytanie, zarazem plan-Rozmawiasz normalnie z Gran i tak dalej, prawda?- przytaknął niedbale-Wiesz coś o bransoletach co mieliśmy w czasie meczów?

-Nie, a co mam wiedzieć? Miały tylko zapisywać i sprawdzać nasze zdolności- czyli wie tyle co ja.

-A czy mógłbyś zacząć temat z naszym "szefem" o nich?- patrzy na mnie z miną" Po co? Mam lepsze rzeczy do roboty"-To ważne.

-Wo, są dla ciebie ważniejsze rzeczy od ciebie? Zaskakujące, twój majestat umiera- takiej ironii z jego strony nie słyszałem.

-Nie widać tego po tobie i czy ty mnie właśnie nazwałeś rzeczą?!

-Oczywiście, że nie. Jesteś idiotą, a to różnica- szarpnąłem go za koszulkę

-Jak śmiesz?! Myślisz, że jak Cię polubiłem, to znaczy, że Ci daruję?!- zamilkł- Co?- nie rozumiem wyrazu jego twarzy.

-A więc mnie lubisz? Nowość.

-Nie to miałem na myśli!

-A co? Z resztą, mam swoje zajęcia. Jeśli tak Ci zależy, spytam Gran o te bransolety, zadowolony?

-Owszem- patrzę na jego ledwo widoczne krechy na twarzy-Dodają Ci one uroku.

-Zemszczę się.

-Nie mogę się doczekać- przewrócił oczami, podszedł do mnie wycierając twarz, wziął ręcznik w obie ręce i zarzucił na moją szyję. Zbliżył szarpnięciem do siebie.

-Dobrze~- uśmiecha się zalotnie, znormalniał, odłożył materiał na wieszak i wyszedł, zostawiając mnie  oszołomionego. Czegoś takiego się po nim nie spodziewałem. Widzę, że zabawa będzie interesująca~ Zaczyna się rozkręcać, a mi się to podoba. Usiadłem przy biurku-Kiedy mnie wypuścisz? Mam za godzinę trening.

-Nie wiem, zastanowię się- zmarszczył na chwilę brwi. Położył się i chyba zamknął oczy. Daje ręce za głowę, bujając się na krześle. Przeglądam jakieś papierki z nudów. Może wykorzystam chwilę i go wkurzę? Podchodzę do osobnika na moim materacu. Kucam, ten jego sposób mnie trochę martwi, wygląda jakby nie żył. Kładę dłoń na jego policzku, wziął ją w swoje ręce i położył na klatce. Otwieram delikatnie usta, siadam obok niego. Nie mówcie, że mrożonka tak szybko zasnęła. Wzdycham zawiedziony, cały plan wkurzenia go runął w gruzach. Teraz mógłbym go zrzucić z łóżka, ale jakoś mi się nie chce. Mam inny pomysł, raz się żyje. Zaczynam go rozbierać z nudów. Chowam ciuchy, siadam na jego miednicy zwycięsko, bokserki mu zostawiłem. Aż taki nie jestem, ale na pewno będzie zażenowany, kiedy się obudzi. O dziwo zaskoczył mnie tym, że ma mocny sen albo nie spał za dobrze w nocy.

-Teraz pozostało tylko cze...

-Burn- do środka wchodzi Reina. Patrzymy na siebie w milczeniu. Wychodzi z miną...sam nie wiem, nic nie przedstawiała i jakim kurna cudem miała klucz do moich drzwi?! Tak się skupiłem na chłopaku, że nie wiedziałem co się dookoła dzieję?! Wstałem i wybiegłem.

-To nie tak!- krzyczę za nią, ta tylko weszła za zakręt. Szlag! Teraz nie wiadomo co wszystkim naopowiada! Słyszę za sobą ruch, zamykam z powrotem drzwi. Patrzę na jego rumieniec. Owija się kocem jak kobieta, mrugam kilka razy. Wo, serio jest zażenowany. Ogarnąłem dupę i zawisłem nad nim. Próbował się uspokoić, ale ten jego rumieniec wszystko wydał-Czym się tak stresujesz?~ Obaj jesteśmy chłopakami~- kocham widzieć jego emocje.


Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz